4 listopada 2020

Jak Erdogan rzucił wyzwanie wrogom… i sojusznikom

(fot.REUTERS/Umit Bektas/FORUM)

Od dekady turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan kształtuje potęgę rewizjonistyczną, która rzuca wyzwanie sąsiadom i sojusznikom, w tym Francji i Stanom Zjednoczonym – pisze prof. Henri J. Barkey na łamach worldpoliticsreview.com.

 

Turcja, istotny członek NATO i niegdyś aspirująca do członkostwa w Unii Europejskiej, w ciągu dekady przekształciła się w rewizjonistyczną potęgę.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Największa armia w NATO po USA obecnie zaangażowana jest w konflikty w Syrii, Iraku, na Kaukazie Południowym, w Libii i we wschodniej części Morza Śródziemnego, gdzie spiera się o dostęp do złóż gazu z innymi sojusznikami, w tym z Grecją.

 

Amerykański wykładowca Lehigh Univeristy jest zdziwiony, że obecne zachowanie władz tureckich „stanowi radykalną zmianę w stosunku do wcześniejszych upodobań Turcji do polityki zagranicznej, która obejmowała status quo i w większości unikała zagranicznych awantur.”

 

Tymczasem prezydent Recep Tayyip Erdogan, który jest głównym architektem polityki zagranicznej, przejmując władzę najpierw jako premier w okresie od 2003 do 2014 roku, a następnie jako prezydent, skupił się na uczynieniu z Turcji mocarstwa światowego i wykorzystaniu aktywnej polityki zagranicznej w celu wzmacniania wewnętrznej legitymizacji swojej władzy.

 

Barkey zwraca uwagę, że Erdogan i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w 2002 roku zdobyła 34 procent głosów. Świecka „elita,” jak i przywódcy wojskowi traktowali AKP i jego lidera ze sceptycyzmem, a nawet wrogością z powodu islamistycznych skłonności założycieli partii.

 

Dlatego też w pierwszych latach rządów Erdogan i jego ekipa mieli się skupić na poprawie reputacji poprzez przywiązywanie dużej wagi do kwestii poprawy praktyk w zakresie praw człowieka, wolności prasy, zgromadzeń, by zyskać przychylność w kraju i zagranicą, zwłaszcza w Europie.

 

Erdogan miał przekonywać, że islam i demokracja mogą współistnieć. Dzięki tej polityce Turcja zaczęła zyskiwać status „miękkiego mocarstwa”. Mieszkańcy innych krajów Bliskiego Wschodu, zaczęli patrzeć na Ankarę jak na wzór do naśladowania.

 

Turecki lider jednak od samego początku narzekał na „niesprawiedliwy porządek świata.” Guru polityki zagranicznej Erdogana, Ahmet Davutoglu, zanim opuścił AKP w ub. roku, przedstawił wizję Turcji jako „mocarstwa centralnego”, o kluczowej roli w swoim regionie i poza nim.

 

Sam Erdogan dążył do rewizji Rady Bezpieczeństwa ONZ, by lepiej odzwierciedlała ona powojenny rozkład sił na całym świecie.

 

Istotne zmiany w polityce zagranicznej Turcji nastąpiły około dziesięć lat temu, roku, gdy najwyższe siły zbrojne bezskutecznie przeciwstawiły się desygnacji Abdullaha Gula na stanowisko szefa AKP.

 

Wojsko po porażce wycofało się z polityki, a Erdogan wykorzystał sytuację, by skonsolidować władzę i bardziej podporządkować sobie różne instytucje. Referendum w 2017 r. miało ogromne znaczenie dla zastąpienia systemu parlamentarnego systemem prezydenckim.

 

Rewizjonizm Erdogana miał się uwidocznić m.in. w 2009 roku, gdy publicznie zbeształ premiera Izraela Szimona Peresa podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. W następnym roku Turcja miała przekonać Brazylijczyków do obrony porozumienia z Iranem w sprawie programu nuklearnego, co z kolei zirytowało administrację Obamy, opowiadającą się w owym czasie za nowymi sankcjami. W 2011 r. Turcja włączyła się w wojnę domową w Syrii, wspierając islamistów sprzeciwiających się rządowi Baszara al Asada.

 

Turcja aktywnie pomagała dżihadystom, sprzyjając Państwu Islamskiemu. Erdogan nie zgodził się – wbrew Obamie – na walkę z bojownikami, którzy przekroczyli granicę Turcji. W zeszłym roku turecki lider nakazał inwazję na północno-wschodnią Syrię, atakując siły kurdyjskie, które walczyły z Państwem Islamskim u boku wojsk amerykańskich.

 

Erdogan zdecydował się także na pomoc rządowi w Trypolisie, który broni się przed ofensywą gen. Haftara w Libii. Ankara wysłała sprzęt wojskowy, oficerów i najemników, pomagając odwrócić bieg bitwy na korzyść uznanego na arenie międzynarodowej rządu w Libii.  

 

Turcja zaangażowała się również w spór na Kaukazie Południowym, pomagając Azerom w walce z Ormianami o enklawę Górskiego Karabachu. Podobnie jak w Libii, tureckie drony i syryjscy najemnicy mieli odegrać kluczową rolę w ostatniej rundzie walk.

 

Z kolei we wschodniej części Morza Śródziemnego Erdogan zagroził projektom energetycznym m.in. Grecji i Izraela z udziałem zagranicznych koncernów, w tym francuskiego Total. Prezydent wysłał statki badawcze wraz z eskortą marynarki wojennej na sporne obszary, podważając tym samym międzynarodowy „konsensus.” Erdogan jest przekonany, że dzięki polityce faktów dokonanych, zmieni status spornych obszarów.

 

Politykę zagraniczną Erdogana wspiera krajowa elita neutralizując jednocześnie opozycję. Prasa chwali „udane przedsięwzięcia” prezydenta. W kraju tworzona jest narracja o wielkiej potędze tureckiej. Sprawna propaganda oraz odwoływanie się do wielkich zwycięstw z przeszłości, denerwuje niektórych natowskich sojuszników Ankary. Przykładem jest prezydent Francji Emmanuel Macron, który zarzucał niedawno Turkom, że żywią „fantazje o przeszłości”.

 

Turcja mimo sprzeciwu USA zakupiła także nowoczesny system obrony przeciwrakietowej od Rosji: S-400. Sojusznicy z NATO alarmowali, że Rosjanie uzyskają dostęp do zaawansowanej technologii amerykańskich myśliwców F-35. Pentagon i Kongres wielokrotnie ostrzegały Erdogana i wskazywały, że nie sprzedadzą mu samolotów F-35. Jak dotąd rosyjski system nie został jeszcze w Turcji rozmieszczony, kraj dopiero przeprowadza testy.

 

Mimo złej sytuacji wewnętrznej, różnych problemów gospodarczych, turecki lider cieszy się poparciem narodu. Uchodzi za odważnego przywódcę walczącego o interesy narodowe.

 

Erdogan jako enfant terrible dla sojuszników, wyrasta na lidera, którego kaprysy muszą być respektowane. Jak do tej pory – zdaniem – Barkey’a udało mu się zrealizować to, co sobie założył: Turcja stała się ważnym aktorem na arenie międzynarodowej.

 

Profesor dodaje, że turecki lider ma samych pochlebców pośród doradców i nawet jeśli ktoś spróbuje mu się ostro przeciwstawić na arenie międzynarodowej, to otworzy on nowy front gdzie indziej. Stara się być zawsze o krok do przodu, zmuszając rywali i sojuszników do pozostania w defensywie.

 

Źródło: worldpoliticsreview.com

 

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 784 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram