Atak Elżbiety Janickiej na żołnierzy Szarych Szeregów nie jest ani pierwszym, ani ostatnim zamachem na to, co piękne w polskiej historii i kulturze. Bajdurzenia o „Rudym” i „Zośce” to efekt zaczadzenia umysłów coraz szerszego grona naukowców genderyzmem, czyli wizją świata, w którym wszystko musi mieć kontekst seksualny. Najlepiej homoseksualny.
Czasy świetności marksizmu minęły wiele lat temu. Co prawda, na zachodnich uczelniach funkcjonują jeszcze jakieś komusze niedobitki, ale co bystrzejsi wyznawcy teorii walki klas już dawno zrozumieli, że cała gadanina o socjalizmie nie ma sensu. A dlatego nie ma sensu, że już nie może im dziś przynieść takich korzyści (stypendia, granty, awanse) jak niegdyś. Wyznawcy teorii brodatego „mędrca” z Trewiru nie zarzucili jednak poszukiwania wśród nurtów nauki takiej teorii, która pozwoli im zostać gwiazdami na skalę Europy. I znaleźli sobie nowy marksizm.
Nowym marksizmem jest, oczywiście, witana z otwartymi ramionami przez coraz to liczniejszych rektorów wyższych uczelni – „nauka” genderyzmu. Według swych apologetów wyjaśnia ona świat z perspektywy społeczno‑kulturowej tożsamości płciowej. Genderyzm jest zatem zwyczajną kserokopią marksizmu, przerobioną nieco korektorem. Teorię społeczeństwa klasowego zastąpiono teorią społeczeństwa patriarchalnego, reszta zaś wygląda tak samo jak dawniej, z jedną wszakże różnicą, iż ciemiężoną u Marksa klasę robotniczą zastąpiły kobiety oraz osoby nieheteronormatywne – ofiary instytucjonalnie utrwalonej męskiej dominacji w społeczeństwie i kulturze. Odpowiednikiem krwiożerczych marksowskich kapitalistów zostali więc heteroseksualni mężczyźni.
Podobnie jak marksizm oddziaływał na wiele kategorii nauki, genderyzm chce oddziaływać na wszystko, czym tylko zajmują się humaniści. Podstawową jednakowoż dziedziną jego zainteresowania jest historia. Jak marksiści potrafili całą historię ludzkości wyjaśnić za pomocą teorii walki klas, tak ich dzisiejsi genderowi następcy patrzą na świat (również ten przeszły) przez pryzmat… rozporka. I rozporkiem właśnie tłumaczą, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Podobnie jak w czasach najsilniejszej ofensywy marksizmu, nowa teoria doskonale współgra z kulturą masową – niegdyś w telewizjach widzieliśmy dzielnych, niewykształconych, ale szczerze walczących o sprawiedliwość społeczną z kapitalistami, dziś oglądamy rozpasanych seksualnie sybarytów i wszelkiej maści dewiantów.
Aby zaś efekt rażenia nowej oświeconej teorii był zauważony, ofiarami promotorów genderyzmu muszą padać tradycyjni bohaterowie. Po to, by rzecz szybko podchwyciły media. To dlatego zawrzała medialna debata o rzekomym romansie bohaterów Kamieni na szaniec. Ich przyjaźń, honor, przywiązanie do siebie i do wolności, do Polski dla współczesnego człowieka nie są i nie mogą być zrozumiałe. Współczesny człowiek w sposób oczywisty – a naukowcy pokroju Elżbiety Janickiej dostarczają tu znakomitego przykładu – zwyczajnie musi patrzeć na przyjaźń jak na coś nienaturalnego, bo niezwiązanego z seksem.
Teoretycy genderyzmu już wkrótce sprawią, że w państwowych szkołach dzieci będą uczyć się o kolejnych rzekomych homoparach: Zagłobie i Wołodyjowskim, Wokulskim i Rzeckim, Gerwazym i Protazym, Maćku i Zbyszku z Bogdańca czy Bolku i Lolku. Gdy Holandia lub inne postępowe państwo wyśle odpowiedni sygnał, że „już można”, pojawią się szersze reinterpretacje. Kiedy homoseksualizm i transseksualizm będą już społeczno‑kulturową normą, przyjdzie czas na „analizę” pedofilskiego związku czternastoletniego Stasia i ośmioletniej Nel, później zaś „zreinterpretujemy” miłość Kochanowskiego do Urszulki, a skończy się na związku górnika Kuboka i Łyska z pokładu Idy. Zakład?
Niejednemu z nas może się wydawać, że tak działa tylko garstka nawiedzonych naukowców. Nic bardziej mylnego! Warto sobie uświadomić, że gender studies istnieją już na wszystkich najważniejszych uniwersytetach w Polsce. Niejeden też będzie się pocieszał myślą, iż dopóki genderyści nie zdobędą takiej władzy, jak niegdyś uczniowie Marksa (a więc dopóki nie będą jeździć czołgami), możemy czuć się w miarę bezpiecznie. To także błąd! W kontekście inklinacji ideowych środowisk rządzących większością państw Europy zadziałać może bardzo prosty, znany od lat mechanizm. Za kilka lat jeden mądrala z drugim urzędniczyną zasiądą do tworzenia listy lektur szkolnych. Weryfikując tytuły, natrafią na Kamienie na szaniec. Stwierdzą wówczas, że co prawda książka jest dobra, ale kontrowersyjna, bo ktoś kiedyś coś napisał o „Rudym” i „Zośce”. I tak dla dobra ogółu oraz dla świętego spokoju pozycja zniknie ze spisu lektur. Znamy ten mechanizm nie od dziś – do tej pory jednak działał on w odniesieniu do ludzi (o tym kiedyś coś mówili, jemu nie ufajmy), a nie do dzieł kultury.
Nie trzeba jednak wybiegać z obawami w przyszłość. Komisja weryfikująca tytuły już działa, na razie nie w ministerstwie, ale w dużo ważniejszej instytucji – w „Gazecie Wyborczej”. Pisarz Krzysztof Varga pisząc na jej łamach o Kamieniach na szaniec, pyta: Czy ta książka (…) nie powinna być już może tylko lekturą dla harcerzy, a nie dla wszystkich uczniów? Czy mistyczna wizja patriotyzmu, gdzie rozkoszą jest umieranie i radością cierpienie, przystaje nam do czasów dzisiejszych? Tak oto rozpoczyna się nowa dyskusja nad kanonem lektur.
Tezy Elżbiety Janickiej, twierdzącej że patriarchat i heteronormatywność w dalszym ciągu dewastują ludzi i relacje między nimi, to bynajmniej nie żaden wyskok przypadkowej wariatki. Wszelkie internetowe komentarze urągające inteligencji pracownicy naukowej PAN są mylne. Genderyści to bowiem osoby bardzo bystre, doskonale wiedzące, gdzie leżą konfitury. Bezbłędnie wyczuwające co należy powiedzieć, by stać się pupilem postępowych mediów, by trafić do radia, telewizji śniadaniowej i na czołówki gazet. By otrzymać dofinansowanie z ministerstwa i z Unii Europejskiej na swe arcyważne badania. Ale przede wszystkim, genderyści wiedzą doskonale, co robić, by za parę lat nikt już nie pamiętał, że można było patrzeć na świat z perspektywy innej niż krocze.
OPUBLIKOWANY W MAGAZYNIE "POLONIA CHRISTIANA" TEKST KRYSTIANA KRATIUKA PRZYPOMINAMY Z OKAZJI PRZYPADAJĄCEJ 20 SIERPNIA ROCZNICY ŚMIERCI TADEUSZA ZAWADZKIEGO - ZOŚKI.
Powyższy tekst jest tylko FRAGMENTEM artykułu opublikowanego w magazynie "Polonia Christiana".
Wokół wydarzeń z 6 stycznia w Waszyngtonie pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Oskarżony wtargnięcie do gmachu Kapitolu mężczyzna popełnił samobójstwo. Zmarł od kuli postrzałowej w klatce piersiowej. Policja aresztowała także uczestnika zajść, który okazał się członkiem radykalnej lewicowej organizacji. Ponadto wśród uczestników „zamachu” media zidentyfikowały oficer ds. psychologii tłumu.
Sześć państw Unii Europejskiej wyraziło „poważne zaniepokojenie” faktem ograniczenia dostaw szczepionki przez firmę Pfizer. Ich zdaniem, taka sytuacja „nie tylko wpływa na planowane harmonogramy szczepień, ale także zmniejsza wiarygodność procesu szczepień”.
Konferencja Episkopatu Portugalii zawiesiła w związku z wprowadzonym w tym kraju nowym lockdownem możliwość organizacji chrztów, ślubów oraz bierzmowania. W komunikacie biskupi wyjaśnili, że wraz z nasilającą się liczbą zakażeń i zgonów wskutek COVID-19 występuje pilna potrzeba ograniczenia spotkań, w tym dużych uroczystości o charakterze religijnym.
Choć niektóre aspekty nauczania społecznego Kościoła są wymagające, to katolik nie może odrzucać właściwie rozumianej refleksji Kościoła w tych kwestiach. Na przykład pogląd jakoby życie gospodarcze było domeną wyłączoną spod refleksji moralnej wynika z zapomnienia o historii Kościoła, Jego prawach, a także o nauce płynącej z Biblii. Nie ma znaczenia czy głosi się go w imię poglądów „wolnorynkowych” czy „socjalistycznych”.
W niedzielę 17 stycznia 2021 odbywają się obchody 24. Dnia Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce – w tym roku online. To wyjątkowa okazja do przyjrzenia się dziejom dialogu katolicko-żydowskiego w Polsce. W tym celu warto sięgnąć do przemyśleń czołowej jego postaci – księdza profesora Waldemara Chrostowskiego.
Copyright 2020 by
STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
IM. KS. PIOTRA SKARGI