8 listopada 2017

Jakie są skutki „synowskiego napomnienia”? Odpowiada znany filozof

(fot. William Pearce / flickr)

Correctio filialis, czyli list podpisany przez ponad 60 duchownych i teologów okazał się być sukcesem. Co prawda poruszane w nim zagadnienia nie zostały oficjalne rozstrzygnięte przez Stolicę Apostolską, niemniej sama inicjatywa udowodniła, że szeroko rozumiane środowiska konserwatywne potrafią współdziałać na rzecz dobra Kościoła i obrony wiary.

 

Taką myśl wyraził filozof Joseph Shaw na łamach LifeSiteNews. Odniósł się w ten sposób do krytyki wyrażonej przez Charlesa Collinsa. – Zamiast przedstawiać zjednoczony front przed papieżem, synowskie napomnienie uwypukliło różnice pomiędzy konserwatystami w Kościele za pontyfikatu Franciszka. Są pewni, że Amoris laetitia należy odczytywać w sposób niezmieniający praktyki Kościoła co do etyki seksualnej i stanowiska w sprawie Komunii dla rozwiedzionych będących są w ponownych związkach małżeńskich – stwierdził publicysta amerykańskiego „Crux”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z tego typu oceną kategorycznie nie zgadza się Joseph Shaw. – Celem Correctio filialis nie była kumulacja wsparcia dla samego dokumentu. Celem było podniesienie poziomu debaty wokół Amoris laetitia i zachęcenie tych, którzy mają wątpliwości co do liberalnej interpretacji Amoris, by zabrali głos. Podczas gdy w przeddzień publikacji Correctio zastanawiałem się, czy sygnatariusze będą w stanie pokazać potem publicznie swoje twarze, obecnie znajduję się w towarzystwie całej listy wybitnych postaci. Coś ważnego się zmieniło – napisał filozof.

 

Zdaniem Shaw’a jest rzeczą niespotykaną, by kilkudziesięciu uczonych jednomyślnie złożyło swoje podpisy pod jakimkolwiek 25-stronicowym komentarzem teologicznym na jakikolwiek temat. – Nauczyciele akademiccy spędzają swe życie używając własnych słów, by wyrazić zniuansowane stanowiska i pobudzając do otwartej różnicy zdań. Jednak różnice pomiędzy tymi, którzy podpisali Correctio, a tymi, którzy narazili swoją reputację na szwank, by skrytykować liberalną interpretację Amoris laetitia przy użyciu własnych słów, z trudem można określić jako pocieszającą dla rzeczników takiej interpretacji, gdyż pokazują one właśnie szerokie spektrum koalicji przeciwko nim – przekonywał Joseph Shaw.

 

Tłumacząc niespotykany sukces Correctio familiaris angielski filozof wyjaśnił, że w odróżnieniu od liberalnych katolików zgromadzenie tak wielkiego grona uczonych o konserwatywnych poglądach jest rzeczą o wiele trudniejszą. – Dużo łatwiej jest zebrać koalicję przeciwko czemuś niż za czymś, a to tłumaczy, dlaczego postępowcy często okazują się bardziej zjednoczeni niż konserwatyści. Cóż, w tym przypadku jest wręcz przeciwnie. Postępowcy próbują czegoś bronić, bezsprzecznie czegoś niejasnego, a krytyka tego napływa z coraz szerszych kręgów – twierdzi uczony.

 

Przykładem potwierdzającym prawdziwość stawianej przez filozofa tezy może być przykład dr. Gregory’ego Popcaka, znanego do tej pory z reprezentowania „soft-konserwatywnego”, flirtującego z mainstreamowym establishmentem, środowiska katolików. W pewnym momencie zaskoczył on całe zachodnie środowisko katolickie swoją chłodną reakcją na krytykę Correctio. – Diakonie Billu, nie wątpię, że jesteś dobrym i wiernym człowiekiem. Jestem też całkowicie pewny, że Twoje intencje są dobre, ale wzywam Cię do skruchy z powodu stadium początkowego klerykalizmu, który infekuje twoje stanowisko poglądem, że jedyne możliwe wytłumaczenie faktu, iż ktoś prosi papieża Franciszka o wyjaśnienie rozdziału VIII AL, to dziecinny upór. Wzywam Ciebie i innych Tobie podobnych, by wyrazili skruchę z powodu myśli, że nie powinno się uwzględniać głosów tysięcy ludzi, godnie zmagających się, by żyć w zgodzie z Ewangelią w swoich trudnych okolicznościach małżeńskich – pisał wówczas autor popularnych książek na temat rodziny.

 

Zdaniem Josepha Shaw’a postawa Popcaka i jemu podobnych katolików jest o tyle godna podziwu, iż do tej pory całą swoją reputację budowali na niekwestionowaniu działań Stolicy Apostolskiej, nawet w obliczu zamętu. Jednak tym razem coś się zmieniło. Co to było? – Postępowcy nie mają pojęcia, jakie siły uwolnili. Zapędzili tych dobrych ludzi do narożnika. Sięgnęli do ich niepodlegających dyskusji zasad. Zrezygnować z nierozerwalności małżeństwa, wpływu grzechu śmiertelnego na życie w łasce i ze wszystkich innych rzeczy, jakie postępowcy podważają, byłoby czymś gorszym, niż utrata ich karier, reputacji czy środków do życia. Rzeczywistość tę można wytłumaczyć albo pod względem psychologii człowieka, albo pod względem wiary nadprzyrodzonej. Jednak nie ma znaczenia, czy wolicie myśleć o tym, jako czymś dotyczącym całej ich samoświadomości jako katolików, czy tym, czego ich wiara po prostu nie pozwoli im zrobić, doszli do kresu swej wytrzymałości – wyjaśnił filozof. 

 

 

 

 

Źródło: LifeSiteNews

Tłum. Jan J. Franczak

Opr. om

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram