4 grudnia 2020

I dla nich nie było miejsca. Święta w cieniu sporu o aborcję

(Na grafice wykorzystano: Fot.Michal Adamski/Forum+pixabay.com(Alexas_Fotos+Bronisław Dróżka))

Boże Narodzenie to czas wyjątkowy. To wspomnienie stania się przez Boga małym dzieckiem narażonym na głód, zimno i ludzką niechęć. Nie można wyobrazić sobie bardziej dobitnej drogi ukazania przez Stwórcę godności człowieka, a zwłaszcza małego dziecka. Mimo to wciąż istnieją, nawet w chrześcijańskim od tysiąca lat kraju, ludzie dopuszczający zabijanie dzieci.

 

„Bóg się rodzi, moc truchleje
Pan niebiosów obnażony
Ogień krzepnie, blask ciemnieje
Ma granice – Nieskończony
Wzgardzony – okryty chwałą
Śmiertelny król nad wiekami
A Słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tak. Zamieszkało. Niestety „przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. W kraju od tysiąca lat karmionym sakramentami i Słowem Bożym, w którym Kościół podczas zaborów był ostoją wolności, wciąż niemała rzesza osób Słowa nienawidzi. Profanacje kościołów, miejsc kultu religijnego, nienawiść do kapłanów, osób zakonnych i wiernych – to wszystko eksplodowało z niezwykłą siłą w ostatnich miesiącach. „Nie było miejsca na Ziemi”.

 

Wszystko z powodu aborcji. To ona doprowadziła do tego zalewu nienawiści. Odkąd Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zabijanie dzieci podejrzanych o chorobę w łonie matki nie jest zgodne z ustawą zasadniczą, na ulicach rozgorzał zgiełk niespotykany w historii Polski co najmniej od czasów reakcji pogańskiej z XI wieku (albo i dłużej). W zasadzie kusiłoby stwierdzenie, że czyny zwolenników aborcji mówią same za siebie i wystarczają do odrzucenia ich stanowiska. To jednak byłoby zbyt proste. Postarajmy zatem z zaproponowanego przez nich poziomu wyzwisk i wandalizmu wznieść się na poziom wyższy, racjonalny. Nie chodzi tu o podawanie argumentów religijnych. Stanowisko Kościoła jest jasne, jednak oni i tak go nie podzielają. Wejdźmy więc na intersubiektywną płaszczyznę filozofii. Prościej mówiąc: ruszmy głową.

 

Błędne argumenty zwolenników aborcji

Jeden z głównych argumentów dotyczących aborcji dotyczy prawa kobiet do dysponowania swoim ciałem. Zwolennik aborcji niekoniecznie musi twierdzić, że nienarodzone dziecko jest częścią kobiety. Niekoniecznie musi przeczyć naukowym faktom stanowiącym, że nienarodzone dziecko jest osobną istotą ludzką dysponującą wyjątkowym DNA. Zazwyczaj zresztą tego nie czyni, bo stanąłby na z góry straconej pozycji. Może natomiast przekonywać, że prawa matki do dysponowania swym ciałem są ważniejsze i w związku z tym ma ona prawo do pozbycia się dziecka. Zgodnie z tą logiką matka dysponuje absolutnym prawem własności względem swojego ciała i w związku z tym może pozbyć się dziecka. Problem z tym rozumowaniem polega na tym, że można je uzasadnić wyłącznie na podstawie radykalnie libertariańskiego rozumienia praw własności. Jak bowiem zauważa Trent Horn, prawa matki do dysponowania swym ciałem nie są absolutne. Analogicznie absolutne nie są prawa właściciela mieszkania. Nie może on na przykład zabić znajdujących się na jego terenie gości.

 

Inny sztandarowy argument za legalnością aborcji wygłosiła filozof Judith Jarvis Thomson w swym artykule „Obrona aborcji” opublikowanym na łamach „Journal of Philosophy and Public Affairs” w 1971 roku. Przyznała ona, że płód dysponuje prawem do życia. Mimo to stwierdziła, że prawa matki są ważniejsze, w związku z czym aborcja może okazać się legalna. Thompson sformułowała swój argument w formie zaskakującej analogii: oto znany skrzypek umiera i jedynym ratunkiem dla niego jest podłączenie jego nerek do nerek człowieka dysponującego szczególną grupą krwi. Podłączenie to musi potrwać 9 miesięcy, a na świecie jest jeden człowiek dysponujący wskazaną grupą krwi. Towarzystwo Przyjaciół Muzyki porywa go i „podpina go” do ciała skrzypka. Zdaniem Thompson jeśli porwany człowiek ma prawo się uwolnić, to analogicznie matka ma prawo pozbyć się niechcianego dziecka ze swojego organizmu, nawet jeśli prowadzi to do jego śmierci (choć nie ma prawa go dobijać, jeśli mimo tego usunięcia nadal żyje – co zdarza się w późnym etapie ciąży).

 

Wielokrotnie cytowany argument Thompson uznano za jeden z czołowych argumentów usprawiedliwiających aborcję. Choć interesujący, zawiera jednak luki w rozumowaniu. Przede wszystkim zachowuje jakąkolwiek moc wyłącznie w sytuacji ciąży wynikającej z gwałtu. Trudno bowiem dostrzec analogię między kobietą zachodzącą w ciążę wskutek dobrowolnego współżycia i porwanym skrzypkiem. Argument ten zawiera ponadto inne błędy sprawiające, że nie uzasadnia on aborcji w żadnej sytuacji. Jak bowiem zauważa Trent Horn z „Catholic Answers” łono matki z natury służy do podtrzymywania życia dziecka, czego nie można powiedzieć o opisanym przez Thompson nienaturalnym podłączeniu. Ponadto wyrzucenie niezdolnego przeżycia dziecka z łona matki to aktywne zabójstwo, czego nie można powiedzieć o decyzji o odłączeniu się od ciała skrzypka. Tu dochodzi tylko do odmowy ratowania życia.

 

Co więcej, jak podkreśla Greg Koukl na łamach strony „Stand to Reason”, matka, w przeciwieństwie do przypadkowej osoby „podłączonej” do skrzypka, posiada względem dziecka zobowiązania. W końcu jest jego matką. Tymczasem osoba podłączona przymusowo do ciała muzyka może mieć ważniejsze zobowiązania wobec jej bliskich, których wykonywanie byłoby uniemożliwione w sytuacji przywiązania do cudzego ciała. Przykład Thompson również nie uzasadnia zatem aborcji.

 

Argument za obroną życia

Tymczasem każdy, kto uznaje prawo każdego niewinnego człowieka do życia – co stanowi pogląd podzielany powszechnie i niebudzący większych kontrowersji – musi sprzeciwić się legalności aborcji. Argument ten można przedstawić następująco:

Przesłanka 1: Każdy człowiek ma prawo do życia.

Przesłanka 2: Dziecko nienarodzone to człowiek.

Konkluzja: Dziecko nienarodzone ma prawo do życia.

 

Argument ten jest logicznie poprawny. Konkluzja wynika logicznie z przesłanek, w gruncie rzeczy jest w nich zawarta. Aborcjonistom pozostaje jedynie zanegowanie przesłanek. Przesłanka 2 nie wywołuje w zasadzie żadnych sensownych zarzutów. Wszak nauka jasno dowodzi, że dziecko nienarodzone dysponuje odrębnym kodem DNA. Jest więc odrębnym organizmem przynależnym do gatunku ludzkiego (bo przecież nie jest koniem czy wołem piżmowym). Dlatego też aborcjoniści dopuszczają się negacji przesłanki 1. Zamiast twierdzić, że „każdy człowiek ma prawo do życia”, twierdzą że jedynie „każda osoba ma prawo do życia”. Tym samym wprowadzają rozróżnienie między ludźmi i osobami. Kto jednak jest osobą? Na przykład Mary Ann Warren twierdzi, że o byciu osobą dysponują cechy takie jak: świadomość, zdolność do automotywacji, zdolnością do rozumowania, komunikacji i samoświadomość. Kto nie dysponuje żadnym, nie jest osobą. W związku z tym płód nie jest osobą, ergo nie dysponuje w myśl tego rozumowania prawem do życia.

 

Problem z tą argumentacją polega na jej arbitralności. Dlaczego bowiem ktoś dysponujący kilkoma z wymienionych przez Warren zdolności miałby cieszyć się prawem do życia, a ktoś dysponujący jednym z nich już nie? Co więcej, ktoś może popaść w śpiączkę i utracić kwalifikacje osoby, a następnie wybudzić się i je odzyskać. Czy oznacza to, że w okresie gdy leży w śpiączce można go zabić, ale gdy się wybudzi już nie? Czy można go zabić nawet jeśli według wszelkiego prawdopodobieństwa wkrótce się wybudzi? Na przykład po 9 miesiącach? Pokazuje to, że rozróżnienie na człowieka i osobę napotyka na zbyt wielkie trudności. Znacznie bardziej przekonujące jest stwierdzenie, że prawo do życia wynika po prostu z przynależności do gatunku homo sapiens. Również pierwsza przesłanka wspomnianego wyżej dowodu pozostaje prawdziwa. W Polsce realizuje ją konstytucja: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”.

 

Gdyby jednak ktoś się mimo wszystko wahał czy dziecku nienarodzonemu przysługuje prawo do życia, to w sukurs przychodzi „roztropnościowy” argument przeciw aborcji podany przez Callum Miller. Autorka ta prosi o wyobrażenie sobie człowieka stojącego na czele zespołu odpowiedzialnego za demontaż budynku. Podchodzi on do specjalisty od bezpieczeństwa i pyta czy w budynku ktoś jeszcze pozostał. Specjalista odpowiada, że nie ma pewności. Czy osoba odpowiedzialna za demontaż powinna zdecydować się na wyburzenie budowli? Czy raczej wskazane byłoby aby się wstrzymała? Jeśli powinna się powstrzymać, to analogicznie należy powstrzymać się od dokonywania aborcji, jeśli nie jest pewny czy nienarodzone dziecko posiada prawo do życia. Argument ten jest interesujący o tyle, że pokazuje, że aborcja jest niedopuszczalna nawet jeśli ktoś nie ma pewności czy „płód” jest człowiekiem, czy ma prawo do życia. Sama niepewność działa bowiem na korzyść zakazu aborcji.

 

Aborcja a Boże Narodzenie

Widać więc, że nie istnieje żadne racjonalne uzasadnienie aborcji – a wręcz przeciwnie. Poparcia dla niej należy raczej upatrywać w staniu się ofiarą manipulacji, wyrzutach sumienia, nieokiełznanych emocjach, lęku et cetera. Przykre to. Ale – i tu wracamy ponownie do Bożego Narodzenia – nic nowego pod słońcem. Już wówczas bowiem na świecie nie było miejsca dla mającego się narodzić Dziecka – pomimo że było Ono Zbawicielem.

 

„Nie było miejsca”. Ponad 2000 lat temu Logos, odwieczna Mądrość, stała się ciałem. Przebrnęła ludzką niechęć i inne przeszkody. Dziś duch barbarzyński odrzuca zarówno mądrość, jak i niewinność. Pozostaje co najwyżej wiedza, spryt, inteligencja, po to, by jak najlepiej urządzić sobie życie. Nic w tym zdrożnego, lecz czemu to ma służyć? Jaki jest cel ostateczny? Te pytania lepiej usunąć, zagłuszyć, wygonić ze świadomości. Bo tylko przeszkadzają. „Nie była miejsca”. Kto cały rok nurza się w grzechu, epatuje wulgarnością, nie spojrzy w oczy Dziecku w betlejemskiej szopce. Je także chce usunąć, podobnie jak usuwa z łona matek Jego niedoskonałe odbicie. Jak ktoś, kto dopiero co niszczył kościoły, ma teraz świętować Boże Narodzenie? Wyrzuty sumienia są zbyt wielkie. Trzeba je zagłuszyć.

 

„Nie było miejsca”. W świecie goniącym tylko za pieniądzem i przyjemnością nie ma miejsca na Boga w żłóbku (ani potem na krzyżu). Dysonans jest zbyt wielki. Taki Bóg jest zbyt obcy komuś, kto w pełni uległ duchowi „tego świata”. Inność wywołuje niechęć, nienawiść i przemoc. Historia pokazywała to wielokrotnie, ale nie ma chyba potężniejszej ksenofobii niż teofobia – lęk przed Bogiem. Radykalni zwolennicy aborcji zapewne uznaliby, że przypadek Świętej Rodziny kwalifikuje się do aborcji z przyczyn społecznych. Jednak Maryja i święty Józef nie poddali się. Dla Boga nie zrobiliśmy miejsca, ale Bóg zrobił je dla nas. Cały czas na nas czeka, a im bardziej ktoś zawinił, tym większa radość będzie w Niebie, jeśli zechce wrócić na łono Ojca. Wystarczy tylko (i aż) chcieć.

 

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(4)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie