6 grudnia 2015

Inkwizycja – dzieło miłosierdzia

(Św. Dominik przewodniczy auto da fe, obraz Pedro Berruguete)

Osiemsetlecie powołania Trybunału Świętej Inkwizycji (decyzje IV soboru laterańskiego z 1215 roku) nasuwa kilka refleksji. Pierwsza z nich odnosi się do historii Kościoła. Inkwizycja (zarówno rzymska, podporządkowana papieżowi, a jeszcze bardziej hiszpańska podporządkowana Koronie hiszpańskiej) od kilku stuleci zajmuje czołowe miejsce – obok wypraw krzyżowych – wśród „czarnych kart Kościoła”.

 

W ramach walki z „papizmem” protestanccy autorzy w XVI i XVII wieku – najpierw w protestanckich prowincjach Niderlandów wojujących z Hiszpanią, a następnie w protestantyzowanej Anglii walczącej z Hiszpanią o posiadłości w Nowym Świecie – rzucili na rynek pierwszą falę książek i traktatów z cyklu „mroczne tajemnice lochów inkwizycji”. Liczba ofiar trybunałów inkwizycyjnych urosła nagle do kilkuset tysięcy osób (potem poszła w miliony), a inkwizytorzy stali się nurzającymi się we krwi sadystycznymi siepaczami. I tak już poszło – poprzez oświeceniowych „filozofów”, dziewiętnastowiecznych wrogów Kościoła rzymskiego na zachodzie i wschodzie (por. postać Wielkiego Inkwizytora u Fiodora Dostojewskiego), aż do dwudziestowiecznych twórców tzw. kultury masowej (por. bestsellerowe powieści Umberto Eco czy Dana Browna).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z drugiej strony rzetelne badania historyczne, prowadzone bynajmniej nie tylko przez katolickich historyków (por. rozprawę H. Kamena o inkwizycji hiszpańskiej, dostępną również w języku polskim), stopniowo „odczerniają” obraz inkwizycji, wskazując, że zdecydowana większość kar zasądzanych przez trybunały inkwizycyjne miała charakter kar pokutnych, że postępowanie przed takim trybunałem zważywszy na standardy panujące w średniowieczu i w czasach nowożytnych przed sądami państwowymi (królewskimi) wyróżniało się klarownością i przestrzeganiem procedur, że inkwizycja wyjątkowo niechętnie zajmowała się procesami o czary (hiszpańscy inkwizytorzy w pewnym momencie wprost odmówili zajmowania się tymi sprawami). Pojawiają się studia nad duchowością inkwizytorów, pokazujące, że nie byli to pozbawieni wyższych uczuć mordercy, ale niejednokrotnie bardzo wykształceni, o bogatej duchowości ludzie Kościoła.

Kolejna refleksja, która towarzyszy jubileuszowi inkwizycji odnosi się do czasów nam współczesnych, do Kościoła, którego papież mówi „kimże jestem, aby ich sądzić?”, do epoki, w której jak głosi modny obecnie nad Tybrem teolog i promotor „nowej troski duszpasterskiej (kardynał Walter Kasper), Magisterium Kościoła mas być „słuchające” ,a nie „rozkazujące”. Słowem, mówimy dzisiaj o Kościele abdykacji, przy czym wstrząsające uzasadnienie abdykacji Benedykta XVI („zbrakło sił fizycznych i duchowych”) jest tutaj dramatycznym opisem całości sytuacji. W tak opisanej rzeczywistości prawomocność istnienia Inkwizycji Świętej jawi się jako coś niedopuszczalnego, zasadniczo niezgodnego z „kolejną fazą recepcji Soboru” (kard. Kasper), „nowego aggiornamento” (kardynał R. Marx), w które wchodzi Kościół. Jakże wreszcie mówić o Inkwizycji u progu Roku Miłosierdzia?

Ale przecież między jednym (miłosierdzie) a drugim (inkwizycja) istnieje ścisły związek. Istnienie bowiem poprzez wieki trybunałów inkwizycyjnych wyrastało z pielęgnowanej w Kościele przez stulecia prawdy o miłosiernym charakterze anatemy (klątwy). O miłosiernych uczynkach względem duszy, a w tym o napominaniu błądzących, zawsze nauczał katechizm. Z tej samej duchowości miłosiernej anatemy, co Inkwizycja, wyrastał także rzymski Indeks Ksiąg Zakazanych.

W swoim dziele „Miłosierna Anatema” (The charitable anathema) Dietrich von Hildebrand, niemiecki filozof i teolog katolicki nazywany przez Piusa XII „Doktorem Kościoła XX wieku”, wyjaśniał dlaczego w drugiej połowie XX wieku anatema została faktycznie zarzucona. „Niechęć do posługiwania się tym niezbędnym narzędziem autorytetu Kościoła jest konsekwencją nieszczęsnego irenizmu, który z kolei jest konsekwencją podstawowego pomylenia miłosierdzia i komunii [jedności]. Komunia [jedność] i wspólnota zakładają wspólny cel – jedność w prawdzie. Chrześcijańska komunia zakłada jedność w Świętym Kościele. Natomiast miłosierdzie [charity] nie zakłada wspólnego przyjęcia prawdziwej wiary. Nakaz miłosierdzia rozciąga się na każdą istotę ludzką, nawet ku nieprzyjaciołom Boga. […] Komunia z kolei wymaga od nas o wiele mniej niż czyni to miłosierdzie, ale z kolei wymaga więcej od tego, z którym zawiązujemy komunię. Religijna komunia [jedność] zakłada, że inna osoba podziela naszą wiarę. Tak więc z pomieszania pojęć miłosierdzia [charity] i komunii [communion] anatema jest uważana za coś twardego i niemiłosiernego. Anatema wyklucza z komunii [jedności] Kościoła tego, który wyznaje herezję, o ile nie odwoła swoich błędów., Ale właśnie dlatego jest anatema aktem największego miłosierdzia względem wiernych, porównywalnym do zapobieżenia zarażenia wielu ludzi śmiertelną chorobą. Poprzez odizolowanie nosiciela zakażenia, chronimy cielesne zdrowie innych. Poprzez anatemę chronimy zdrowie duchowe. A czyż Chrystus nie powiedział, że bardziej powinniśmy się bać tych, którzy zabijają duszę, aniżeli tych, którzy zabijają tylko ciało?”.

Warto więc u progu Roku Miłosierdzia pamiętać o powołanej do życia 800 lat temu instytucji, o tym dziele miłosiernej troski Kościoła.

 

Grzegorz Kucharczyk

Źródło. D. Hildebrand, The charitable anathema, Harrison (New York), Roman Catholic Books, 1993, s. 5.

 

 

 Zobacz także:

 

Polonia Christiana nr 10. Czarna legenda inkwizycji

 

Polonia Christiana 10. Czarna legenda inwkizycji

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie