20 grudnia 2017

Jerozolima uznana za stolicę. Efekt herezji chrześcijańskiego syjonizmu?

(Binjamin Netanjahu i Donald Trump. FOT.REUTERS/Kevin Lamarque/FORUM)

Decyzja Donalda Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i zapowiedź przeniesieniu tam amerykańskiej ambasady to prawdziwy przełom. Prezydent USA odszedł od niechętnej Izraelowi polityki Baraka Obamy. Ku uciesze tak Żydów, jak i chrześcijańskich syjonistów.

 

Mówiąc o decyzji prezydenta Stanów Zjednoczonych, należy pamiętać, że amerykański Kongres już w 1995 roku przegłosował przeniesienie ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy. Pozwolił jednak prezydentom na opóźnianie realizacji tego wskazania w przypadku zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego. Z tej możliwości korzystali dotychczas wszyscy prezydenci. Aż do Donalda Trumpa.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ambasada w Jeruzalem a Arabowie

 

Sam Donald Trump mówił o swej decyzji, jako o uznaniu stanu faktycznego. Wszak Izrael posiada budynki rządowe właśnie w Jerozolimie i sprawuje de facto kontrolę nad nią od 1967 roku – wówczas to bowiem zdobył także wschodnią część miasta. W 1980 roku Izrael uznał zjednoczone Jeruzalem za swoją stolicę, ale mimo tego społeczność międzynarodowa traktuje w ten sposób Tel Awiw.

 

Ponadto Jerozolima to jedno z najświętszych miast dla muzułmanów. Część z nich widzi w niej przyszłą stolicę państwa palestyńskiego. Dlatego też Liga Arabska zdecydowała się potępić decyzję Donalda Trumpa. Swój niepokój wyraziły także Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Jordania. Rozpoczęły się protesty.

 

W komentarzach przewija się zatem konstatacja, że Stany Zjednoczone uznając Jerozolimę za stolicę Izraela szkodzą procesowi pokojowemu na Bliskim Wschodzie. To jawne opowiedzenie się za Izraelem oznacza bowiem rezygnację z pretendowania do roli neutralnego sędziego w izraelsko-palestyńskim sporze. Przed 2014 roku amerykanie moderowali wszak rozmowy z Izraelem. Wskazuje się także, że decyzja Donalda Trumpa doprowadziła do pogorszenia relacji sojuszniczych z zaprzyjaźnionymi państwami muzułmańskimi.

 

Po co zatem Donald Trump nakazał przenosiny ambasady do Jerozolimy? Otóż racjonalna odpowiedź brzmi: uczynił tak, gdyż jest politykiem demokratycznym. A jako taki musi liczyć się z opinią elektoratu. I kształtować ją w ten sposób, by zwyciężyć w wyborach.

 

Po myśli chrześcijańskich syjonistów

 

Uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela to wszak dobry sposób na „zapunktowanie” u chrześcijańskich syjonistów. Ci popierają bowiem to, co popiera sam Izrael. Widzą w tym szansę na Boże błogosławieństwo także dla siebie. Powołują się przy tym na słowa Boga zamieszczone w Księdze Rodzaju na temat Izraela: „Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12,3).

 

Syjoniści nie uznają teologii zastąpienia, a więc przekonania jakoby Kościół zastąpił Izrael w roli „narodu wybranego”. Twierdzą natomiast, że to Izrael nadal znajduje się w centrum historii. Czołowy chrześcijański syjonista, anglikański duchowny William Hechler, już w 1896 roku twierdził, że zgromadzenie się Żydów w rządzonej przez nich Jerozolimie umożliwi upragnioną Paruzję – ponowne przyjście Chrystusa.

 

Późniejsi chrześcijańscy syjoniści podzielają ten pogląd. Współczesny słynny tele-ewangelista Pat Robertson potwierdza, że powody poparcia wielu protestantów dla państwa Izrael wykraczają poza politykę. Ale ta też się liczy – Izrael pozostaje wszak postrzegany jako ostoja demokracji, praw człowieka, indywidualizmu i „wartości zachodnich”. Typowe rozumowanie neokonserwatystów. Ale u Pata Robertsona dochodzi do głosu coś więcej. – Musicie uświadomić sobie, że Bóg przemawiający do Mojżesza na Górze Synaj to nasz Bóg. Abraham, Izaak i Jakub to nasi duchowi patriarchowie. Jeremiasz, Ezechiel i Daniel to nasi prorocy – mówił chrześcijański syjonista w jednym ze swoich przemówień dostępnych na patrobertson.com. – Król Dawid, człowiek według serca Bożego to nasz bohater. Święte miasto Jeruzalem to nasza duchowa stolica. A kontynuacja żydowskiej suwerenności nad Ziemią Świętą to kolejny dowód dla nas, że Bóg biblijny istnieje, a jego słowo jest prawdziwe – dodał.

 

Według autora strony patrobertson.com świat znajduje się w stanie religijnej walki. Nie chodzi tu jednak o wojnę biedy z bogactwem ani nowoczesności ze starymi teoriami. Chodzi o wojnę między „księżycowym bóstwem Allahem”, a „Bogiem Biblii”, w jakiego wierzą żydzi i chrześcijanie.

 

Takie postrzeganie rzeczywistości jest niebezpieczne z dwóch powodów. Po pierwsze stanowi swego rodzaju dżihadyzm au rebours. Jako taki istotnie jest zagrożeniem dla światowego pokoju. Po drugie zaś wyolbrzymia związek chrześcijan i tej części żydów, którzy odrzucili Chrystusa. Tymczasem Bóg chrześcijan to Trójca Święta. Zwolennicy judaizmu rabinicznego uznają zaś jedynie Pierwszą Osobę Trójcy. A w dodatku Talmud uznają za ważniejszy od Tory.

 

To wszystko prawda, jednak z drugiej strony polityka obliczona na ugłaskiwanie muzułmanów również mija się z celem. Amerykański prezydent swoją decyzją dowiódł, że nie zamierza liczyć się z protestami świata islamskiego. Nie obchodzi go też polityczna poprawność. Wszak w kwestii Izraela lewaccy bojownicy walki z antysemityzmem potrafią zmieniać stanowisko o 180 stopni. Amerykański prezydent pokazał, że również ich zdanie nie jest dla niego istotne. To nie pierwsza i zapewne nie ostatnia niespodzianka, jaką Trump zafundował liberalnemu światu.

 

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie