9 sierpnia 2019

Tomasz Adamski: Zbrodnia i kara, czyli rzecz o ojcu Gużyńskim

(fot. Bogdan Krezel/Forum)

Obchody 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego za sprawą głośnej wypowiedzi metropolity krakowskiego, abpa Marka Jędraszewskiego, odbiły się w przestrzeni publicznej echem głośniejszym niż poprzednie. Padły słowa dolewające oliwy do ognia sporu Kościoła z przedstawicielami środowisk LGBT, którzy, jak się później okazało, znaleźli głośnych sojuszników… w Kościele.

 

W homilii, wyraźnie nawiązując do sławnego wiersza jednego z powstańców, „Ziutka” Szczepańskiego, abp Jędraszewski powiedział: „Dzisiaj już wiemy, że czerwona zaraza po naszej ziemi nie chodzi. Co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska i bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha – neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W obecnym kontekście zaognionego konfliktu na linii Kościół-LGBT nie trudno było przewidzieć pełną furii reakcję. Jednakże konia z rzędem temu, kto przewidziałby skanalizowanie tej energii pod batutą przedstawiciela Zakonu Kaznodziejskiego. A jednak, jak się za chwilę przekonamy, można było się tego spodziewać.

 

Maszyna oblężnicza

W reakcji na te słowa dominikanin o. Paweł Gużyński rozpoczął histeryczną akcję wysyłania do abpa Jędraszewskiego pism domagających się jego dymisji połączonej z przeprosinami i radykalnym wycofaniem się z życia publicznego. Zakonnik odgrażał się, że będzie to czynił „aż do skutku”. Prawdopodobnie nie spodziewał się, że skutek ten nastąpi już kilka dni później (symbolicznie, bo w dzień liturgicznego wspomnienia św. Dominika, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego), ale o tym później.

 

Co ciekawe, o. Gużyński w swoim apelu o obalenie metropolity krakowskiego odwołuje się do dawnych doświadczeń, kiedy to był – jak sam określa – „aktywistą Amnesty International”. Duchowny przed laty działał na rzecz międzynarodowej organizacji pozarządowej, której statutowym celem jest obrona praw człowieka, choć w praktyce o wiele głośniej jest m.in. o jej działaniach na rzecz promowania homozwiązków, powszechnego dostępu do usług seksualnych i o sabotowaniu przez nią inicjatyw ruchu pro-life.

 

Jest to o tyle interesujące, że pomysł pisania listów z żądaniem ustąpienia metropolity krakowskiego dominikanin zaczerpnął… właśnie z doświadczenia pracy na rzecz AI. W rozważanym przez nas kontekście ma to znaczenie na pewnej szczególnej płaszczyźnie.

 

Otóż o. Gużyński mimochodem streścił niewyszukaną taktykę Amnesty International i wielu lewicowych organizacji. Chodzi o to, by – jak sam pisze – „wytwarzać nieustający nacisk” (co ciekawe, nie znalazłem informacji, by zakonnik kiedykolwiek publicznie mobilizował do naciskania w sprawach takich jak uwolnienie Asii Bibi czy Mary Wagner). Właśnie taka strategia kreowania presji jest głównym narzędziem gigantycznej machiny lobbingowej, jaką jest ruch LGBT. Mamy tu bowiem do czynienia z ideologią popartą niewyobrażalnie pokaźnymi funduszami, dzięki której postulaty LGBT systematycznie zyskują społeczne poparcie. Militarne skojarzenie (naturalne dla rocznicy wybuchu powstania) musi przywodzić na myśl monumentalną maszynę oblężniczą.

 

I w takim kontekście słowa abpa Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”, która chce „opanować nasze dusze, serca i umysły” jest jak najbardziej zasadna. „Zarazą” bowiem nie są poszczególne osoby wplątane w radykalny spór światopoglądowy i walkę z Kościołem, ale potężna, rewolucyjna siła, która chce przewrócić do góry nogami katolickie – czy jak kto woli: tradycyjne – nauczanie o człowieczeństwie, rodzinie i seksualności, a także coraz śmielej poczyna sobie ze wszystkim, co jest dla katolików święte. „Na ustach tych, którzy głoszą wszem i wobec tolerancję, pojawiają się przemoc, poniżanie, szyderstwo z najświętszych znaków: z Najświętszego Sakramentu, z Matki Bożej Częstochowskiej, z Przenajświętszej Dziewicy, a ostatnio także z symbolu Polski Walczącej” – przypomniał w homilii abp Jędraszewski.

 

Przed taką „zarazą” należy się bronić. To miał na myśli arcybiskup.

 

Urąganie Panu Bogu

Inicjatywa o. Gużyńskiego ma szerszy kontekst. Trzeba pamiętać, że zmobilizowanie środowiska LGBT (a co gorsza również części katolików, wśród których popularny zakonnik dotychczas cieszył się autorytetem) do akcji wymierzonej przeciwko pasterzowi Kościoła nie jest pierwszym tego typu wybrykiem dominikanina. Duchowny od lat z rozmiłowaniem krytykuje rzekome upolitycznienie Kościoła w Polsce, samemu regularnie przyjmując stanowiska w sprawach społecznych i politycznych. Samozwańczy rzecznik bynajmniej nie gryzie się przy tym w język i nie zawsze sili się na wyważone komentarze.

 

Tak było na przykład wtedy, gdy duchowni zabierali głos w sprawie tegorocznego strajku nauczycieli. „Intelektualna, mentalna, duchowa i moralna miernota miażdży nas swoim walcem. Każdy ksiądz, który w tym zjawisku uczestniczy, urąga Panu Bogu” – grzmiał o. Gużyński w odpowiedzi na wypowiedź o. Knabita. Tak było również w zeszłym roku, gdy metropolita częstochowski, abp Depo, ośmielił się zasugerować, że Ewangelia musi znaczyć w Polsce więcej niż Konstytucja. Dominikanin wyraźnie nie chciał dostrzec niuansów w wypowiedzi hierarchy, reagując co najmniej tak, jakby ta wypowiedź stanowiła zapowiedź rebelii i zamachu na świeckość państwa. Również kilka lat temu, komentując głośny spór ks. Lemańskiego z abpem Hoserem, o. Gużyński w stosunku do tego drugiego użył bardzo niewybrednych słów, za które później przepraszał.

 

Wreszcie tak było i tym razem, gdy dominikanin poczuł wewnętrzny imperatyw stanięcia w obronie „pokrzywdzonych” ostrymi słowami metropolity krakowskiego.

 

Zbrodnia…

Skąd się to bierze? Ważnym dla zrozumienia tego mechanizmu jest dawno zapomniany tekst o. Gużyńskiego opublikowany w Gazecie Wyborczej w 2012 roku. W kontekście ostatnich wydarzeń możemy go ze smutną ironią nazwać „manifestem programowym”.

 

„Za rozsądną i pożyteczną uważam pracę nad cywilizowaniem człowieka religijnego” – pisze o. Gużyński. „Postanowiłem niejako z urzędu chronić dusze wierzących przed niebezpieczeństwem zatraty w pobożności otwarcie zagrażającej fundamentom dobra publicznego (sic!) ” – dodaje. Najwyraźniej w opinii dominikanina pobożność, przed wystawieniem jej na widok publiczny, wymaga ucywilizowania. Bez tej korekty staje się ona nieokrzesaną siłą, która pozostawiona bez nadzoru wypacza się i zagraża społecznym fundamentom.

 

Między innymi dzięki takim wypowiedziom były przeor łódzkiego klasztoru Zakonu Kaznodziejskiego zapracował na powszechną opinię, z powodu której trudno oprzeć się bolesnemu wrażeniu, że wrażliwość co do poszanowania prawa stanowionego, zasad świeckiej demokracji, rozdziału Kościoła od państwa, równości wszystkich środowisk i grup społecznych, a także co do innych dogmatów laickiego świata stoi w piramidzie priorytetów wyżej niż wierność np. katolickiej nauce społecznej. W tym samym tekście, komentując działalność o. Rydzyka, dominikanin diagnozuje, że „religijna propaganda sugeruje istnienie moralnej powinności wynikającej z wiary, jakoby katolicy mieli wspierać koncepcję ziemskiego królestwa prawdziwych Polaków i katolików”.

 

Dlaczego ów tekst jest tak ważna? Otóż nietrudno zauważyć, że wspólnym mianownikiem niemal wszystkich krytykowanych przez duchownego inicjatyw jest próba politycznego zadekretowania rozwiązań prawnych bezkompromisowo i stuprocentowo zgodnych ze społecznym nauczaniem Kościoła.

 

Wypowiedź hierarchy, który sugeruje wyższość Ewangelii nad Konstytucją? Źle, choć nie jest to wypowiedź szokująca dla żadnego katolika, który ma odrobinę dobrej woli i zna historię apostołów postawionych przez Sanhedrynem (Dz. 5,17–32). Działania na rzecz całkowitego prawnego zakazania aborcji? Źle, a przynajmniej żadna z inicjatyw pro-life nie doczekała się aprobaty o. Gużyńskiego. Głośne uznanie ideologów LGBT za wroga, który próbuje zmienić definicję małżeństwa i rodziny? Źle, choć przecież ten cel ruchu LGBT jest powszechnie znany.

 

Najwyraźniej (chociaż dominikanin nie ubiera tego w takie słowa) w opinii o. Gużyńskiego próba przepojenia duchem chrześcijańskim prawa państwowego musi spalić na panewce! A przecież taka spektakularna porażka byłaby dla Kościoła bardzo bolesna. Dlatego, zdaje się sądzić o. Gużyński, nie tylko nie należy podejmować takich prób, ale trzeba dodawać hierarchom „odwagi”, aby „przywrócić zdrowy rozsądek obecności katolicyzmu na arenie publicznej”.

 

…i kara

Gdy zna się ów tekst opublikowany w „Gazecie Wyborczej” i dotychczasowe wypowiedzi dominikanina, trudno być zaskoczonym niemal histeryczną reakcją na słowa abpa Jędraszewskiego. To z wyżej wspomnianych powodów o. Gużyński, publikując swój apel do tysięcy wiernych, namawiał ich do wspólnej akcji protestacyjnej.

 

Jakże ciekawie w tym kontekście brzmi pytanie, które o. Gużyński zadawał dramatycznym tonem we wspomnianym tekście: „Co łączy tych dwóch księży: ks. Natanka i o. Rydzyka? Ich metody działania to rodzaj uwiedzenia religijnego, dzięki któremu mogą przejąć kontrolę nad rzeszami katolików. Czy polski Kościół będzie umiał powstrzymać religijnych uwodzicieli?”.

 

Jak widać między innymi po sukcesie akcji #MuremzaArcybiskupem, chyba z tym powstrzymywaniem zupełnie innych uwodzicieli, takich jak sam o. Gużyński, nie jest tak źle. Tak się bowiem złożyło, że dokładnie w chwili powstawania tego tekstu została podana do publicznej wiadomości decyzja prowincjała polskich dominikanów, o. Pawła Kozackiego, o nałożeniu na o. Gużyńskiego trzytygodniowego okresu pokuty w jednym z klasztorów kontemplacyjnych.

 

Niestety trudno wierzyć w skuteczność takiej formy upomnienia. Po pierwsze dlatego, że w poprzednich latach zakonnik zapowiadał, że nie zmieni jego postępowania żadna kara, krytyka i apele o pozbawienie możliwości wypowiedzi. Po drugie dlatego, że w oświadczeniu prowincjała polskich dominikanów brakuje sugestii, że o. Gużyński powinien teraz cały ten bałagan własnoręcznie posprzątać.

 

Mimo tego trzeba przyznać, że jest to kara godna zakonnika. I jako taką znany rekolekcjonista powinien ją przyjąć i w duchu pokory odbyć. Tym bardziej, że właśnie taką cichą pokutę sam niedawno sugerował jako dozgonne miejsce trwania metropolity krakowskiego.

 

Tomasz Adamski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie