W czwartek Szwecja zgodziła się na przeprowadzenie gazociągu Nord Stream 2 przez swoje wody terytorialne. Dostarczanie rosyjskiego gazu do Niemiec po dnie Bałtyku zdaniem krytyków kłóci się z unijną polityką energetyczną. Zagraża również bezpieczeństwu energetycznemu Polski.
Przez dno szwedzkiego Bałtyku przebiegnie około 500 z 1230 kilometrów gazociągu. Pobiegnie on równolegle do pierwszej nitki Nord Stream, a więc ominie Polskę i kraje bałtyckie. Jego powstanie krytykowały zarówno wspomniane państwa, jak i Ukraina.
Wesprzyj nas już teraz!
Również Szwedzi wyrażali wątpliwości związane z naruszaniem celów unijnej polityki energetycznej. Twierdzą jednak, że prawo międzynarodowe nie pozwala im na odmowę.
Szwedzki rząd obawia się nie tylko skutków ekonomicznych, ale i militarnych. Według szwedzkiego ministra obrony Petera Hultqvista projekt nie pozostanie bez wpływu na obronę Szwecji. W porcie Karlshamn, gdzie rozpoczną się prace związane z Nord Stream II, można odnotować wzmożoną aktywność rosyjskich statków. Kontrolują je szwedzkie służby.
Zgodę na przebieg nitki gazociągu przez swoje terytorium morskie powinna jeszcze wyrazić Dania. Jednak jak podaje portal EURACTIV, nawet w przypadku odmowy, budowa i tak się rozpocznie. Kraje zdecydują się wówczas na alternatywną trasę przebiegu.
Przedsiębiorstwo Nord Stream 2 (powołane jedynie celu budowy gazociągu) uznało zgodę Szwecji za kamień milowy w rozwoju projektu. W tym roku uzyskało już pozwolenia w Niemczech i Finlandii. Zezwolenia na budowę udzieliła także Federacja Rosyjska. Niezbędne w Rosji jest jeszcze pozwolenie „operacyjne”, jednak komentatorzy twierdzą, że nie będzie problemu z jego uzyskaniem.
Źródło: tvp.info / biznesalert.pl / euractiv.com
mjend