13 marca 2019

Z jednej strony skrajni islamiści, z drugiej nowa fala imigrantów. Kryzys w Algierii niepokoi Francję

(źródło: wikimedia.org)

Prezydent Algierii Abdelaziz Bouteflika przerwał leczenie w Szwajcarii i wrócił do kraju, w którym trwała rewolta przeciw objęciu przez niego piątego już mandatu przywódcy kraju. Ostatecznie schorowany prezydent postanowił nie startować, ale przeniósł na później datę wyborów. W tej sprawie głos zabrał także prezydent Francji Emmanuel Macron, który delikatnie apeluje o „rozsądny okres przejściowy”.

 

Zainteresowaniu Francji sytuacją w Algierii nie ma się co dziwić i nie chodzi tu bynajmniej tylko o więzy gospodarcze (ropa), czy postkolonialne. Demonstracja Algierczyków w Paryżu była ostatnio liczniejsza, niż sobotnie protesty w stolicy „żółtych kamizelek”. Policja doliczyła się na ulicach Paryża 3 tys. „żółtych kamizelek” (tydzień wcześniej – 4 tys.), a dwa dni później w obcego przecież kraju, przeciw Bouteflice wyszło na ulice 6 tys. (nieoficjalnie 10 tys.) Algierczyków. Równie potężne manifestacje odbywały się też w Marsylii czy Bordeaux.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Kolonia algierska jest we Francji wyjątkowo liczna, a w przypadku destabilizacji tego kraju, to właśnie Francji będzie groził zalew uchodźców. Stąd apele Macrona, ale też zaniepokojenie opozycji.

 

Po 20 latach rządów Abdelaziza Boutefliki, które ostatnio rzeczywiście były okresem stagnacji i kryzysu gospodarczego, ale zapewniały krajowi stabilność, w końcu ustąpił. Przeniesienie daty wyborów pokazuje jednak, że prezydent Algierii jeszcze o całkowitym  odejściu nie myśli.

 

Teraz „Krajowa konferencja” ma czas do końca roku, by zaproponować zmiany systemu i konstytucji. Bouteflika pozostaje prezydentem, ale nie wiadomo, co będzie dalej. Francuski MSZ Jean-Yves Le Drian „przyjął z zadowoleniem” decyzję Abdelaziza Boutefliki o „podjęciu działań w celu zreformowania algierskiego systemu politycznego”. To jednak tylko dyplomatyczne zwroty.

 

Francuska opozycja też żywo reaguje na wydarzenia na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego. Lewica wspiera jak najszybsze wybory i liczy na ich „demokratyczny przebieg”. Można się na tym przejechać, bo już raz „demokratycznie” wybory wygrali tu… radykalnie islamiści. Dla lewicy jest to „wygrana pierwsza rudna” i domagają się, by w proces przemian angażowała się mocniej UE.

 

Znacznie ostrożniejsza jest prawica i to zarówno Zgromadzenie Narodowe Marine Le Pen, jak i Republikanie. Marine Le Pen wsparła „pragnienie demokracji” w Algierii, ale wyraziła wprost obawy o możliwość napływu emigrantów w przypadku powiększania się chaosu. Zwróciła się też do MSW o rozpatrzenie możliwości zawieszenia wydawania dla Algierczyków wiz. W 2018 r. wydano ich około 300 tys. W przypadku wybuchu wojny ludzi ci będą prosili o azyl.

 

Z kolei przewodniczący grupy Republikanów w Senacie Bruno Retailleau też wezwał do ostrożności i zauważył, że w przypadku pogorszenia się sytuacji w Algierii, Francja może się obawiać „znacznego napływu imigrantów”.

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram