18 sierpnia 2015

Jednomandatowa presja wyborcza

(Krystian Maj/FORUM )

Zbliżające się referendum dotyczące JOW daje organizacjom pozarządowym ogromną szansę na wzrost ich znaczenia względem świata polityki. 


Jednym z najperfidniejszych kłamstw, w które karzą nam wierzyć piewcy demokracji jest przekonanie, iż władza w tymże systemie politycznym należy do obywateli. Do rozpoznania fałszu zawartego w tym sloganie nie są konieczne bynajmniej pogłębione studia nad tym ustrojem. Wystarczy uważne przyglądnięcie się politycznej praktyce. Wciąż aktualnym zdaje się być pochodzący z czasów „słusznie minionych” żart, w którym na pytanie, co to jest koniak, pada odpowiedź, iż jest to ulubiony napój klasy robotniczej, który pije ona ustami swoich najlepszych przedstawicieli. Podobnie w demokracji rzecz ma się z „władzą” – parafrazując dowcip  – sprawuje ją lud rękami swych reprezentantów.

Wesprzyj nas już teraz!

Ważne, kto i jak liczy głosy

Udział w „sprawowaniu” władzy wraz z postępującą demokratyzacją świata polityki, w sposób tylko na pozór paradoksalny maleje. Z różnych, na pozór władczych gestów, tak zwanemu przeciętnemu Kowalskiemu pozostał akt wyborczy. Postawienie krzyżyka ma mu dać przekonanie o „suwerenności” obywatelskiej władzy…

Jednak w tym, wydawałoby się, kluczowym momencie, skryty za parawanem komisji wyborczej ów szary człowiek nie jest pozostawiony przez państwo samemu sobie, o nie! To, kogo wybierze, przynajmniej na razie pozostaje sprawą prywatną, jednak sposób, w jaki głos ów zostanie przekuty na poparcie dla poszczególnych ugrupowań stanowi już efekt żmudnego i skomplikowanego procesu liczenia.

Droga od krzyżyka w kratce do podziału mandatów jest bardzo długa i pełna zakrętów. Trudno się dziwić, iż my, Polacy szczególną atencją darzymy te wybory, w których nasze poparcie „trafia” bezpośrednio na konto danej osoby. Przykładem jest tu zarówno głosowanie na prezydenta kraju, jak i – po części – wyłanianie władz samorządowych.

Można zatem stwierdzić, iż obecna ordynacja proporcjonalna jest błędnym i szkodliwym mechanizmem wyłaniania władzy państwowej. Co więcej, jej długoletnie funkcjonowanie ma silnie negatywny wpływ na chęć angażowania się ludzi w politykę – niszczy bowiem społeczeństwo obywatelskie, a w ten sposób destrukcyjnie działa również na samo państwo. Wybory w systemie proporcjonalnym wygrywają bowiem partyjni funkcjonariusze układający listy wyborcze.

Co rozumiemy pod pojęciem społeczeństwa obywatelskiego? Zacytujmy definicję zawartą na stronie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej:

Społeczeństwo obywatelskie obejmuje w Polsce dwa obszary: obywatelską aktywność grupową – działalność organizacji pozarządowych, wspólnot lokalnych i samorządowych, nieformalnych grup i ruchów społecznych oraz świadomość obywatelską Polaków.

Można je rozumieć między innymi jako przestrzeń rozciągającą się między rodziną, państwem i rynkiem, w której  działają oddolne organizacje społeczne. W tej przestrzeni obywatele prowadzą wolną debatę, która prowadzi do wypracowania rozwiązań społecznych, które można następnie traktować jako dobro wspólne.


Szansa dla oddolnych organizacji

Konieczne w realizacji tak rozumianego konceptu teoretycznego s.o. okazują się organizacje tzw. trzeciego sektora. Są one „nie tylko wzmocnieniem   i urzeczywistnienie prawa obywateli do uczestnictwa w życiu publicznym, ale również umożliwiają właściwe wypełnianie ról społecznych oraz samorealizację we wszystkich sferach życia” – czytamy na stronie mpips.gov.pl.

Pomijając w tym momencie wszelkie krytyczne uwagi dotyczące istoty systemu demokratycznego, trzeba skonstatować, iż niebagatelną wartość dla organizacji pozarządowych ma wpływ na osoby ustalające – by posłużyć się nomenklaturą sportową – reguły gry. Nawet najlepiej zorganizowane stowarzyszenia czy inne inicjowane oddolnie organizacje społeczne mogą łatwo roztrzaskać się o rafy niesprzyjających politycznych uwarunkowań.

Zbliżające się referendum daje organizacjom pozarządowym ogromną szansę na wzrost ich znaczenia względem świata polityki. 

Pod skrótem JOW kryje się pojęcie Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Jest to sposób wybierania reprezentantów (np. posłów), według zasady: „pierwszy na mecie bierze wszystko”, w tym wypadku mandat. Dostaje go kandydat, który uzyskał najwięcej głosów w danym okręgu wyborczym. Zmodyfikowane wersje systemu zakładają na przykład możliwość, że mandat otrzymują dwaj/trzej/czterej kandydaci, którzy zgromadzili największe poparcie. Jeżeli na jeden okręg przypada jeden mandat, zwycięzcą jest osoba, która otrzymała najwięcej głosów.

 

W Polsce system JOW stosuje się przy wyborach do Senatu, a także do samorządów, w gminach niebędących miastami na prawie powiatu. Biorąc pod uwagę państwa europejskie JOW-y są elementem systemu wyborczego Wielkiej Brytanii oraz Francji. Na terenie Niemiec stosuje się ordynację mieszaną, większościowo-proporcjonalną.

 

JOW w liczbach

Polska podzielona jest na 460 jednomandatowych okręgów wyborczych, co przy obecnej liczbie mieszkańców powoduje, iż jednego posła wybiera około 67 tys. wyborców.

Skutkuje to m. in. możliwością bezpośredniego dotarcia kandydatów do wyborcy, bez pośrednictwa mediów. Kontakt na odcinku poseł-głosujący może również odbywać się z pominięciem pośredników, co wymusza społeczną odpowiedzialność parlamentarzysty. 

Widać wyraźnie, nawet tylko przy tak pobieżnej analizie, iż wprowadzenie JOW da do ręki organizacjom pozarządowym nie tylko potężne narzędzie kontrolne, ale także niebagatelny wpływ na decyzje podejmowane przez wybranych w trakcie kadencji. Cieszące się zaufaniem szerokich kręgów wyborców instytucje trzeciego sektora będą mogły nie tylko kreować „swoich” kandydatów, a także oferować poparcie w zamian za zaangażowanie się przyszłego posła w realizację ich celów statutowych. JOW wprowadzają, jak wyżej już zostało zasygnalizowane, nową jakość kontroli wybranych polityków. Zachowanie posła jest bowiem na bieżąco monitorowane przez np. zorganizowanych w pozarządowej strukturze wyborców, co mobilizuje polityka do pozytywnych zachowań, będących warunkiem poparcia w następnych wyborach.

Oczywiście, upatrywanie w JOW remedium na wszelkiego rodzaju choroby, które infekują życie polityczne w Polsce, byłoby błędem. Kluczem do rzetelnego zdiagnozowania tej sytuacji jest spojrzenie na nią przez pryzmat zasad życia społecznego wywodzących się z chrześcijańskiego dziedzictwa Polski i Europy. To w odejściu od zasad moralnych opartych na prawie naturalnym i bałwochwalczego „ubóstwienia” demokracji tkwi praźródło zepsucia. Można jednak, korzystając z rozumu i kierując się dobrą wolą próbować, tymczasowo rzecz jasna, poprawiać system, w którym przyszło nam żyć. Presja wywierana na tzw. naszych przedstawicieli musi być silna na tyle, by nie mogła być – choćby z czystego wyrachowania – bagatelizowana.

Pomocne mogłoby okazać się tu wprowadzenie JOW, ku pożytkowi chociażby stowarzyszeń skupiających ludzi broniących zdrowego rozsądku i zasad przyzwoitości w życiu publicznym. Z ich głosem wybrany w taki sposób poseł będzie musiał się liczyć!

 


Łukasz Karpiel




Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie