15 czerwca 2018

Homoprawa pod przymusem. Trwa atak na małżeństwo i rodzinę

(fot. pixabay.com)

W Polsce trwają procesy sądowe, które mają doprowadzić do zmuszenia nas do przyznania relacjom homoseksualnym przywilejów właściwych małżeństwom (…) Aby przeciwstawić się postępującym atakom na małżeństwo i rodzinę potrzebujemy mobilizacji krajowej oraz międzynarodowego instrumentu, jakim może być przygotowana przez Ordo Iuris Konwencja Praw Rodziny, która jest właśnie przedstawiana opinii publicznej – mówi mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

 

Trybunał Sprawiedliwości UE 5 czerwca 2018 roku ogłosił decyzję, na mocy której terminu „małżonek” będą mogły używać osoby żyjące w tzw. homomałżeństwach. Co to oznacza dla Unii? Co to oznacza dla Polski?

Wesprzyj nas już teraz!

Nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia ze sprzecznym z prawem UE aktem uzurpacji ze strony Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE). Pojęcie „współmałżonka”, jako oczywiście pochodne od instytucji małżeństwa, należy do obszaru prawa rodzinnego, a to pozostaje poza obszarem kompetencji organów Unii. W efekcie powstał w prawie Unii wyłom, który zmusza państwa członkowskie do uznawania dwóch mężczyzn, choćby i w wąskim na razie zakresie, za „współmałżonków”. Używając piłkarskiego porównania, istnienie takiego wyłomu to podanie na pole Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ten już wcześniej orzekał (np. w sprawie Oliari przeciwko Włochom), że jeżeli państwo uznaje „małżeństwa” osób tej samej płci zawarte w innym kraju, to nie może odmówić takiego uznania relacjom homoseksualnym swoich obywateli.

 

Trzeba przypomnieć, że UE ma tylko takie kompetencje, jakie zostały jej przekazane przez suwerenne państwa członkowskie. To jednak nie pierwszy już raz, kiedy UE zawłaszcza kolejne obszary kompetencji członków Unii. Już w 2008 i 2011 roku polski Sejm dwukrotnie w uchwałach podkreślał niedopuszczalność przekraczania przez organy UE ich kompetencji i tym samym naruszania traktatowej zasady pomocniczości.

 

Co do samego wyroku, należy doprecyzować, że Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) wydał rozstrzygnięcie pozornie dotyczące sytuacji o marginalnym znaczeniu. Do Trybunału zwrócił się Sąd Konstytucyjny Rumunii, który rozpoznawał skargę obywatela Rumunii i USA pana Relu Comana oraz obywatela USA pana Roberta Hamiltona. Mężczyźni zarejestrowali wcześniej w Belgii swoją homoseksualną relację jako „małżeństwo”, a teraz żądali by obywatel USA pan Hamilton miał prawo pobytu w Rumunii, właśnie jako „współmałżonek” pana Comana. Wskutek zapytania skierowanego do TSUE przez Sąd Konstytucyjny, europejscy sędziowie uznali, że na potrzeby ustalenia prawa do pobytu w UE, obywatel USA powinien być traktowany w takiej sytuacji jak „współmałżonek” obywatela Rumunii.

 

Sędziowie Trybunału Sprawiedliwości UE uzasadnili rzeczowo swoją decyzję?

Z jednej strony podkreślili pełną suwerenność państw UE do definiowania instytucji małżeństwa w prawie rodzinnym. To jednak skrajnie nieszczera deklaracja, której towarzyszy stwierdzenie, że w rozumieniu dyrektywy 2004/38/WE pojęcie „współmałżonka” jest „neutralne pod względem płci” i może obejmować małżonka obywatela Unii tej samej płci (par. 35 wyroku)!

 

Jak Pana zdaniem może wyglądać realizacja wyroku z 5 czerwca? Czy przewidziane są jakieś konsekwencje za nieprzestrzeganie orzeczenia TS?

Pani Profesor Krystyna Pawłowicz, podobnie jak inni politycy PiS, podkreśliła znaczenie składanych przez Polskę zastrzeżeń, które miałyby chronić nasz kraj przed takimi orzeczeniami. Proszę jednak zwrócić uwagę, że wedle deklaracji TSUE wyrok nie narusza praw państw członkowskich do samodzielnego definiowania małżeństwa. To „tylko” rozstrzygnięcie w kwestii prawa do pobytu, a zatem część fundamentalnej swobody przemieszczania się.

 

Jeżeli Polska odmówi prawa do pobytu mężczyźnie legitymującemu się dowodem rejestracji swej relacji jako „małżeństwa” w kraju UE, to Komisja Europejska będzie mogła wszcząć z Polską spór o naruszenie dyrektywy 2004/38/WE w sprawie prawa obywateli Unii i członków ich rodzin do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium Państw Członkowskich. Za naruszenie prawa Unii grożą nam oczywiście kary finansowe. Kto wtedy rozstrzygnie spór? Oczywiście Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

 

Władza sądownicza stała się ostateczną wyrocznią i to w jej rękach spoczywa de facto władza absolutna. Jak do tego doszło?

System trójpodziału władzy powinien zakładać odpowiednie mechanizmy wzajemnego równoważenia się każdej z nich. Jednak pamiętajmy, że sama Unia Europejska nie jest organizmem działającym wedle tej zasady. Jako organizacja międzynarodowa, powinna być w pełni poddana zgodnej woli państw, które powołały ją do istnienia. Od lat jednak, wraz ze wzrostem znaczenia aparatu urzędniczego Komisji oraz wraz z rozwojem orzecznictwa TSUE, te niedemokratyczne organy Unii zawłaszczają kolejne kompetencje, w coraz szerszych obszarach naruszając suwerenność państw UE.

 

UE przez lata ogłaszała apele i rezolucje dotyczące wszelkich aspektów rewolucji obyczajowej. Ich skuteczność okazała się znikoma.  Czy w tym należy szukać przyczyn eskalacji homonacisku?

Rewolucyjne nastroje w Unii Europejskiej wymusiły przyspieszenie, które nie może być już zrealizowane w drodze czasochłonnych, demokratycznych procesów. Ta patologia jest ściśle związana z samą konstrukcją aparatu urzędniczego Unii, czyli Komisji Europejskiej i jej departamentów.

 

Zwróćmy uwagę, że Komisja sama finansuje organizacje lobbingowe LGBT, których celem jest lobbowanie Komisji do działań na rzecz tej radykalnej mniejszości. Przy oczywistej słabości Rady Europejskiej, która powinna być rzeczywistą władzą w UE, polityka Unii kształtowana jest przez aparat urzędniczy w koalicji z TSUE. A prawdziwymi suwerenami stają się Frans Timmermans czy Jean-Claude Juncker, politycy przegrani w swoich krajach.

 

Pana zdaniem wyrok TSUE oznacza, że jesteśmy w przededniu lewicowej ofensywy sądowniczej, za pomocą której we wszystkich krajach UE zostaną narzucone „prawa człowieka”, a w szczególności środowisk LGBT?

Oczywiście. To już się dzieje, w Polsce trwają procesy sądowe, które mają doprowadzić do zmuszenia nas do przyznania relacjom homoseksualnym przywilejów właściwych małżeństwom. Podobne działania mają, lub miały już, miejsce we wszystkich krajach Unii. Dlatego Ordo Iuris prowadzi szeroki monitoring takich spraw, zarówno w Polsce jak i innych krajach UE. W sprawie Coman składaliśmy nasze stanowisko już na etapie postępowania przez Sądem Konstytucyjnym Rumunii.

 

Aby przeciwstawić się postępującym atakom na małżeństwo i rodzinę potrzebujemy mobilizacji krajowej oraz międzynarodowego instrumentu, jakim może być przygotowana przez Ordo Iuris Konwencja Praw Rodziny, która jest właśnie przedstawiana opinii publicznej.

 

W 2010 r. Argentyna wprowadziła tzw. małżeństwa homoseksualne, a w 2012 r. ustawę o tożsamości genderowej. Obecnie przyszedł czas na zmiany wprowadzające bezkarną aborcją na życzenie. Czy Argentyna będzie „drugą Irlandią”? Które jeszcze kraje zechcą iść tą rewolucyjną drogą?

Głosowania w niższej izbie parlamentu Argentyny pokazują, że nawet dwumilionowe marsze nie powstrzymają radykalnych aborcjonistów od forsowania ich nieludzkiej doktryny. Jednak „drugą Irlandią” może stać się Polska. To na nasz kraj zwraca się wiecznie czujne oko największych graczy międzynarodówki LGBT. Środki dotąd słane do Irlandii teraz trafią do Polski. Najbliższe lata to czas wielkiej walki o przyszłość naszego Narodu, ale także innych narodów Europy Środkowej.

 

Dziękuję za rozmowę

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie