12 listopada 2020

Joseph Pearce: Ostatnie dni krwawej Elżbiety. Porażający bilans antykatolickiego terroru

(Fotograf: GRANGER/Archiwum: Granger History Collection)

Próby ograniczenie lub zdławienia wolności religijnej przez państwo nie są czymś nowym. Ponad czterysta lat temu w czasie panowania Elżbiety I w Anglii bycie katolickim księdzem było przestępstwem karanym śmiercią, tak jak przestępstwem również karanym śmiercią było ukrywanie kapłana przed rządowymi łowcami księży.

 

Elżbietańskie rządy terroru zakończyły się 24 marca 1603 roku, kiedy królowa w końcu odeszła, by odebrać swoją nagrodę po ponad czterdziestu czterech latach skąpanych w krwi tyrańskich rządów. Całkowita liczba tych, którzy wycierpieli za wiarę w czasie tych lat, jest nieznana. Liczba tych, którzy zostali uśmierceni za sam fakt bycia księdzem, wynosi 126, a tych, którzy zostali skazani za udzielenie im schronienia to 63 osób. Był to jednakże jedynie czubek góry lodowej. Przed wzrokiem skrywa się niezliczona liczba mężczyzn i kobiet, a nawet dzieci, zmarłych w brudzie i nędzy angielskich więzień. Jezuita William Weston spędził siedemnaście lat w więzieniu, a rekuzanci Francis Tregian i Thomas Pounde byli uwięzieni: jeden przez dwadzieścia, a drugi przez lat trzydzieści. Grace Babthorpe, sąsiadka Margaret Clitherow, która została stracona za ukrywanie księży, wycierpiała w więzieniu pięć lat, zostając po zwolnieniu zakonnicą. Oprócz księży, na których wykonano wyrok śmierci, wielu zmarło w więzieniu. Około 130 księży wyświęconych za rządów Marii Tudor (tak zwanych „księży mariańskich”) zostało wtrąconych do więzienia za panowania Elżbiety, a z nich trzydziestu – starych i chorych – zmarło w więzieniu. Z 471 angielskich księży wykształconych w seminariach na Kontynencie, którzy przybyli do Anglii, by posługiwać angielskim katolikom w czasach rządów Elżbiety, 285 schwytano i wtrącono do więzienia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeśli chodzi o fakty dotyczące ostatnich dni królowej i jej śmierci, istnieje relacja z tamtych czasów, spisana w roku 1607 przez Elżbietę Southwell, pokojówkę królowej, która często przebywała w jej obecności w ostatnich tygodniach jej życia. Przerażona zbliżającą się śmiercią, bez wątpienia dręczona wieloma zbrodniami, jakie popełniła wobec swoich poddanych, Elżbieta zwróciła się ku zabobonom sugerującym czary. Na szyi nosiła złoty amulet przysłany jej przez starą kobietę z Walii – rzekomo zmarłej w wieku 120 lat – który miał obdarzyć długowiecznością tego, kto go założył. Pomimo okultystycznego świecidełka królowa zachorowała i powiedziała lady Scrope, jednej z dam dworu, że była nawiedzana przez – jak to opisała – zjawę samej siebie, „niezmiernie szczupłej i straszliwej w blasku ognia”. Pod wpływem tej wizji królowa nakazała, by przyniesiono jej prawdziwe zwierciadło. A jak czytamy „nie widziała [go] od dwudziestu lat, z wyjątkiem takiego, które celowo zrobiono w ten sposób, by zwodziło jej wzrok”. Przerażona widokiem swego własnego niedołężnego i starzejącego się ciała, niewidzianego od dwóch dziesięcioleci, „przyjęła to z taką obrazą, że wszyscy ci, którzy wcześniej schlebiali jej, nie ośmielili się zjawić jej przed oczami”.

 

Elżbieta była znana z tego, że wraz z upływem czasu pokrywała swą twarz coraz większą ilością kosmetyków, skrywając swoją starzejącą się (śmiertelną) twarz pod maską młodości. Opis Elżbiety pod koniec roku 1600 przedstawia upiorny obraz jej malowanych rysów: „Powszechnie zauważono tego Bożego Narodzenia, że Jej Królewska Mość, kiedy się pokazywała, była nieustannie umalowana, nie tylko na całej twarzy, ale także na samej szyi i piersi i że tak samo było w niektórych miejscach na pół cala grubości”. Było to około tego czasu, kiedy Szekspir pracował nad Hamletem i trudno uniknąć podejrzenia, że dramaturg miał na myśli królową Elżbietę, kiedy wkładał w usta Hamleta słowa skierowane do czaszki Yoricka: „Idź teraz do komnaty damy i powiedz jej, że choćby malowała się na cal grubo, takiego oblicza [śmierci] się doczeka” (fragment „Hamleta” w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego).

 

Poważnie zachorowawszy w marcu 1603 roku i „zbliżając się do końca”, Elżbieta przez dwa dni i trzy noce siedziała, bojąc się snu i odmawiając jedzenia i picia. Zachęcana przez Roberta Cecila, który mówił jej, że „musi udać się do łóżka”, królowa odparła, że słowo „musieć” nie stosuje się do książąt. „Mały człowieku, mały człowieku – powiedziała mu – gdyby żył twój ojciec, nie pozwoliłbyś sobie na mówienie tak wiele, ale wiesz, że muszę umrzeć i przez to stałeś się tak bardzo arogancki”. Ojciec Cecila, lord Burghley, był mózgiem elżbietańskich prześladowań jej katolickich poddanych, aż do swojej śmierci w roku 1598. Tę rolę przejął Robert po swoim ojcu w ostatnich latach panowania Elżbiety i będzie kontynuował ją po wstąpieniu na tron króla Jakuba.

 

Elżbieta Southwell także wspomina odkrycie karty do gry – damy kier – przybitej pod spodem krzesła królowej – dowód czarów użytych przeciwko niej przez jej własnych zdradzieckich dworzan. Inna z jej dam dworu, Elżbieta Guilford, była wstrząśnięta widząc królową chodzącą po pałacu w środku nocy. Kiedy się przybliżyła, by ją przeprosić za to, że zostawiła ją bez opieki, postać królowej znikła jej tuż przed oczami. Pospieszywszy do królewskiej sypialni, znalazła Elżbietę pogrążoną we śnie, tak jak ją zostawiła.

 

Sądząc, że śmierć królowej jest bliska, Tajna Rada Królewska wezwała arcybiskupa Canterbury i innych wyższych rangą prałatów religii państwowej, by znaleźli się w jej obecności. „Ujrzawszy ich, była tak bardzo obrażona, cholerycznie pomstując, nakazując im się pakować, mówiąc, że nie jest ateistką, ale wie, iż są oni [nieczytelne słowo] wędrownymi niewykształconymi księżmi (hedge-priests) i jako zniewagę potraktowała to, że do niej przemawiają”. Choć słowo poprzedzające odniesienie do „niewykształconych wędrownych księży” jest w manuskrypcie nieczytelne, lekceważąca i obraźliwa reakcja Elżbiety na widok jej własnych biskupów sugeruje traktowanie przez nią ich kapłaństwa za wątpliwe – co było prawdopodobnie uznaniem przez nią nieważności anglikańskich święceń kapłańskich i w związku z tym bezprawności faktu bycia przez nich księżmi państwowej religii. Nic dziwnego, że zmagając się z takimi wątpliwościami musiała bać się o los swej duszy, co tłumaczyłoby jej ostatnie udręczone i dręczące dni.

 

Po śmierci królowa została zamknięta w drewnianej trumnie, wyłożonej ołowiem i aksamitem. Elżbieta Southwell była jedną z sześciu dam obecnych przy trumnie, kiedy według przekazów zwłoki eksplodowały, a królowej „ciało i głowa pękły z takim trzaskiem, że rozdarły drewno, ołów i woskowany całun!” W konsekwencji – jako ponure post mortem i makabryczne postscriptum tego szczególnie krwawego żywota – ciało królowej Elżbiety trzeba było przed pogrzebem ponownie zszyć razem.

 

Jeśli chodzi o długotrwałą spuściznę okrutnego panowania Elżbiety, pozwólmy Williamowi Cobbettowi dać wyraz swemu wzburzeniu:

 

Z trudnością można podjąć się próby opisania cierpień, jakie katolicy musieli przejść w czasach tego morderczego panowania. Ani język, ni pióro nie sprostają temu zadaniu. Uczestnictwo we mszy, ukrywanie księdza, uznawanie zwierzchnictwa papieża, zakwestionowanie duchowego zwierzchnictwa tej obrzydliwej jędzy i wiele innych rzeczy, których szlachetny katolik właściwie nie mógł uniknąć, skazywało go na szafot i rozdzierający wnętrzności nóż (…). Stryczek i szubienica, łamanie kołem były w nieustannym użyciu, a więzienia i lochy dławiły się ofiarami. Spójrzmy na szlachcica, mającego może sześćdziesiąt lub więcej lat, zobaczmy go, urodzonego i wychowanego jako katolika, jak zmuszono go, by on i jego dzieci zostali żebrakami, prawdziwymi żebrakami albo popełnili to, co uważał za akt apostazji i bluźnierstwa (…).

 

Jeśli chodzi o nieszczęsnych moralnych „rekuzantów”, to znaczy trzymających się z dala od kościoła tyrana, to tych, którzy nie mieli pieniędzy, by zapłacić grzywnę, upychano w więzieniach, aż nie mogły one (co następowało bardzo szybko) pomieścić więcej i hrabstwa słały petycje o zwolnienie z obowiązku ich utrzymywania. Wypuszczano ich potem, uprzednio publicznie wymierzając im chłostę albo przebijając uszy rozgrzanym żelazem. A skoro i to nie skutkowało, uchwalono ustawę, by zmusić wszystkich „rekuzantów”, których dochód nie wynosił dwudziestu grzywien srebra rocznie, do opuszczenia kraju w ciągu trzech miesięcy od skazania i ukarania ich śmiercią, gdyby powrócili (…).

Inne uczynki i wydarzenia z czasów panowania tej morderczej kobiety mają teraz niewielkie znaczenie. (…) Historycy są podzieleni co do zdania, kto był najgorszym mężem, jakiego kiedykolwiek wydała Anglia (…), ale cała ludzkość musi zgodzić się z tym, że to ona była najgorszą niewiastą, jaka w ogóle w Anglii istniała…

 

Joseph Pearce

Źródło: theimaginativeconservative.org

 

Tłum. Jan J. Franczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie