W inauguracyjnym przemówieniu nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki wielokrotnie odwoływał się do idei jedności kraju. Usilnie próbował zaprezentować się jako polityk zaangażowany na rzecz współpracy ponad politycznymi, ideowymi, rasowymi podziałami.
Wesprzyj nas już teraz!
– To dzień historii i nadziei, odnowy. Dzisiaj świętujemy triumf nie kandydata, ale sprawy – sprawy demokracji. Wola ludzi została usłyszana – przekonywał.
Podczas ponad 20-minutowej, emocjonalnej przemowy usiłował stworzyć wrażenie, że reprezentuje pokojową frakcję dążącą do pojednania Amerykanów i stającą naprzeciw ciemnym siłom chaosu, kłamstwa i nietolerancji. Chociaż nie wypowiedział tego wprost, dał do zrozumienia, że uważa za takie zwolenników swojego poprzednika. Rzecz jasna, nie wyjaśnił, że tym co dwa tygodnie temu skłoniło ich do przyjścia przed Kapitol i domagania się unieważnienia wyborów, były masowe nieprawidłowości i fałszerstwa, do których doszło podczas głosowania.
– Zgromadziliśmy się jako jeden naród żeby realizować pokojowe przekazanie władzy, tak jak robimy to od przeszło 200 lat – kontynuował Biden. Dziękował obecnym na inauguracji poprzednikom na fotelu prezydenta z obydwu największych partii. Odwoływał się do amerykańskiej konstytucji oraz siły narodu.
W dramatycznych słowach kilkakrotnie rysował zagrożenia dla Ameryki. Wymieniał pośród nich epidemie, ekstremizmy, rasizm, supremacjonizm białych, kryzys klimatyczny. Nawoływał do „przywrócenia duszy i bezpieczeństwa” kraju.
– Będziemy dążyć do przodu, będziemy przyspieszać. Wiele jest do naprawy, odbudowy, do osiągnięcia – mówił.
Jako jeden z głównych celów wskazał „przeżycie całej planety”. Zapowiadał „przywrócenie sojuszy” i „naprawienie błędów Ameryki”.
– Możemy Amerykę raz jeszcze uczynić wiodącą siłą na rzecz bezpieczeństwa na świecie – kontynuował.
Pod koniec przemówienia powrócił do motywu jedności mieszkańców kraju. Odwoływał się do ludzkich cech: empatii, szacunku, wzajemnego wysłuchiwania się i dostrzegania.
– Nigdy nie ponieśliśmy porażki gdy działaliśmy razem. (…) Niezgoda nie może prowadzić do braku jedności. Będę prezydentem wszystkich Amerykanów. Będziemy potrzebować siły nas wszystkich żeby przetrwać.
– Wchodzimy w okres który będzie najbardziej śmiertelny musimy przejść przez to jako jeden naród. Przejdziemy przez to razem – nawiązywał do epidemii.
– Będę bronić konstytucji, Ameryki – obiecywał.
Źródło: Polsat News
RoM