11 czerwca 2012

Kościół wbrew ponowoczesnym projektom

(fot. Joachim Specht / commons.wikimedia.org)

„W Kościele rewolucja konserwatywna się nie uda”, „Powrót do przeszłości”, „Idzie stare”, „Marnotrawni nieskruszeni”, „Spór wokół decyzji Benedykta XVI” – to tylko niektóre spośród tytułów, jakie towarzyszyły w ostatnich latach decyzjom Ojca świętego. Kwestie tradycyjnej liturgii rzymskiej, Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X i właściwego rozumienia dokumentów Drugiego Soboru Watykańskiego wywoływały krytyczne reakcje liberalnych katolików, polityków „zatroskanych” o właściwą linię pontyfikatu i lewicy, tradycyjnie rozczarowanej i oburzonej Kościołem.

 

Stolicę Apostolską recenzowali politycy, w obronę „osiągnięć Soboru” zaangażowały się środowiska, którym skądinąd nie po drodze było do tej pory z kościelnym Magisterium. Według rozpowszechnianych opinii, katolicyzmowi grozić ma dziś „przedsoborowy beton”, cofnięcie się do okresu „sprzed Vaticanum II”; „tradycjonalistyczni fundamentaliści” a także młode pokolenie katolików „nazbyt konserwatywnych”. Opinie te starannie ignorowały racje przemawiające za szerszym użyciem „przedsoborowych” ksiąg liturgicznych jak i sens rozmów prowadzonych przez Stolicą Apostolską z Bractwem Kapłańskim św. Piusa X. Rzekome fiasko tych rozmów przyjęte zostało przez media i wiele środowisk z nieukrywaną satysfakcją, stając się równocześnie okazją do odświeżenia fałszywej narracji o Kościele i soborze, narzucanej dziś katolikom ze szczególną determinacją.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przypomnijmy: Bractwo Kapłańskie św. Piusa X powstało w 1970 roku dzięki staraniom ks. abpa Marcela Lefebvra – wikariusza apostolskiego Dakaru, nuncjusza papieskiego dla francuskiej Afryki, pełniącego także funkcje generalnego przełożonego największego w tamtych latach zgromadzenia misyjnego. Duchownego, który należał do komisji przygotowawczej Soboru, aktywnie uczestniczył w jego obradach, który mimo zastrzeżeń złożył podpis pod krytykowaną deklaracją o wolności religijnej. Jednego z przywódców grupy ojców soborowych zaniepokojonych progresywnymi tendencjami i odrzuceniem uprzednio przygotowanych propozycji dokumentów.

 

W ciągu kilku pierwszych lat swego istnienia Bractwo stało się jednym z najdynamiczniej rozwijających się katolickich zgromadzeń. Od początku przyświecał mu dystans wobec reform, które w wielu krajach zachodniej Europy i w Stanach przybierały otwarcie destruktywny charakter. Od roku 1975 Bractwo popadało w pogłębiający się konflikt z rzymską Kurią i francuskimi biskupami. Arcybiskup Lefebvre i jego wychowankowie otwarcie odrzucali takie rozumienie ekumenizmu, które przeczyłoby dotychczasowemu Magisterium, kolegialność w zarządzaniu Kościołem, reformę liturgiczną, krytykowaną za odejście od tradycji Kościoła na rzecz nowej, postępowej teologii liturgii. Popularne wówczas orientacje teologiczne krytykowali jako nowe odsłony katolickiego modernizmu wypaczającego doktrynę wiary. Wywoływało to zdecydowany sprzeciw ze strony hierarchów jak i teologów zaangażowanych w proces reform, zwłaszcza we Francji. Już w 1974 roku francuscy biskupi otwarcie wystąpili z krytyką wiernych, którzy okazywali swoje przywiązanie do tradycyjnej liturgii, jak i inicjatyw arcybiskupa Lefebvra. Zarządzona przez rzymską kurię wizytacja seminarium bractwa wypadła pomyślnie, nie mniej, duchowni i alumni seminarium w Écône zostali zaszokowani niektórymi opiniami teologicznymi wizytatorów. Dało to bezpośredni impuls do głośnej deklaracji, w której arcybiskup Lefebvre odrzucał tendencje „neoliberalne i neomodernistyczne”, dostrzegane w ówczesnym Kościele.      

 

Narastający konflikt jak i chęć zagwarantowania bractwu względnej niezależności doprowadziły w 1988 roku do udzielenia sakry biskupiej bez posiadania przez konsekratorów odpowiedniego mandatu papieskiego. Zaostrzenie konfliktu i zadeklarowanie zaciągnięcia przez konsekratorów i konsekrowanych duchownych kary ekskomuniki mocą samego prawa w sposób niezwykle silny zaznaczyły się na sytuacji Bractwa, związanych z nim wiernych jak i całego Kościoła powszechnego. W fałszywej narracji o Kościele stało się to niemal ostatecznym potwierdzeniem, iż dyskusja o znaczeniu i recepcji Soboru jest zbędna, argumenty kościelnych realistów pozbawione znaczenia a zarzuty tradycjonalistów – błędne. Stało się to także bodźcem do stygmatyzowania tradycjonalistów, oskarżania ich o popadnięcie w schizmę i podleganie – hurtem – ekskomunice.

 

Równocześnie część duchownych, którzy nie poparli decyzji o udzieleniu święceń biskupich bez papieskiego mandatu, zwróciła się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o uregulowanie sytuacji kanonicznej przy jednoczesnym zagwarantowaniu prawa do wyłącznego sprawowania liturgii w „tradycyjnej” formie rytu rzymskiego. Opierając się na motu proprio Ecclesia Dei Jana Pawła II jak   i porozumieniu zawartym uprzednio przez abpa Lefebvra, duchowni założyli Bractwo Kapłańskie świętego Piotra, cieszące się pełnym mandatem Stolicy Apostolskiej. Rozwijać zaczął się ruch tradycyjny cieszący się kanonicznym rozpoznaniem. Swoją sytuację regulowały kolejne wspólnoty   sprawujące tradycyjną liturgię, powstawały także zupełnie nowe inicjatywy. Dzieła te wspierali świeccy na całym świecie. Wbrew krytykom, tłumaczącym ten fenomen zaledwie „sentymentem” za starą liturgią i dyscypliną, tradycyjne wspólnoty cieszyły się rosnącą liczbą powołań i żywym zainteresowaniem młodego pokolenia. Świeccy przywiązani do „starej” liturgii sprawnie powołali międzynarodową federację, łączącą grupy i środowiska katolików z całego świata.

 

Wraz z objęciem Stolicy Piotrowej przez Josepha Ratzingera, wielu komentatorów wskazywało, że uregulowanie sytuacji blisko 550 księży, 240 seminarzystów oraz wiernych korzystających z posługi Bractwa św. Piusa X w 750 kościołach i kaplicach na całym świecie, stanie się jednym z priorytetów tego pontyfikatu. Jak przypominano, wiele spośród tradycyjnych zgromadzeń życia apostolskiego podlegających Watykanowi już w pierwszych, najtrudniejszych latach cieszyło się wsparciem kardynała Ratzingera. Co więcej, zgromadzenia używające „starych” ksiąg liturgicznych szybko zyskiwały nowych członków. Bractwo świętego Piotra, od założenia w 1998 przez kilkunastu duchownych, pod 23 latach funkcjonowania liczyło już 228 księży, 10 diakonów i 154 seminarzystów, prowadząc dwa międzynarodowe seminaria. Podobnie wyglądał rozwój innych stowarzyszeń życia apostolskiego i zgromadzeń czerpiących z „nadzwyczajnej” formy liturgii, przywiązanych do tradycyjnej formacji i duchowości. Działo się to w sytuacji, w której większość katolickich zgromadzeń i diecezji na Zachodzie Europy i w Stanach, borykało się z poważnym kryzysem powołań, kapłaństwa i życia religijnego.

 

Benedykt XVI, wydając w roku 2007 motu proprio Summorum pontificum, w liście do biskupów wyjaśniał kontrowersje towarzyszące użyciu ksiąg liturgicznych wydanych do roku 1962 i motywy stojące za przywróceniem Kościołowi mszy „trydenckiej”. Jak tłumaczył, w krajach w których „dzięki ruchowi liturgicznemu wiele osób zdobyło znaczną formację liturgiczną i głęboko zżyło się z poprzednią formą celebracji” sprawa statusu „starych” ksiąg liturgicznych miała doniosłe znaczenie. Nie ma żadnej sprzeczności między jednym i drugim wydaniem Missale Romanum. W historii liturgii jest rozwój i postęp, ale bez żadnego rozłamu. To, co dla poprzednich pokoleń było święte, również dla nas pozostaje święte i wielkie, i nie może być nagle całkowicie zabronione albo uznane za szkodliwe – tłumaczył Ojciec święty. Z celebracji w tej właśnie formie znani byli księża z Bractwa św. Piusa X, taka decyzja papieża – poza racjami związanymi z bogactwem katolickiej liturgii – miała także na celu „osiągnięcie wewnętrznego pojednania w łonie Kościoła”. W 2008 roku komisja Ecclesia Dei – odpowiedzialna także za wspólnoty tradycyjne na prawie pontyfikalnym – przedstawiła Bractwu św. Piusa X warunki porozumienia ze Stolicą Apostolską.

 

Rok później Benedykt XVI uwolnił biskupów Bractwa od ciążących na nich kar ekskomuniki. Rozmowy doktrynalne między komisją teologiczną Watykanu oraz duchownymi reprezentującymi Bractwo trwały do września 2011 roku. Ich efektem było zaproponowanie  preambuły doktrynalnej, zawierającej „niektóre zasady doktrynalne oraz kryteria interpretacji nauki katolickiej niezbędne, by zapewnić wierność Magisterium Kościoła i sentire cum Ecclesia (odczuwania z Kościołem), pozostawiając jednocześnie otwartymi do uprawnionej dyskusji studium i wyjaśnienie teologiczne szczegółowych wyrażeń czy sformułowań obecnych w tekstach II Soboru Watykańskiego i w Magisterium posoborowym”. Po pewnych zmianach tekstu, preambuła została przyjęta przez przełożonego generalnego, ks. bp Bernarda Fellaya. Wywołało to negatywne reakcje ze strony liberalnych mediów, które do tej pory na działania Ojca świętego służące kościelnej jedności reagowały… krytyką.

 

Jak jesienią 2011 roku zauważył znany włoski watykanista, Luigi Accattoli, Benedykt XVI  wydaje się – zwłaszcza laickiej opinii publicznej – „papieżem niezrozumianym”. Jak dodał, „nie wydaje się, aby trudności w zrozumieniu niemieckiego papieża miały zostać szybko pokonane”.  Brak zrozumienia wydawał się do tej pory w wielu przypadkach celowo podtrzymywany. Jak w ciągu ostatnich lat buńczucznie dawali do zrozumienia postępowi teolodzy, pozbawiani często prawa do nauczania w imieniu Kościoła – pontyfikat Benedykta XVI nie spełnia oczekiwań liberalnej opinii publicznej; ani też radykalnego programu doktrynerów ponowoczesnej rekonstrukcji katolicyzmu. „Uwolnienie” starej liturgii, dialog z największym tradycyjnym zgromadzeniem kapłańskim, zaoferowanie tradycyjnie usposobionym anglikanom możliwości pojednania z Rzymem, a także samo nauczanie wyrażane w encyklikach – recenzowane były przez usłużnych liberalnych teologów jako kolejne „potknięcia” papieża.

 

Fałszywa narracja o Kościele i soborze, którą powielają dziś media, a także niektóre środowiska katolickie, wskazuje także na treść rozmów między Stolicą Apostolską a Bractwem świętego Piusa X. Jak potwierdzają to strony rozmów, zasadnicze problemy podejmowane przez „lefebrystów” wiążą się z tekstami deklaracji soborowych o wolności religijnej i stosunku do religii niechrześcijańskich. Co warto zauważyć, wbrew rozpowszechnionym opiniom Bractwo, mimo otwartej i silnej krytyki Vaticanum II jak i całego okresu „posoborowego” w historii Kościoła, nie odrzuca wszystkich dokumentów ostatniego soboru; przeciwnie, jak stwierdził niedawno bp Fellay, akceptuje 95% jego nauczania. To stanowisko, które musi martwić wielu liberalnych teologów i hierarchów, którzy mimo zdecydowanego rozbratu z katolickim Magisterium, także soborowym, cieszyli się daleko posuniętą swobodą i nominalną jednością ze Stolicą Apostolską.

          

W znanym przemówieniu z 2005 roku Benedykt XVI wskazał na dwa sprzeczne nastawienia towarzyszące dyskusjom wokół magisterium i sytuacji Kościoła. Otóż wszystko zależy od właściwej interpretacji Soboru lub też — jak powiedzielibyśmy dzisiaj — od jego prawidłowej hermeneutyki, od właściwego klucza do zrozumienia i wprowadzania w życie jego postanowieńtłumaczył Benedykt XVI, zwracając się do hierarchów i pracowników Kurii Rzymskiej. Problemy z recepcją wzięły się stąd, że doszło do konfrontacji i przeciwstawienia sobie dwóch sprzecznych hermeneutyk i sporu na tym tle. Jedna wywołała zamieszanie, druga zaś — w sposób dyskretny, ale coraz bardziej widoczny — zaczęła przynosić i nadal przynosi owoce. Z jednej strony istnieje interpretacja, którą nazwałbym «hermeneutyką nieciągłości i zerwania z przeszłością»; nierzadko zyskiwała ona sympatie środków przekazu, a także części współczesnej teologii. Z drugiej strony istnieje «hermeneutyka reformy», odnowy zachowującego ciągłość jedynego podmiotu-Kościoła, który dał nam Pan; ten podmiot w miarę upływu czasu rośnie i rozwija się, zawsze jednak pozostaje tym samym, jedynym podmiotem — Ludem Bożym w drodze.


  „Hermeneutyka zerwania i nieciągłości” przyznawać ma zasadnicze miejsce fałszywie rozumianemu „duchowi” soboru, dyskredytować elementy rzekomo „przestarzałe i nieużyteczne” w nauczaniu i tradycji katolicyzmu; opierając się na nowożytnej perspektywie nieufności wobec jego dziedzictwa i dotychczasowego Magisterium, prowadzić ma ku postulatom głębokiej reformy wszystkich sfer i obszarów funkcjonowania Kościoła. Jak konsekwentnie w ostatnich latach wskazywał Benedykt XVI, taka „hermeneutyka zerwania” nie ma uzasadnienia, wydaje się też być czymś w sposób zasadniczy obcym „naturze” Kościoła jak i intencjom ojców soborowych. Choć jałowa, cieszy się sympatią mediów i niektórych środowisk kościelnych.

 

Ks. prałat Nicola Bux, zwracając się w liście skierowanym do księży Bractwa przyznawał: pozostają rozterki związane z tymi punktami nauczania, które powinny zostać w przyszłości doprecyzowane bądź pogłębione. Uregulowanie sytuacji kanonicznej może pomóc w wykonaniu tego wysiłku. Jak zachęcał ks. Bux, w pełnej kościelnej jedności, w wielkiej rodzinie, jaką jest Kościół katolicki, Wasz głos nie będzie już więcej tłumiony, Wasz wkład nie będzie już ani możliwy do zignorowania, ani ignorowany, ale będzie mógł wydać wspaniałe owoce, pośród wielu innych, które w przeciwnym razie zostaną zmarnowane. Wkład duchownych w rozwój życia religijnego jest w wielu krajach niebagatelny: Bractwo prowadziło w 2010 roku dwie uczelnie wyższe, blisko 90 szkół, sześć seminariów, 5 konwentów karmelitańskich, posiadając 161 przeoratów w 31 państwach. Konsekwencje pozostawania w nieuregulowanej sytuacji kanonicznej mogą być na dłuższą metę opłakane, przynosząc potwierdzenie zarzutów stawianych Bractwu przez jego zadeklarowanych wrogów.

 

„Eksperyment Tradycji” abpa Lefebvra już wkrótce może uzyskać właściwe potwierdzenie prawne. Jak przyznał ks. bp Bernard Fellay, może to przynieść podział wśród samych duchownych. Porozumienie wydaje się wywoływać także silny sprzeciw znacznej części francuskiego i niemieckiego episkopatu, wywołuje też wrogie reakcje środowisk, których fałszywa narracja o Kościele podporządkowana „hermeneutyce zerwania”, jest ciągle aktualnym, choć bankrutującym programem. Krytyka wymierzona przeciwko Ojcu świętemu i autorytetowi Stolicy Apostolskiej pokazuje, jak daleko niektórym teologom i środowiskom do prawdziwego sentire cum Ecclesia. Śmiałość gestów Benedykta XVI, idącego „pod prąd” oczekiwań opinii publicznej, powinna być odczytywana jako katecheza szczególnego rodzaju. Rzeczywista, pogłębiona wewnątrzkościelna debata nad właściwą recepcją ostatniego soboru staje się faktem. Co starannie ignorują teologowie-dysydenci, liberalni intelektualiści i orędownicy katolicyzmu „pogodzonego” z nowoczesnością, autentyczne życie, wiara i teologia Kościoła jest zupełnie różna od ich projektów.

 

 

Mateusz Ziomber


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 95 063 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram