8 września 2012

Czy zapłodnienie in vitro w Polsce jest legalne?

Zdaje się nam, że jeśli procedury in vitro nie zostały wyraźnie zakazane przez prawo polskie, to znaczy, że są legalne. Jednak problem polega na tym, że choć tak zwane zapłodnienie in vitro jako cała procedura zapłodnienia pozaustrojowego nie została opisana w prawie, to poszczególne momenty tej procedury podpadają pod przepisy od dawna obowiązujące. Stare prawo obejmuje nową i zmienną rzeczywistość.

 

Gdy następowała rewolucja cyfrowa związana z rozwojem komputerów osobistych i Internetu, niektórzy amerykańscy prawnicy pytali, czy jest sens tworzyć nowe prawo, skoro te nowe zjawiska można oceniać w tradycyjnych kategoriach prawa rzeczowego i autorskiego. Ukuta została figura retoryczna „law of the horse”, „prawo konia”, mająca obrazować absurdalność pomysłu, by do uregulowania każdego przedmiotu własności pisać nowa ustawę.

Wesprzyj nas już teraz!

 

I tak, o ile postępowanie z komórkami rozrodczymi (ich pobieranie, przechowywanie i manipulowanie nimi) reguluje ustawa transplantacyjna dotycząca tkanek, o tyle postępowanie z zarodkami regulują normy odnoszące się do traktowania ludzi, na czele z Konstytucją RP. Ustawa zasadnicza w Art. 38 stanowi, że Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia, zaś w Art. 39 zakazuje eksperymentowania na ludziach, chyba, że sami dobrowolnie wyrażą na to zgodę. Art. 68 ust. 3 Konstytucji zobowiązuje władze publiczne do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, natomiast Art. 72 deklaruje, że Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka.

 

Jednak człowiek, który doprowadził do rozdzielenia poczęcia od aktu seksualnego pyta się, czy zarodek ludzki to aby na pewno człowiek? Dramat polega na tym, że nieludzki akt tego rozdzielenia udał się i człowiek stracił rezon, w istocie stracił pewność siebie jako człowiek. Teraz, stojąc nad obnażonym embrionem w szkle probówki, pyta chyba o własne człowieczeństwo, gdy głośno wątpi w człowieczeństwo embrionu. Na tak postawione pytanie odpowiada się zasadnie, że jeśli nie człowiek, to co? Kurczak?

 

Trybunał Konstytucyjny miał okazję kilkakrotnie roztrząsać wątpliwości co do granic ochrony życia ludzkiego. I niezmiennie konkludował, że wszelkie światopoglądowe lub naukowe wątpliwości muszą być rozstrzygane na rzecz ochrony życia, zgodnie z regułą in dubio – pro vita humana (sprawy: U8/90, U1/92, W16/92, K26/96, K14/03). Jeśli tak, to wszelkie ograniczenia zasadniczej, pełnej i bezwarunkowej ochrony życia ludzkiego muszą wynikać z ustawy. Tymczasem nie istnieją takie ograniczenia prawne, które odmawiałyby dzieciom poczętym i przechowywanym w warunkach laboratoryjnych ochrony ich życia, godności i zdrowia. Według polskiego prawa nie wolno więc przeprowadzać eksperymentów na dzieciach w probówce, nie wolno ich traktować przedmiotowo, nie wolno ich zabijać ani handlować nimi. Takich czynów wyraźnie zakazuje prawo karne.

 

Czemu więc pisze się nowe „prawo konia” dla zapłodnienia pozaustrojowego? Czy każdy aspekt procedury in vitro musi być poddany nowemu prawu, nawet jeśli dotyczy dobrze znanej nam rzeczywistości płodzenia dzieci? Taki zabieg legislacyjny oznacza w sposób jednoznaczny, że mamy do czynienia z czymś całkowicie nowym, nie przystającym do starego prawa. Czy dzieci poczęte poza matczynym łonem to już nie „dzieci poczęte”, z którymi poznaliśmy się, gdy wprowadzano prawo konia dla „aborcji” (czegoś zupełnie odmiennego od zabójstwa)?

 

Znamienne jest samo określenie „dziecko z probówki”, które kojarzy się z jakimś „deus ex machina”. Tymczasem powinno się mówić prawdziwie o dziecku już w probówce, a nie dopiero potem, jako o dziecku z probówki pochodzącym. Nie chcemy sobie uświadomić do końca tego, że Bóg pozwolił nam nawet na to, abyśmy przechowywali nasze potomstwo w szkle, tam na nim eksperymentowali i z zimną krwią selekcjonowali. Być może jest tak dlatego, że czujemy, iż choć Bóg to dopuścił, to nasza własna natura może nam nie wybaczyć. Przestraszyliśmy się chyba tego. Mówimy więc o embrionie, zarodku, zygocie.

 

My, dopuszczający powoli do myśli poddanie się zabiegowi zapłodnienia w laboratorium, mówimy o „dzieciach z probówki”. Nie chcemy wiedzieć o środkach do celu, interesuje nas efekt: by było chciane i zdrowo się chowało. Nie mam jednak wątpliwości, że wśród personelu medycznego, w ośrodkach wykonujących te zabiegi oznacza się poszczególne dzieci w probówkach numerami – das ist praktisch. A tak niewiele czasu minęło…

 

Dr Olgierd Pankiewicz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie