30 sierpnia 2019

Hongkong: policja zakazuje demonstracji. Protesty mogą pomóc USA w „wojnie handlowej”

(Protesty w Hongkongu (zdjęcie ilustracyjne). Wpcpey/commons.wikimedia.org)

Policja w Hongkongu aresztowała znanego aktywistę Joshua Wonga i inną ważną działaczkę „grupy prodemokratycznej”. Dzień wcześniej zatrzymano na lotnisku Andy Chana, lidera ruchu niepodległościowego. Protesty w Hongkongu mogą zostać wykorzystane przez przywódców USA w negocjacjach dotyczących „wojny handlowej” z Chinami.

 

Władze Hongkongu nie wyraziły zgody na duży marsz zaplanowany na sobotę, w piątą rocznicę decyzji Chin o niedopuszczeniu do wyboru przywódcy Hongkongu zgodnie z wolą miejscowej społeczności. W tej sytuacji inicjatorzy demonstracji zdecydowali się odwołać protesty.

Wesprzyj nas już teraz!

„Pierwszym priorytetem Cywilnego Frontu Praw Człowieka jest zadbanie o to, aby wszyscy uczestnicy, którzy biorą udział w naszych marszach, byli fizycznie i prawnie bezpieczni. To nasz podstawowy priorytet” powiedziała Bonnie Leung, liderka grupy. „Z powodu decyzji podjętej przez komisję odwoławczą jest nam bardzo przykro, ale nie mamy innego wyjścia, jak odwołać marsz” – oznajmiła.

 

Policja prowadzi śledztwo w sprawie ​​Wong i Agnes Chow w związku z nielegalną demonstracją z 21 czerwca, do którego doszło przed komisariatem policji. Obojgu liderom grożą zarzuty dot. uczestnictwa w demonstracji i zachęcania innych do przyłączenia się. Wong oskarżany jest o organizację pikiety.

 

Wong jest sekretarzem generalnym Demosisto, a Chow jej członkiem. Był jednym z liderów studenckiego Ruchu Parasolowego, domagającego się zmian demokratycznych w 2014 roku.

Wong został zwolniony z więzienia w czerwcu po odbyciu dwumiesięcznego wyroku za wcześniejsze protesty. Regularnie wypowiadał się na rzecz demonstracji, które tego lata przetaczały się przez Hongkong.

 

Protesty zostały wywołane przez promowania ustawodawstwa dotyczącego ekstradycji, które pozwoliłoby na wysłanie podejrzanych mieszkańców Hongkongu do Chin kontynentalnych, aby tam uczestniczyli w procesach sądowych.

 

Ustawę o ekstradycji zawieszono, ale protestujący chcą jej wycofania. Ponadto domagają się zmian w prawie wyborczym i niezależnego dochodzenia odnośnie brutalnych działań policji.

​​W czwartek chińskie władze rozlokowały siły wojskowe w Hongkongu w ramach tak zwanej rutynowej rotacji. Już wcześniej pojawiły się obawy, że Pekin może z większą determinacją chcieć stłumić demonstracje w półautonomicznym mieście.

 

Potężne protesty wstrząsają Hongkongiem od 9 czerwca. Wcześniej miały one mniejszy charakter. To, co zaczęło się jako sprzeciw społeczeństwa wobec proponowanej zmiany zasad ekstradycji, wywołało niemal powszechny gniew mieszkańców wyspy i przerodziło się w szeroki ruch walki o większą demokratyzację. Wzywano m.in. do dymisji dyrektor generalnej miasta, sprzyjającej Pekinowi.

 

Początkowo pokojowe protesty, z czasem przerodziły się w brutalne zamieszki, gdy policja usiłowała rozgonić ponad 1,5 miliona osób, które wyszły na ulice. Kolejny masowy wiec zaplanowany na ten weekend, w którym demonstranci zamierzali maszerować pod rządowe biura, został zakazany w czwartek przez lokalną policję. Po raz pierwszy podjęto taką decyzję.

Chińska telewizja w środę wieczorem transmitowała nagranie długiego konwoju ciężarówek opancerzonych przekraczających granicę oraz formacji wojsk udających się do Hongkongu.

„Tym razem mamy wspaniałą misję. Odpowiedzialność jest wielka. Praca jest trudna” – mówił jeden z majorów do żołnierzy na odprawie.  „Nadszedł czas na prawdziwy test!” – dodał.

 

Oficjalna agencja informacyjna Xinhua poinformowała, że ​​to 22. rotacja garnizonu Ludowej Armii Wyzwolenia, która ma stacjonować w Hongkongu. Poprzednia była w sierpniu 2018 r. Garnizon w Hongkongu wcześniej opublikował film promocyjny ze scenami żołnierzy walczących z ludźmi ubranymi jak protestujący.

 

Rzecznik chińskiego Ministerstwa Obrony Ren Guoqiang poinformował w czwartek w Pekinie, że demonstranci muszą przestrzegać prawa Hongkongu.

 

Liderka protestów z 2014 r. mówiła z kolei, że władze miasta stosują tę samą taktykę jak pięć lat temu. Rząd próbuje po prostu zagrozić ludziom stanem wyjątkowym, wraz z wejściem Ludowej Armii Wyzwolenia – oceniła Yvonne Leung.

 

Była kolonia brytyjska, która w 1997 r. została zwrócona Chinom zgodnie z regułą „jednego kraju, dwóch systemów”, cieszyła się pewną autonomią. Jednak w ostatnich latach niektórzy mieszkańcy Hongkongu oskarżali Pekin o ciągłe ograniczanie ich wolności.

 

Agencja Xinhua poinformowała, że nowo przybyli żołnierze chińscy zostali pouczeni na temat prawa Hongkongu i poprzysięgli bronić suwerenności narodu. „Będziemy stanowczo wdrażać wytyczne „jednego kraju, dwóch systemów” oraz ustawy zasadniczej i ustawy garnizonowej Hongkongu” – powiedział w telewizji Liu Zhaohui, zastępca szefa sztabu garnizonu.

Prawo garnizonowe pozwala oddziałom stacjonującym w Hongkongu pomóc w utrzymaniu porządku publicznego na żądanie władz miasta. To się nigdy nie zdarzyło, a władze Hongkongu stwierdziły, że same poradzą sobie z obecną sytuacją.

 

To, co zaczęło się jako protest przeciwko kontrowersyjnej ustawie o ekstradycji, przekształciło się w całkowitą rewoltę przeciwko pośrednim rządom nad miastem Chin kontynentalnych.

Demonstranci niepokoją Pekin, sygnalizując, że są zdeterminowani do kontynuowania swoich działań, dopóki ich żądania nie zostaną spełnione. Jedno z nich obejmuje wprowadzenie powszechnych wyborów.

 

Lokalne powstanie, zrodzone ze strachu, że Hongkong traci swoją polityczną niezależność, jest czymś, co można powstrzymać, a być może nawet odwrócić, jeśli dojdzie do znacznych ustępstw. W najgorszym razie demonstracje mogłoby zostać stłumione, co spowodowałoby światowe potępienie i spadek międzynarodowego prestiżu Chin. Pekin byłby nawet gotów zaakceptować taką cenę – uważają analitycy amerykańscy.

 

Jednak te demonstracje – na co liczy Waszyngton – mogą zaowocować buntami w innych miastach, jeśli sytuacja gospodarcza Chin się pogorszy.

 

To nie przypadek, że za prezydenta Xi Jinpinga termin „chiński sen” wszedł do leksykonu politycznego. Obietnica dobrobytu, a także odbudowa dumy narodowej, leżą u podstaw legitymizacji silnej władzy chińskiej partii komunistycznej.

 

Jeśli Pekin nie będzie w stanie dalej poprawiać dobrobytu swoich obywateli i obecna sytuacja uległaby pogorszeniu, ludzie mogliby zacząć powszechniej wyrażać swoje niezadowolenie. Stąd już niedaleko do protestów i ostatecznego buntu. Waszyngton ma nadzieję, że Hongkong będzie wstępem do takiej rewolucji.

 

Hongkong – globalne centrum międzynarodowego biznesu i finansów – obecnie boryka się z niedoborem mieszkań. Na górzystym terytorium, tereny mieszkalne są zawsze na wagę złota. Według raportu Economist Intelligence Unit, Hongkong wraz z Paryżem i Singapurem to najdroższe miasta na świecie do życia. W ciągu mniej niż dekady, ceny nieruchomości wzrosły ponad trzykrotnie do poziomu średniej wartości za mieszkanie wynoszącej około 1,2 miliona dolarów. Pensje nie nadążają za nimi. W rzeczywistości w ubiegłym roku odnotowano wzrost wynagrodzenia jedynie o 1,9 procent po uwzględnieniu inflacji. Jednak prawie połowa wynajmowanych mieszkań kosztuje ponad 2 250 dol. miesięcznie, co stanowi 122 procent średniej lokalnej pensji.  

 

Około 44,7 procent mieszkańców Hongkongu – aż 3,3 miliona ludzi – żyje w lokalach socjalnych. Wg statystyk Urzędu Mieszkaniowego Hongkongu, na koniec czerwca było około 266 100 wniosków o dofinansowanie zakwaterowania ze średnim czasem oczekiwania na dopłatę wynoszącym 5,4 roku.

 

Dostępność mieszkań komunalnych jest ograniczona. O lokum mogą się ubiegać osoby, których pensja nie przekracza około 1 500 dol. miesięcznie lub 18 000 rocznie.

Według statystyk rządowych, około 20 procent ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Rząd Hongkongu nie spieszy się z zaspokojeniem ich potrzeb. Przyznał już, że nie uda mu się zrealizować celu budowy 280 tys. nowych lokali do 2027 r. W mieście jedynie 7 procent ziemi jest przeznaczona na mieszkania, a 60 procent stanowią parki lub inne tereny zielone.

 

Rząd faworyzuje wielki biznes. Jednym z przykładów jest propozycja z 2018 r. przebudowy dużego pola golfowego o powierzchni 425 akrów na nowe mieszkania, które mogłyby pomieścić 37 tys. osób. W lutym tego roku rząd ogłosił, że przebuduje tylko jedną piątą tej ziemi, nie wspominając o tym, że klub golfowy, który jest właścicielem nieruchomości, płaci czynsz w wysokości jedynie 3 procent rzeczywistej rynkowej wartości. Klub jest deficytowy, ale oferuje usługi dla ponad 2700 członków. Osoby niebędące członkami mogą korzystać z jego usług przez większość dni, wpłacając 140 dol. za rozegranie 18-dołkowej rundy.

 

Do klubu należą bogate elity miasta. Członkostwo korporacyjne kosztuje 2 miliony dolarów, podczas gdy członkostwo indywidualne – około 64 tys. dol. plus miesięczne składki. Coraz częściej beneficjantami są zamożni Chińczycy z kontynentu, którzy w ostatnich latach przeprowadzili się do Hongkongu.

 

Z punktu widzenia protestujących, niektórzy z tych imigrantów z Chin kontynentalnych są prawdopodobnie częścią problemu. Dzięki integracji z resztą Chin, Hongkong otworzył drzwi do inwestycji. Pieniądze z Chin kontynentalnych wlewały się na rynek nieruchomości w Hongkongu w dużych ilościach. Część tych środków pochodziła z praktyk korupcyjnych. Firma konsultingowa Knight Frank oszacowała, że pieniądze z Chin kontynentalnych są odpowiedzialne za zakup 20 procent luksusowych mieszkań w Hongkongu w samym tylko 2016 roku. Liczne nieruchomości nabyła rodzina przywódcy Chin, Xi Jinpinga, w tym m.in. wartą ponad 31 mld dol. willę z widokiem na zatokę Repulse.

 

Hongkong ma wiele innych problemów społeczno-ekonomicznych, począwszy od niewydolnego funduszu emerytalnego a skończywszy na systemie opieki zdrowotnej.

 

Protesty wywołane zostały w najmniej dogodnym momencie dla Pekinu, gdy trwa brutalna wojna handlowa ze Stanami Zjednoczonymi. Sytuacja zaczyna się komplikować. Są już oznaki wskazujące, że Chiny mogą już odczuwać wczesne symptomy spowolnienia gospodarczego: największy od dziesięcioleci spadek tempa wzrostu gospodarczego, spadek eksportu i szybki wzrost zadłużenie gospodarstw domowych.

 

Bardzo ceniony przez Chińczyków wzrost dobrobytu i wynikająca z niego stabilność polityczna, mogą być zagrożone. Szersze globalne spowolnienie gospodarcze pogorszyłoby sytuację.

Hongkong od dawna odgrywał kluczową rolę w chińskiej gospodarce. Specjalny status miasta i potężny sektor finansowy sprawiły, iż jest to idealny interfejs do połączenia relatywnie zamkniętych rynków Chin kontynentalnych z płynnymi rynkami kapitałowymi reszty świata. W pewnym sensie miasto jest zarówno pierwszą linią obrony, jak i naturalnym punktem wejścia do chińskiego systemu finansowego.

 

Działa to jednak tylko wtedy, gdy Hongkong jest postrzegany jako wiarygodne centrum międzynarodowych finansów i biznesu. Trwające protesty, wraz z szerszą wojną handlową USA-Chiny, mogą skutecznie położyć kres cennej pozycji Hongkongu.

 

W odpowiedzi na demonstracje, Pekin wywiera presję na międzynarodowe koncerny, aby powstrzymały swoich pracowników przed uczestnictwem w demonstracjach lub poniosły ich konsekwencje, odcinając im dostęp do lukratywnego rynku Chin kontynentalnych. Cztery największe firmy księgowe na świecie są zmuszane do zwolnienia pracowników, którzy popierają protesty itd. W obawie o coraz większe naciski Pekinu i utratę stabilności Hongkongu, coraz więcej firm przenosi działalność do innych miast (obecnie ulubionym jest Singapur).

 

Firmy otwierają konta bankowe w innym miejscu. Inwestorzy także wycofują pieniądze z rynków finansowych miasta.

 

Sukces Hongkongu możliwy był m.in. dzięki utrzymywania korzystnej relacji dolara hongkońskiego do dolara amerykańskiego od 1973 roku w przedziale między 7,75 a 7,85 HK. Bank centralny miasta (Hongkong Monetary Authority lub HKMA) ma mandat do kupowania lub sprzedawania dolarów amerykańskich w celu ochrony rodzimej waluty.

 

Wojna handlowa może to zmienić. Tylko w tym roku HKMA wydała miliardy dolarów na obronę swojej waluty. Chociaż urząd nadal ma wystarczające rezerwy finansowe, by bronić HK, jeśli niepewna sytuacja będzie się utrzymywać dłużej, zaufanie do dolara hongkońskiego spadnie, a wraz z nim reputacja miasta jako bezpiecznej przystani w razie regionalnej niestabilności gospodarczej.

 

Wyczuwając to, administracja Trumpa połączyła protesty w Hongkongu z trwającymi rozmowami handlowymi z Pekinem. Istnieje szansa, że ​​administracja wykorzysta sytuację jako dźwignię, grożąc usunięciem uznania specjalnego statusu Hongkongu. Gdyby tak się stało, spadnie wartość HK, a HKMA nie będzie w stanie zdobyć dolarów amerykańskich.

 

Hongkong pomaga odizolować Chiny kontynentalne od globalnych zawirowań gospodarczych. Jeśli jego gospodarka załamie się, kontynentalne Chiny – w tym wiele wpływowych chińskich firm mających siedzibę w Hongkongu – zostaną narażone na wstrząsy.

 

 

Źródło: reuters.com, nationalinterest.org, cbsnews.com

AS

WMa

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 863 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram