18 kwietnia 2019

Jan Bereza: Ukraina przed wyborem. Jaki będzie kolejny prezydent?

(Адміністрація Президента України [CC BY 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/4.0)] / youtube.com/BBC Newsnight)

21 kwietnia 2019 roku nasi wschodni sąsiedzi zdecydują, kto zostanie głową państwa na kolejną kadencję. Czy będzie to znany, przewidywalny i ostro krytykowany w swoim kraju Petro Poroszenko, czy nieznany i dlatego nieprzewidywalny Wołodymyr Zełenski. Dla Polski wybór każdego z tych kandydatów rodzi wiele pytań…

 

Czy po drugiej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie znowu będziemy rozczarowani relacjami, jakie zbuduje nowy (albo stary) gospodarz Pałacu Maryńskiego w Kijowie? Gdzie tkwi źródło złych stosunków polsko-ukraińskich, które skutecznie blokują prawdziwą współpracę dwóch dużych państw w środku Europy? Kiedy liderzy ukraińskiej polityki odejdą od gloryfikacji postaci, które w Polsce i w cywilizowanym świecie nie mogą być akceptowane i są przeszkodą w zacieśnieniu stosunków polsko-ukraińskich?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Polska racja stanu

Interesem państwowym i marzeniem Polski jest graniczenie ze stabilnymi oraz przyjaznymi sąsiadami. Poprawne relacje z sąsiadami z południa, współtworzącymi z nami Grupę Wyszehradzką, nie rekompensują nam tego, co fundują nam pozostali sąsiedzi – Niemcy i Federacja Rosyjska, dysponująca olbrzymią bazą militarną w Obwodzie Królewieckim.

 

W krótkiej, 28-letniej historii niepodległej Ukrainy także nie mieliśmy zbyt wielu powodów do patrzenia na bliższy i dalszy Wschód z wielkimi nadziejami. Przy posowieckiej mentalności w Rosji, która odżyła mocno w czasach Putina, współpraca z Ukrainą wydaje się  potrzebna i konieczna. Nad Wisłą mamy tego świadomość, ale już za Bugiem nie widać oznak dobrej woli do kooperacji z Polską.

 

Paradoksalnie – im dalej na wschód Ukrainy i dalej od polskiej granicy, tym nastroje antypolskie słabną. Natomiast na terenach zachodnich obwodów ukraińskich akcentów antypolskich nie brakuje. Stawianie pomników członkom i ideologom UPA, ze Stepanem Banderą na czele czy oflagowywanie budynków publicznych czerwono-czarnymi flagami nacjonalistów ukraińskich, to epidemia nadciągająca z zachodniej Ukrainy, ogarniająca coraz więcej obwodów, ze stołecznym Kijowem włącznie. Atmosfera ta udziela się też kolejnym rządzącym: deputowanym Werchownej Rady, urzędnikom z instytucji państwowych, ministrom, premierom i prezydentom. Kwintesencją kłopotów, w jakie zabrnęła polska polityka wobec Ukrainy, było nadanie tytułu Bohatera Ukrainy przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepanowie Banderze. Dokonał tego głoszący się przyjacielem Polski i hołubiony w naszym kraju prezydent Wiktor Juszczenko.

 

Ważny wybór

Taka krótka retrospekcja dowodzi, że w relacjach polsko-ukraińskich „nihil novi sub sole”. Im więcej słyszymy deklaracji o potrzebie przyjaźni z Polską, tym częściej mamy jakiś „wystrzał” o antypolskim wydźwięku. Przed drugą turą wyborów prezydenckich warto więc rozważyć, co dla Polski będzie oznaczał wybór ubiegającego się po raz pierwszy o fotel prezydencki Wołodymyra Zełenskiego lub reelekcja Petra Poroszenki.

 

Wpływ każdego ukraińskiego prezydenta na kształt polityki zagranicznej i kształtowanie opinii publicznej jest ogromny. Tak też będzie i po 21 kwietnia, warto więc rozważyć możliwe scenariusze rozwoju sytuacji nad Dnieprem.

 

Podobnie jak sami Ukraińcy, także my mniej wiemy o nowicjuszu politycznym – Zełenskim, aktorze i komiku, który w pierwszej turze zdeklasował urzędującego Poroszenkę. Negatywny odbiór Poroszenki i rządzących w Kijowie elit sprawił, że polityczny debiutant Zełenski zdobył prawie dwukrotnie więcej głosów od urzędującego prezydenta (30,24 proc. do 15,95 proc.). Na ile absencja Zełenskiego na zapowiadanej na niedzielę 14 kwietnia debacie zaszkodziła mu przed drugą turą, trudno jeszcze powiedzieć. Niemniej w mediach społecznościowych aktywność Ukraińców z zachodniej części kraju dowodzi obaw, jakie w tej bardziej nacjonalistycznej części kraju budzi możliwa wygrana Zełenskiego.

 

O jego stosunku do Polski i planów układania polityki zagranicznej wiemy niewiele. Faktem jednak jest, że na pytania „Dziennika Gazety Prawnej” o relacje z Polską jego doradca, Dmytro Razumkow, stwierdził, że jako prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski będzie zorientowany na budowę dobrosąsiedzkich stosunków z Polską, którą pozytywnie ocenia m.in. za skuteczne pełnienie roli adwokata Ukrainy na forum UE i NATO.

To co dostrzega Wołodymyr Ołeksandrowycz Zełenski, zdaje się nie doceniać Petro Ołeksijowycz Poroszenko. Urzędujący prezydent wielokrotnie okazał swój stosunek do Polski w sposób niemogący budzić wobec niego sympatii nad Wisłą.

 

Granice cierpliwości

Poroszenko traktuje Polskę i jej polityków jako skazanych na pobłażliwość i przytakiwanie wszelkim pomysłom, jakie zrodzą się w Kijowie. Stąd też rozdźwięk między tym, co słyszy Poroszenko z Warszawy, a tym co przebija się coraz mocniej w polskich mass mediach. Seria pociągnięć Kijowa, wrogich wobec Polski, poruszyła różne środowiska, które do tej pory mówiły co najwyżej o „niesymetryczności przyjaźni polsko-ukraińskiej”. Dzisiaj określenia o wrogich Polsce decyzjach powoli przebijają się w świadomości Polaków, choć nadal jeszcze próbuje się je hamować podciąganiem każdej krytyki władz Ukrainy pod działanie w interesie Rosji i Putina.

 

Argument o atakach na politykę ukraińską z inicjatywy lub w myśl doktryny kremlowskiej nie jest już skuteczny, a winę za to ponoszą sami Ukraińcy. Za prezydentury Petra Poroszenki zrobili oni wiele, by zepsuć pozytywne nastawienie Polaków do ich kraju. Winą Polaków jest natomiast niewątpliwie ciągłe przymykanie oczu na to, co działo się za Bugiem.

Najpierw nie wypadało nam krytykować Ukrainy, bo to nowe państwo i musi okrzepnąć, popełniając błędy młodości. Znad Wisły stale płynęło wsparcie ekonomiczne i polityczne dla zmian, których symbolem stał się dwukrotnie Majdan Niepodległości. Tak też było po ostatnim Euromajdanie 2013 – 2014, gdy po stronie obalających Wiktora Janukowycza opowiedziała się niemal cała polska klasa polityczna.

 

Instrumentalne traktowanie

Wybór Petra Poroszenki w maju 2014 roku na stanowisko prezydenta kraju po ostatnim Euromajdanie także przywitaliśmy w Polsce z wielkim nadziejami. Ogromny kredyt, jaki dostał z naszego kraju Poroszenko, okazał się kredytem wysokiego ryzyka, przez wielu ocenianych jako nietrafiony. Kredytobiorca nie tylko nie spłacał rat swoją wiarygodnością wobec Polski, ale nawet podwyższył ryzyko, otaczając się politykami, którzy popsuli atmosferę między naszymi państwami, wyrosłą w czasie zrywu na Ukrainie w 2013 i 2014 roku.

 

Jedną z ambicji polskich polityków było zwiększenie udziału naszego kraju w rozmowach na temat zaprowadzenia pokoju w Donbasie. Zamiast przedefiniowania tzw. formatu mińskiego (Rosja, Niemcy i Francja) w grupę z udziałem Polski, dzisiaj mówi się o ewentualnym formacie budapeszteńskim, tworzonym przez Rosję, USA i Wielką Brytanię. Polski oczywiście nadal nie ma w żadnym formacie, a Ukraina też nie wykonuje żadnych gestów, że chce włączenia się Rzeczypospolitej w wypracowanie procesu pokojowego na wschodzie Ukrainy. Mimo że to Polska (wraz z Litwą) prowadzi najsilniejszy kurs sprzeciwu wobec Rosji i jej agresji na Ukrainę, to polscy politycy zaniechali kontaktów z Moskwą, a dzisiaj z liderami Federacji Rosyjskiej częściej rozmawiają politycy z Ukrainy niż z Polski.

 

Czy takie stawanie murem za Ukrainą doceniają nasi sąsiedzi i czym odpłacają wieloletniemu ambasadorowi sprawy ukraińskiej na różnych forach międzynarodowych? Jeżeli na szalach wagi położyć pozytywne gesty polskie wobec decyzji Kijowa w sprawach, na których nam zależy, polska taca niewątpliwie przeważy ukraińską. W badanej na wniosek prezydenta Andrzeja Dudy ustawie o IPN, Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją zapisy o „ukraińskich nacjonalistach”. Ukraiński prezydent co prawda podziękował polskiemu za tę inicjatywę, ale w ustawodawstwie ukraińskim organizacje takie jak OUN i UPA są gloryfikowane.

 

Demony z historii

Warto przypomnieć, że Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę o gloryfikacji UPA w dniu, gdy w jej siedzibie przebywał z wizytą prezydent Bronisław Komorowski, który był gościem Petra Poroszenki. Obecnemu prezydentowi Ukrainy nie przeszkadzają też zakazy emisji filmu „Wołyń”, ekshumacji ciał Polaków pochowanych na terenie dzisiejszej Ukrainy (wprowadzonego w kwietniu 2017 roku) czy antypolskie wyskoki przewodniczącego Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyra Wjatrowycza i honorowanie weteranów z UPA odznaczeniami państwowymi. Jeżeli jednak trzeba Ukrainie wysłać sygnał ostrzegawczy w kierunku Moskwy, Poroszenko wie, gdzie szukać wsparcia. Tak było w lipcu ubiegłego roku, gdy ukraiński prezydent wezwał Polskę do przyjaźni „przeciw trzeciej stronie”.

 

W Polsce dostrzega się coraz silniejsze związki Poroszenki ze skrajnymi nacjonalistami, szerzącymi ideologię wywodzącą się z antypolskich doktryn. W przypadku wygranej Poroszenki już wiadomo, że będzie to możliwe przy wielkiej mobilizacji zwolenników opcji nacjonalistycznej, którzy w pierwszej turze poparli urzędującego prezydenta, dzięki czemu najlepsze wyniki miał na zachodniej Ukrainie. Widząc kiepski rezultat pierwszej tury, liderzy ukraińskich organizacji i środowisk skrajnie nacjonalistycznych wezwali wyborców do oddania głosów 21 kwietnia na Petra Poroszenkę. Poparcie takich organizacji, jak OUN, UNA-UNSO, Prawy Sektor czy postaci typu syna Romana Szuchewycza i szefa UIPN Wołodymyra Wjatrowycza sprawiają, że w przypadku reelekcji Poroszenki odczucia w Polsce będą co najmniej podzielone.

 

Kadencja szans

Deklaracje i mobilizacja skrajnych nacjonalistów będą miały bowiem swoją cenę, a Poroszenko od pierwszych dni drugiej kadencji stanie się ich dłużnikiem. Pokerowe zagranie nacjonalistów to reakcja na wyniki pierwszej tury i nieduże szanse Poroszenki na wygraną w drugiej turze. Według Centrum Badań Ekonomicznych i Politycznych Alexandra Razumkowa 49,3 proc. ukraińskich wyborców jest gotowych głosować na Zelenskiego, Petro Poroszenko może liczyć tylko na 20,6 proc. poparcia.

 

Który pretendent na stanowisko prezydenta Ukrainy będzie lepszy dla ułożenia dobrych relacji z Polską, trudno dzisiaj powiedzieć. Fakt, że Polska nie jest traktowana przez Ukrainę adekwatnie do swoich starań o dobrosąsiedzkie stosunki, jest też naszym grzechem zaniechania. Przede wszystkim zaniechania jasnego postawienia przed Kijowem ram, w jakich dwa porównywalne swoim potencjałem ludnościowym państwa mogą budować wspólną politykę w środku Europy. Brak zaufania Polaków wobec Ukrainy nie jest bezpodstawny. Przekłada się na niezadowalającą kooperację gospodarczą firm po obu stronach granicy, samorządów, słabą współpracę środowisk naukowych i artystycznych. Wybór, którego dokonają Ukraińcy w najbliższą niedzielę, będzie ważył na kolejne lata. Nad Wisłą nadal liczymy, że będzie to okres wykorzystanych, a nie straconych szans.

 

Jan Bereza

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 784 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram