Ruch „Żółtych kamizelek” popierany przez prawie 80 procent Francuzów został wsparty przez będących w opozycji francuskich parlamentarzystów zarówno z lewicy jak i z prawicy. To swego rodzaju przełom w sytuacji, jaką wywołała zapowiedź prezydenta Emmanuela Macrona o podniesieniu akcyzy na paliwa. Dotychczas klasa polityczna Francji była dość powściągliwa w stosunku do społecznego oporu.
Protestujących wsparła m.in. przewodniczącą francuskiego Zjednoczenia Narodowego (RN) Marine Le Pen. Polityk ostro skrytykowała politykę „gwałtu i kłamstw” prowadzoną przez rząd w Paryżu. Jej zdaniem władze potraktowały manifestujących na Polach Elizejskich jako „nazistów”, nazywając ich „brązową zarazą”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Minister spraw wewnętrznych, Christophe Castaner, określił protestujących, w tym kobiety i mężczyzn, którzy przyszli pokazać swoje cierpienie z racji comiesięcznych trudności finansowych „wichrzycielami”. Takie słowa są niegodne i jedynie jeszcze bardziej podgrzewają frustrację obywateli. Zadaje sobie pytanie: czy nie jest to czynione umyślnie, bo jest to strategia stosowana od dziesięciu dni? – powiedziała Marine Le Pen.
W podobnym tonie do sprawy odniósł się przewodniczący prawicowej partii „Powstań Francjo” Nicolas Dupont-Aignan. Polityk powiedział, że „władze chcą zdyskredytować manifestujących”. – Pokazano w telewizji znikomą ilość wandali i chuliganów jacy znajdowali się na Polach Elizejskich, w sytuacji kiedy manifestacje te zgrupowały w rzeczywistości uczciwych Francuzów, którzy pracują – wskazywał. Zdaniem polityka, ludzie, którzy pracują „płacą za wszystkich i są dzisiaj ofiarami medialnej manipulacji organizowanej przez ministra spraw wewnętrznych, Christopha Castanera”.
Dupon Aignon podkreślił apolityczny charakter protestu „żółtych kamizelek”. – Uważam, że spokojne, zorganizowane i stabilne manifestacje powinny być kontynuowane, by pokazać rządowi, że nie można obcinać siły nabywczej Francuzów – deklarował przewodniczący „Powstań Francjo”.
Dla przewodniczącego centro-prawicowych Republikanów (LR), Laurenta Wauquieza „manifestujący to osoby godne i zdeterminowane, które chcą sprawiedliwości i usłyszenia o trudnościach Francji, która pracuje”.
Z kolei szef francuskich socjalistów, Olivier Faure zaapelował do Emmanuela Macrona, aby jeszcze bardziej „nie zdegenerował sytuacji”. – Trzeba dać odpowiedzi dotyczące siły nabywczej i położyć kres niesprawiedliwości fiskalnej, która podminowuje kohezję społeczną. Pilnym jest rozpoczęcie negocjacji. Wcześniej, trzeba odejść od przewidzianych podwyżek, ale debata nie może się ograniczyć tylko do finansowania ochrony środowiska – musi dotyczyć siły nabywczej i umożliwić odejście od prezentów finansowych dla najbogatszych – deklarował.
Konkretnych decyzji od rządu oczekuje także szef socjalistycznej centrali CFDT, Laurent Berger wskazując, że podziały terytorialne i społeczne istnieją we Francji nie od miesięcy ale od wielu lat. – Teraz trzeba przejść do konkretów, co oznacza powrót służb publicznych w terenach, ale też i zwiększenie siły nabywczej ludzi – stwierdził. – Nie można odejść od ambicji ekologicznych, ale zmiana ta musi być bezbolesna dla tych, którzy maja najniższe dochody – dodał.
Franciszek L. Ćwik