15 czerwca 2018

Jak zostać „fajnym gościem z problemami”? O fenomenie kolumbijskiego „Narcosa”

(Pablo Escobar fot. You Tube / Netflix)

Pablo Escobar – niegdyś jeden z najpotężniejszych baronów narkotykowych świata; człowiek posiadający większe wpływy niż niejeden polityk i posiadający prywatną armię liczącą więcej „żołnierzy” niż wojska niejednego średniej wielkości kraju; pan życia i śmierci i jednocześnie… jedna z najbardziej rozpoznawanych i najbardziej eksponowanych „ikon pop-kultury”. Jak to się stało, że życie człowieka mającego na sumieniu los milionów ludzi stało się jednym z ulubionych tematów filmowych i literackich, a związane z nim produkcje biją rekordy popularności?

 

Kilkanaście książek, kilkadziesiąt produkcji filmowych i telewizyjnych, tysiące internetowych memów. Narkotykowy boss po latach ponownie wrócił na szczyt i dzisiaj jego twarz jest bardziej rozpoznawalna niż wizerunek Lucka Skywalkera z kultowych „Gwiezdnych Wojen”. Tym razem jednak Escobar nie jest przedstawiany jako „szara eminencja”, której „imienia się nie wypowiada”, tylko jako człowiek „z krwi i kości”, a konkretnie bezwzględny gangster o duszy romantyka.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pablo Escobar, a raczej to jak jest obecnie przedstawiany i kreowany, to najlepszy przykład ideologii panującej we współczesnej kulturze globalnej. Ideologii doszczętnie przesiąkniętej relatywizmem moralnym, w ramach czego nastąpiło niemal całkowite wyeliminowanie z filmów, seriali, spektakli teatralnych, książek, komiksów etc. bohaterów jednoznacznie dobrych oraz jednoznacznie złych, jakich mieliśmy m.in. w klasycznych westernach.

 

Tak jak w przypadku Józefa Stalina, który jak to głosi każdy porządny homo sovieticus złym człowiekiem był, ale… pokonał Hitlera, budował uniwersytety i drogi, wzmocnił radziecki przemysł, robił sobie zdjęcia z uśmiechniętymi rodzinami oraz stał na straży „komunistycznej moralności”, tak też współcześni reżyserzy i pisarze za wszelką cenę próbują pokazać przede wszystkim „drugie oblicze” Escobara. Nie bezwzględnego bossa narkotykowego świata, w którym nie ma miejsca na litość, przebaczenie i szlachetność, tylko filantropa, mecenasa kultury i sportu oraz kochającego ojca i męża, który miał „zwykłe” problemy i chwilami nie potrafił sobie z nimi poradzić. BA! Niekiedy można odnieść wrażenie, że Kolumbijczyk tak naprawdę nie chciał robić złych rzeczy. Nie chciał ale musiał, ponieważ przyszło mu żyć w takim, a nie innym świecie w dodatku wokół takich, a nie innych ludzi, gdzie tylko i wyłącznie bezwzględność i okrucieństwo dawały możliwość egzystencji.

 

Widać to najbardziej wyraziście w serialu „Narcos”, który od roku 2015, kiedy to platforma Netfix wyemitowała jego pierwszy odcinek, bije rekordy popularności. To właśnie w dużej mierze dzięki niemu narkotykowy boss wkroczył do ogólnoświatowej świadomości, a widzowie zachłysnęli się „burzliwymi” losami Kolumbijczyka.

 

Postać głównego bohatera serialu „Narcos” pokazana jest (jakżeby inaczej) w sposób wielowarstwowy i ciężki do jednoznacznej oceny. W komentarzach pod każdym z odcinków możemy dostrzec liczne grono „fanów” kolumbijskiego zbrodniarza starającego się usprawiedliwiać jego działania. Taki był też zamysł twórców serialu, którzy w swoim przekazie odeszli od jednoznacznej moralnej oceny „Pablita”.

 

W pierwszym odcinku telewizyjnej biografii Escobara pokazana jest skala brutalności wojny, jaką wydał Augusto Pinochet chilijskim bossom narkotykowym. W jednej ze scen pojawia się postać chemika, posiadającego „zakład” produkujący kokainę w leśnej dziczy. Ukazany jest jako typowy cwaniak, ale też specjalista w swojej dziedzinie, który dobrotliwie zatrudnia w swoim przedsiębiorstwie młodych, biednych chłopaków. Niespodziewanie zakład zostaje otoczony przez wojskowy oddział, który bez mrugnięcia okiem rozstrzeliwuje wszystkich znajdujących się przed oraz w budynku. Obraz, jaki wyłania się z opisanej sceny jest następujący: brutalny reżim rozprawia się z narkobiznesem, który nie jest taki zły, a przynajmniej… daje zatrudnienie miejscowej ludności.

 

W kolejnych odcinkach produkcji Netfixa niewiele się zmienia. Biznes narkotykowy nadal pokazywany jest bardzo jednostronnie. Widzimy jak grupka drobnych, młodych przemytników zorganizowanych wokół Escobara z dnia na dzień staje się królami życia. W pewnym momencie handel narkotykami daje im tyle pieniędzy, że stać ich na ogromne wille, najdroższe samochody, własne samoloty, a nawet utrzymanie prywatnych armii.

 

Sam Escobar jest przez większość pierwszego i drugiego sezonu przedstawiany jako… przykładny ojciec i kochający mąż, który potrafi oddzielić sferę brudnych interesów od życia rodzinnego. To rozdwojenie, pokazane w sposób niezwykle emocjonujący, jest przedmiotem sympatii, jaką wzbudza się u widza. Dzięki temu, część odbiorców postrzega Kolumbijczyka nie jako pierwszego lepszego mordercę, przemytnika, oszusta i handlarza narkotyków, tylko kolumbijskiego odpowiednika Robin Hooda, który też w pewnym sensie „zabiera bogatym, żeby dawać biednym”.

 

Tego typu działania są jak najbardziej zrozumiałe. Od kilkudziesięciu lat złe postaci są przedstawiane, jako „normalni ludzie”, którzy w dodatku zasługują na szacunek, ponieważ mają kilka cech powszechnie uważanych za pozytywne, jak wierność zasadom, czy lojalność. Tak było w przypadku Bena Wade’a – bohatera kultowego westernu „15:10 do Yumy”, tak było w przypadku Don Vito Corleone, czyli tytułowego „Ojca chrzestnego”, tak było również z kultowym „Leonem Zawodowcem”, a nawet… Adolfem Hitlerem w filmie „Upadek”. Nie dziwmy się więc, że do grona „fajnych gości” muszących podejmować trudne decyzje załapał się również Pablo Escobar.

 

Już niedługo na ekrany polskich kin trafi kolejna produkcja o kolumbijskim bożku zatytułowana „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara”. Wiadomo również, że nie jest to ostatnie słowo producentów filmowych i telewizyjnych, którzy zapowiadają kolejne produkcje z narkotykowym baronem w roli głównej.

 

Czy w związku z tym Pablo Escobar już niedługo będzie postrzegany niczym Che Guevara? A może już tak jest?

 

Tomasz D. Kolanek, Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie