„Rewolucja kulturowa nie jest żadnym spontanicznym, oddolnym buntem. Widać to dobrze w sferze kultury masowej, edukacji, ale też polityki społecznej UE”, pisze na łamach tygodnika „Gazeta Polska” Jan Pospieszalski.
Twórca i prowadzący program „Warto Rozmawiać” przypomina na czym polegała „spontaniczność” tzw. strajków klimatycznych, jakie w ostatnim czasie miały miejsce w Polsce i Europie. W wielu przypadkach nie było to oddolne działanie polskiej młodzieży, tylko odgórny nakaz nauczycieli i dyrektorów szkół. „Przecież słowo strajk oznacza bunt przeciwko niesprawiedliwości władzy – tymczasem ten strajk narzuca szkolna władza, a uczestnictwo jest obowiązkowe”, wskazuje.
Wesprzyj nas już teraz!
Innym przykładem „sterowanej spontaniczności” są przepełnione nienawiścią do Kościoła i wyznawców Chrystusa bluźniercze spektakle teatralne promujące deprawację i krytykujące rodzinę. Podobnie jest z produkcjami filmowymi, literaturą i innymi formami sztuki. Pospieszalski zwraca uwagę, że na największe pieniądze i największe uznanie mogą liczyć „dzieła” promujące antykulturę i antywartości.
„Cała ta rzekomo wolnościowa, światopoglądowa rewolucja narzucona jest odgórnie, często z użyciem siły, co czyni ją zaprzeczeniem wolności”, podkreśla Jan Pospieszalski.
W ocenie publicysty w powyższe standardy wpisuje się wypowiedź RPO Adama Bodnara, który stwierdził, że „rodzice, którzy odmawiają posyłania dzieci na tzw. lekcje antydyskryminacyjne, przekraczają swoje uprawnienia”. Jak dodaje „na razie jeszcze w Polsce nie odbiera się dzieci niepokornym rodzicom”, ale jeśli rewolucja antykultury nadal będzie napierać, to prawdopodobnie obudzimy się w świecie będącym kalką zdemoralizowanego Zachodu.
Źródło: tygodnik „Gazeta Polska”
TK