18 marca 2020

Polska gospodarka zachoruje, czyli o wpływie koronawirusa na nasze portfele [OPINIA]

(źródło: pixabay.com)

Koronawirus grozi nie tylko zdrowiu Polaków, lecz również naszej gospodarce. Począwszy od spadków na giełdzie, na widmie bezrobocia skończywszy. Wśród licznych przegranych pojawiają się jednak branże liczące na zyski w obliczu koronaproblemów.

 

Prezydent i premier zapowiedzieli w środę pakiet pomocowy dla polskiej gospodarki o wartości około 212 miliardów złotych. Prezydent Andrzej Duda zapowiedział odroczenie płatności ZUS oraz możliwość rozłożenia zaległej spłaty na raty. Z kolei Mateusz Morawiecki zapowiedział również pokrywanie wynagrodzenia pracowników u pracodawców objętych pakietem. Pomoc ma wynieść do 40 procent, lecz nie więcej niż średnia krajowa. Mówił też o walce z zawyżonymi cenami. To ostatnie może budzić niepokój – wszak niższe ceny to mniejsza zachęta dla producentów szczególnie popularnych dóbr. Jak szybko program wejdzie w życie? Tego na razie nie wiemy. Jednak prezydent zaapelował, by ministrowie przygotowali ustawy w oparciu o program do końca tygodnia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Na wieści o dotarciu choroby do Polski i związane z tym trudności w szybkim tempie zareagowała giełda. Skupiający największe firmy indeks WIG 20 w poniedziałek 16 marca znalazł się przez pewien czas poniżej poziomu kryzysu finansowego z 2008 roku. Portal Bankier.pl wskazywał wręcz na najgorszy dzień w dziejach warszawskiego parkietu. Nie wszystkie jednak spółki tracą – kryzys koronawirusowy przyciąga inwestorów do niektórych z nich. Na przykład między 17 lutego a 17 marca znaczący wzrost odnotowała spółka „Makarony Polskie”. To zapewne skutek przekonania inwestorów o zwiększonym popycie na względnie trwałą żywność. Ludzie przygotowujący zapasy to większe zyski dla firmy i potencjalnie wyższa dywidenda dla akcjonariuszy. Oczywiście, dotychczasowe wzrosty nie oznaczają, że spółka wciąż będzie odnotowywać zyski. We wtorek i środę do południa sytuacja na GPW okazuje się już lepsza.

 

Warto odnotować, że włodarze giełdy nie wykluczają nawet jej zamknięcia. „Nie możemy (…) wykluczyć, iż w sytuacji globalnego kryzysu, a w konsekwencji czasowego zaprzestania działalności przez członków giełdy, konieczne będzie również zawieszanie notowań. Giełda będzie tutaj kierować się wewnętrznymi procedurami i regulacjami. Jako moment rozpoczęcia procesu decyzyjnego w takiej sytuacji przyjęty został 30-procentowy próg zaprzestania udziału uczestników w sesji giełdowej mierzony ich udziałem w obrotach” — czytamy w komunikacie Giełdy Papierów Wartościowych autorstwa Dariusza Kułakowskiego, wiceprezesa do spraw informatyki. To jednak raczej plan awaryjny. Związani z giełdą rozmówcy „Pulsu Biznesu” twierdzą bowiem, że giełda upora się z problemami.

 

Kto najbardziej straci?

Wśród branż, które szczególnie dotknie kryzys, z pewnością znajduje się turystyka. Częściowo z powodu odgórnych ograniczeń w przyjmowaniu gości z zagranicy, po części zaś z racji obaw Polaków dotyczących samych wyjazdów za granicę. Lęki te potrwają zapewne dłużej niż rządowe ograniczenia. Nas szczęście jednak – jak na bankier.pl zauważa Michał Żuławiński – „pewne pocieszenie stanowić może to, że turystyka w Polsce nie jest tak istotną częścią gospodarki jak we Włoszech, Hiszpanii, Grecji czy biedniejszych krajach utrzymujących się z turystów z Zachodu. W skali całego świata już teraz straty są bowiem szacowane na dziesiątki miliardów dolarów”.

 

Pokrewne zjawisko, co w turystyce, dostrzegamy w przypadku transportu. Ludzie zostający w domach nie korzystają z autokarów, pociągów et cetera. Zmiany na niekorzyść branży są tu gigantyczne. Według Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych (PSPA), ruch w branży spadł aż o 97 procent. Odcięcie krajów od siebie poskutkuje również spadkiem ruchu samochodów ciężarowych.

 

Pewne trudności dotykają też pracowników produkcji, którzy nie mogą sobie pozwolić na pracę zdalną. Jednak, co oczywiste, skutki kryzysu dotykają również ich. Choroby, konieczność opieki nad dziećmi ze zwolnionych szkół i przedszkoli – to wszystko ich nie omija. Ich nieobecność w pracy może tymczasem doprowadzić do zmniejszenia ilości żywności i utrudnieniu w jej dostawach. Zresztą pracownicy ci mają powody do niepokoju. O możliwości zwolnień mówił w zawoalowany sposób prezes Indykpolu Piotr Kulikowski w rozmowie z „Pulsem Biznesu”. Zwrócił uwagę, że za rok bezrobocie wzrośnie w porównaniu z obecną sytuacją. Nic w tym dziwnego – kryzys firm oznacza zmniejszenie ich dochodów, a w perspektywie również zmniejszenie środków na wynagrodzenia.

 

Odnotujmy, że widmo szybkiego nadejścia kryzysu na rynku pracy do niedawna zdawało się obce Polakom. W telewizji pokazywano zwolnienia w… urzędach pracy, do Rzeczypospolitej zjeżdżali się Ukraińcy, a firmy prześcigały się w oferowaniu potencjalnym pracownikom coraz to wymyślniejszych benefitów. To jednak „se ne wrati”. W każdym razie nie prędko.

 

Z pewnością kryzys odczują także branże, których działalność ograniczył rząd. Na przykład restauracje, zmuszone do dostarczania dań. W tarapaty popadną też drobne przedsiębiorstwa, szczególnie te świadczące usługi niekonieczne do przeżycia – na przykład fryzjerzy. Narodowa kwarantanna wraz z potrzebą oszczędności doprowadzi zapewne do zmniejszenia zapotrzebowania na ich usługi. W efekcie pojawią się problemy z podatkami, składkami ZUS czy wynagrodzeniem dla pracowników. Dla drobnych działających z miesiąca na miesiąc firm dwutygodniowa (a może i dłuższa!) przerwa oznacza widmo bankructwa. Pewną pomocą okaże się tu pakiet pomocowy rządu.

 

Co zrobi państwo?

Stosowne plany przedstawił również Narodowy Bank Polski. Jego zarząd zapowiedział rozwój polityki finansowej służącej pokonaniu skutków obecnego kryzysu. Jedna z nich to skup obligacji skarbowych. To klasyczny środek służący zwiększeniu pieniądza na rynku. Bank centralny skupując papiery wartościowe, dostarcza dodatkowej gotówki, tymczasowo przyczyniając się do wzrostu popytu. Podobny skutek odniesie skup obligacji repo przez bank centralny. Chodzi tu o zakup papierów wartościowych od banków prywatnych, przy zobowiązaniu do ich sprzedania w określonym terminie i po określonej cenie. To de facto krótkoterminowa pożyczka. Po trzecie zaś Narodowy Bank Polski zapowiedział wprowadzenie „kredytu wekslowego” dla banków komercyjnych. Oznacza to, że łatwiej im będzie uzyskać pożyczkę od NBP. Pożyczki te posłużą następnie do udzielania kredytów (także inwestycyjnych) osobom fizycznym i firmom.

 

Zarząd NBP przedstawił także swe rekomendacje dla Rady Polityki Pieniężnej. Rekomenduje obniżenie stóp procentowych (niższe stopy mają przynieść skutek w postaci tańszych kredytów), a także zmniejszenie stopy rezerwy obowiązkowej (w uproszczeniu – poziomu gotówki, jaką muszą przechowywać banki prywatne). W efekcie już we wtorek Narodowy Bank Polski zdecydował się na obniżkę stóp procentowych. Najważniejsza z nich (referencyjna) spadnie o około pół punktu procentowego. To zachęci do kredytów i inwestycji, choć również pogłębi problem i tak wysokiej inflacji.

 

Rozsądnie brzmią także zalecenia zarządu NBP dla władz – zmniejszenie obciążeń publicznoprawnych (podatki, składki) dla przedsiębiorców i rekompensata za nieobecność pracowników. Jak wskazuje środowa konferencja, część z tych rozwiązań prawdopodobnie wejdzie w życie.

 

Na koniec zauważmy, że z drugiej strony – jak to zwykle bywa – pojawią się także wygrani kryzysu. Chodzi tu o firmy produkujące maseczki czy szerzej – branżę medyczną. Pozytywne skutki może również odczuć branża IT, choć w tym przypadku sprawa wydaje się bardziej skomplikowana. Jak bowiem zauważa Michał Żuławiński, rozwój sytuacji zależy od tego, jaki efekt przeważy – pęd do pracy zdalnej i spędzania czasu przed ekranem czy też troska o produkty pierwszej potrzeby (do których na przykład gry komputerowe nie należą). Faktem jest jednak, że w ostatnich dniach platforma „gamingowa” Steam odnotowała znaczny wzrost zainteresowania (20 milionów graczy jednocześnie). Skorzystają też kredytobiorcy. Jak podaje „Business Insider”, „przy kredycie 300 tys. zł na 25 lat z ratą stałą, średnia rata spadnie o 80 zł miesięcznie”. Firmy i osoby zyskujące na koronawirusie stanowią jednak raczej „wyjątki potwierdzające regułę”. Jedno wydaje się pewne. 2020 roku nie okaże się łatwy dla naszej gospodarki.

 

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 153 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram