7 marca 2013

Chippendalesi, rewolucje i Dzień Kobiet

(Mężczyźni do rodzenia, kobiety na budowę! Manifa 2011. Fot. Łukasz Sokół/Forum)

Coroczny festiwal „Rewolucje kobiet”, poprzedzający feministyczny zlot czarownic wdzięcznie nazywany „Manifą”, dobiega końca. W ramach świętowania Dnia Kobiet płeć piękna może też przebierać w ofertach męskich striptizów, zrobić sobie rozbieraną sesję zdjęciową po preferencyjnych cenach, czy popatrzeć na panów biegających na szpilkach.

 

Męskie striptizy – coraz bardziej popularne w gronach wyzwolonych pań – są już od paru lat „niewinnym” dodatkiem do rożnych okolicznościowych imprez serwowanych często kobietom przez kobiety. Przybyła do nas z zachodu moda na oglądanie rozbierających się facetów, traktowana zapewne przez środowiska feministyczne jako przejaw „równości płci” ma się coraz lepiej. Dlatego też coraz więcej lokali, pubów, dyskotek, wynajmuje striptizerów, zwłaszcza na „ten jedyny dzień w roku”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

A ofert naprawdę nie brakuje. Kompleksową organizacją Dnia Kobiet na imprezach firmowych, klubowych i prywatnych zajmuje się coraz więcej firm eventowych. W pakiecie jednej z nich znajdziemy między innymi: występ Elvisa, Michael Jackson Show, pokazy tańca breakdance, tematyczne pokazy tańca erotycznego w różnych strojach i konfiguracjach, wynajem tancerzy erotycznych i chippendales, specjalne upominki dla Pań i wiele innych, hmmm… atrakcji.

 

Tendencja widoczna jest również wśród właścicieli pubów i klubów. W samej Warszawie w przynajmniej parunastu miejscach można popatrzeć na tańczących solo i w grupach panów, którzy za jedyne 10 zł płacone przy wejściu do lokalu, rozbiorą się w rytm odpowiedniej muzyki i ukażą świętującym paniom swoje obnażone ciała. „Od razu widać że coraz większymi krokami zbliża się Dzień Kobiet” – czytamy na stronie jednego z gorzowskich  pubów, w którym 9 marca odbędzie się striptiz dla Pań, a „swoje wdzięki zaprezentują panowie z grupy BestMen”. Żeby było ciekawiej, coraz częściej w ramach prezentu oferuje się kobietom rozbierane sesje zdjęciowe, gdzie albo kuszą niższe niż zazwyczaj ceny, albo też gratisowe fotografie dodawane do kompletu.

 

Cóż.. Kiedyś goździki, pończochy, kawa, dziś gratisowe drinki, gratisowe fotografie nagiego ciała, chippendalesi i feministyczne rewolucje.

  

Preludium do Manify

 

O determinacji środowisk genderowych i feministycznych w stawianiu świata na głowie świadczy coraz bogatszy – na papierze – program warszawskiego festiwalu „Rewolucje kobiet”, epatującego feministyczną propagandą. Organizowany przez Porozumienie Kobiet 8 Marca, po raz czwarty już stanowił preludium do corocznej Manify. Przez dwa tygodnie oferowano kobietom wydarzenia na wyrost opisywane jako kulturalne, genderowe pogadanki o teologii feministycznej i jej miejscu w świecie, filmy i sztuki teatralne, wieczorki z prozą „kobiecą”. Specjalnie na potrzeby festiwalu swoje sceny udostępniły teatry, na deskach których nie zabrakło gwiazd, a na afisze weszły sztuki Czechowa, Worcella.

 

Skuszone lewacką propagandą panie mogły też… pograć w piłkę, wziąć udział w warsztatach majsterkowania, nauczyć się tworzenia komiksów, zapisać na kursy gry w piłkarzyki, wspólnie malować fikuśne transparenty na Manifę, słuchać wykładów o kobiecej seksualności i wygrać erotyczne gadżety. Zaproszenie do świata bez mężczyzn? Reżyserka „Seksmisji” była prorokinią!

  

Jaką to „kulturę” oferują kobietom feministki? Już pierwszego dnia trwania festiwalu mogliśmy wybrać się w Warszawie na wystawę prac „Agnieszki Anny” zatytułowaną „Sekret”, o którym sama artystka – „szukająca i nadająca nowe znaczenia przedmiotom” – pisała, iż: „W prezentowanych pracach wykorzystuję stare gazety, pordzewiałe metalowe elementy, tkaninę i drewno. Zamknięcie ich w formie dziecięcego korpusu, jest pretekstem do ponownego odkrycia, wyciągnięcia, do przyjrzenia się im w świetle dziennym”.

 

Zarówno urodziny, jak i sam start Festiwalu, były obchodzone hucznie. Kabarety, występy, didżejki, loterie z wibratorami i odpowiednie stroje („Dziewczyno, przyjdź jako Rudolf Valentino! Mężczyzno, bądź raz Messalką… lub Messaliną! Przebierz się za płeć przeciwną i przenieś w przeszłość”) zapowiadały zabawę w klimacie berlińskiej Love Parade.

 

W niewoli sterotypów

 

Równe traktowanie, równouprawnienie, wyzbycie się przez społeczeństwa stereotypowego podchodzenia do kobiet, jako „kur domowych” czy „głupszych od mężczyzn”: wszystko o co ponoć  walczą feministki nijak ma się do tego, co tak naprawdę oferowały w swoim własnym, autorskim projekcie skierowanym do tych właśnie – ponoć poniewieranych przez stereotypy i szowinizm – kobiet.

 

Wystawy dzieł sztuki na które zapraszały, okazały się przeważnie amatorskimi kolażami z pogniecionych papierów, szkła i drutów.

 

Spektakl „Grubasy” – to szmirowate przedsięwzięcie z udziałem wyłonionych podczas castingu dziewięciu osób z nadwagą, które „swoją obecnością i poprzez swoje ciało mierzą się (…) z doświadczeniem inności, wykluczenia oraz samokontroli. Odkrywają to, co współczesne kanony piękna nakazują zasłaniać”. Epatowanie słabościami zamiast mierzenia się z nimi? Świetny sposób na utrwalenie kompleksów!

 

Niby można było posłuchać wykładu – ale wyszła z niego pseudonaukowa pogadanka pod tytułem „Gender a rodzicielstwo”, której autorka przekonuje: „po porodzie to już nie biologia determinuje, jak wypełniamy nasze role rodzicielskie, ale kultura. Nasze wyobrażenia o tym kim jest i co robi “matka” i “ojciec” to bardziej twory społeczne, niż obiektywne określenia na osoby sprawujące opiekę nad potomstwem”. Bardzo proszę, oto gotowe uzasadnienie dla projektu ustawy o adopcji dzieci przez homoseksualistów. W projektach ustaw nie ma mowy o adopcji? Spokojnie, najpierw trzeba przygotować grunt. Poczekajmy kilka lat.

 

Niby wreszcie zapowiadano konkurs i loterię – ale do wygrania zaoferowano erotyczne gadżety, wibratory, kulki – przedmioty upokarzające kobietę.

 

Propozycja lewaczek budzi zażenowanie, politowanie i narzucający się postulat: niech te kobiety ktoś wreszcie przytuli! O co chodzi feministkom z tego typu projektami? Czy naprawdę tak im zależy na udowadnianiu, że nie mają nic mądrego ani do powiedzenia ani do pokazania i że uwielbiają marnować czas na zawracanie Wisły kijem? Próżno pytać.

 

Wbrew temu co twierdzą, feministki same lubują się właśnie w powielaniu stereotypów. Próbując „uwalniać” kobiety z utrwalonych tradycyjnie ról społecznych, wpychają je w inne, tym razem jednak niezgodne z naturalnymi predyspozycjami. Oglądanie striptizu i przebieranie się za mężczyznę sposobem na kobiece szczęście? Brrr, to ja już wolę „męski szowinizm”!

 

Magdalena Żuraw

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie