24 września 2020

Soft porno i wykorzystywanie dzieci. Oto netflixowe „Gwiazdeczki”

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com+Netflix(YouTube))

Mówcie co chcecie, „Gwiazdeczki” to nie żadne przekraczanie tabu, odkrywanie kobiecej prawdy o sobie czy wychodzenie z ciasnych, tradycyjnych stereotypów płciowych. Zakupiona przez Netflix francuska produkcja to zanęta dla pedofilii i wykorzystywanie dzieci.

 

Po tym niezwykle wstrząsającym seansie w mojej głowie pojawia się tylko jedno pytanie: jacy ludzie – i dla kogo – robią takie filmy?! I w ogóle kto ma czelność bronić tak oczywistego zgorszenia?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Reżyserka filmu Maïmouna Doucouré przyznała się, że poszukując pierwszoplanowej roli przesłuchała 700 (sic!) dzieci. Wyobraźcie sobie 700 dzieci, które oprócz odgrywania prostych scenek testowych mają zatańczyć w erotyczny sposób? Nie wiem czy właśnie w ten sposób wyglądały przesłuchania, ale nie można tego wykluczyć. Wiemy natomiast, że reżyserka dokładnie tłumaczyła dzieciom, że to tylko film i należy oddzielić go od rzeczywistości. Problem w tym, że nie masz do czynienia z dorosłymi osobami po szkole aktorskiej, przygotowującymi się do „odważnych scen” przez lata studiów, ale… z dziećmi! Mam nadzieję, że chociaż obecność psychologa na planie trochę pomogła. Ale szczerze wątpię.

 

Bo te „odważne sceny” to dzieci ubrane jak prostytutki, rozmawiające o pornografii i seksie, tańczące układy rodem z nocnych klubów oraz powtarzające najbardziej obrzydliwe bluzgi i wyzwiska. Nie trzeba mieć dyplomu z psychologii, aby wiedzieć, że dla 11-letniej aktorki to za dużo, nawet jeżeli ma świadomość, że to tylko gra.

 

Sama Doucouré przyznała, że rodzice dzieci są aktywistami i nie mieli problemu z akceptacją wymagań scenariusza. Ciekawe, jakie to uczucie poświęcić własne dziecko w imię feministycznych pseudo-ideałów.

 

W ogóle nie przekonuje mnie argumentacja sugerująca, że poważne tematy wymagają odważnego i naturalistycznego podejścia. Nawet jeżeli historia opowiada o straconym dzieciństwie, zwraca uwagę na problem rozwodu czy nadmiernej seksualizacji dzieci, to aby ją opowiedzieć wcale nie trzeba przekonywać 11-letnich dziewczynek do wcielania się w rolę tancerek go-go. To tak jakby chcąc pokazać problem pedofilii nakręcić film z nieletnimi odgrywającymi sceny łóżkowe z dorosłymi. Chcieliście wywołać szok i wzbudzić sensację? Gratulacje. Miejcie tylko świadomość, że doprowadziliście do tego kosztem niewinnych dzieci.

 

Oglądając większość scen w twojej głowie pojawia się niezwykle niepokojący dysonans. Widzisz 11-letnie dziewczynki ubrane niczym znacznie starsze od nich „panie do towarzystwa”. Dodatkowo jedna z nich – Angelica (odgrywana przez urodzoną w roku 2008 Médinę El Aidi-Azouni) posiada rysy twarzy osoby dużo starszej. Przypadek? A może po to trzeba było przesłuchać aż 700 dziewczynek? Do tego dochodzą sugestywne kadry i zbliżenia nie pozostawiające złudzeń – te sceny mają wywołać konkretną, erotyczną reakcję odbiorcy. Masz wrażenie wkraczania w jakiś niezwykle mroczny świat, gdzie widza tylko z pozoru oswaja się ze znaną z filmów rozrywką. Na ekranie widzisz pomalowane usta, makijaż, skąpe stroje, kobiece, ponętne ruchy, erotyczne tańce, ale właśnie…. przecież cały czas jesteś świadom tego, że masz do czynienia z dziećmi! Takie połączenie wzbudza uczucie ciągłego dyskomfortu. W trakcie seansu kilka razy miałem ochotę go wyłączyć i nigdy do niego nie wracać.

 

Są jednak osoby, które taki obraz podnieca. I bez wątpienia odbiorą tę produkcję niezwykle pozytywnie.

 

Czy naprawdę dotarliśmy do momentu, w którym zaspokojenie zblazowanych gustów użytkowników Netflixa wymaga wykorzystania dzieci? Gdzie my się znaleźliśmy? Czy naprawdę opętany seksem i przesiąknięty nieczystością świat nie zna nieprzekraczalnych granic? A może taka jest po prostu natura tego grzechu? Zawładnięty namiętnościami, wyzbyty z resztek wstydu człowiek, który w swoim życiu spróbował już wszystkiego – w końcu zwraca oczy swojego pożądania na to, co niewinne, czyste i piękne, pragnąc to upodlić, pohańbić i ściągnąć do swojego poziomu. Przecież nie inaczej było z mieszkańcami Sodomy i Gomory, którzy chcąc obcować z aniołami pogardzili nawet córkami Lota.

 

A może mamy do czynienia z pewnego rodzaju próbą, balonikiem puszczonym w opinię publiczną, aby sprawdzić nastroje społeczne dotyczące pedofilii? Przecież istnieją już partie polityczne pragnące zalegalizować ten ohydny proceder. W przestrzeni publicznej coraz częściej oswaja się z tego typu zachowaniami, nazywając je jedną z orientacji seksualnych. Wkrótce rusza telewizyjny show w duńskiej telewizji, gdzie dorośli obnażają się przed dziećmi. Działają organizacje wkraczające do szkół z butami zafajdanymi błotem „edukacji” seksualnej. Kto choć raz widział sceny z takich zajęć, ten wie z jak wielkim niebezpieczeństwem mamy do czynienia.

 

A wracając do kina. Bardzo często pod koniec filmu zamieszczana jest maksyma, że podczas jego kręcenia „nie ucierpiało żadne zwierzę”. Czas najwyższy wprowadzić takie disclaimery w stosunku do dzieci.

 

 

Adam Basista

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

„Gwiazdeczki” – niebezpieczna gra Netflixa [PODCAST]

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram