17 czerwca 2016

Rozglądam się, nasłuchuję i szukam jakiś znaków przebudzenia. A tutaj nic. Mijają tygodnie i miesiące, a my nie podejmujemy skutecznej walki z lokalnym wrogiem europejskiej cywilizacji. Odnotowujemy tylko jej ostatnie rzężenia, jej wymazywanie z map krajów położonych na zachód od Odry. Po naszej stronie tej rzeki wciąż nie wyciągamy z tego umierania praktycznych wniosków, Trwa festiwal pozorów patriotycznej aktywności. A oni robią swoje… festiwale teatralne.

  

Marzyło mi się, że w ten rok, pierwszy rok „dobrej zmiany”, wejdziemy z poważnym przeglądem teatralnej aktywności tego, co polskie, a nie tylko polskojęzyczne. Że taki festiwal ogłosi Teatr Narodowy i na ten cel dostanie bardzo konkretne środki, wsparcie rządu i patronat Prezydenta. I najlepiej by było, bo najlepiej przemawiają symbole; a wiec najlepiej by było, gdyby organizatorem tegoż był Teatr Stary w Krakowie już pod nowa dyrekcją.

Wesprzyj nas już teraz!

  

Tymczasem tam wciąż ten sam Jan Klata daje coraz bardziej buńczuczne i bezczelne wywiady. Na przykład w jednym z majowych numerów wydawanej przez niemiecki koncern Polskiej Gazety Krakowskiej. Przeczytajcie sami: – Dwa lata temu nazwał pan Stary Teatr „zabagnioną instytucją”. Już ją pan „odbagnił”? – Mnóstwo rzeczy się zmieniło od początku 2013. To jest na pewno zupełnie inny teatr, w każdym aspekcie.

 

No właśnie. To jest już zupełnie nie nasz teatr. I w tym „nie nasz” nie chodzi o jakiś partykularyzm, czy powyborcze „TKM”. Tutaj chodzi o Polskę właśnie. Albo nasza racja stanu zdefiniuje ją kulturowo, albo Polski nie będzie… Hallo! Jest tam kto?

  

W maju odbyła się w Gdyni jedenasta edycja Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port. Jak wygląda dzisiaj sztuka współczesna zwana polską? Jaki jest ten finansowany z publicznych pieniędzy festiwal? Lokalna Gazeta Wyborcza relacjonuje to tak: Tegoroczny festiwal R@port dość trafnie diagnozuje przyczyny dzisiejszej sytuacji Polski. Jak na dłoni ukazuje oburzające cechy Polaków: kołtuńską ksenofobię, nieuzasadnione poczucie wyższości, zadufanie i brak zaufania do kogokolwiek, wreszcie – ortodoksyjną, zaślepiającą religijność.

 

Chyba nie warto tutaj bliżej opisywać prezentowanych tam spektakli. Podsumowanie Wyborczej jest bardzo trafne, ale i tak nie do końca oddaje serwowany publiczności przez występujące teatry poziom odrazy do własnego kraju i zamieszkujących go wierzących w Boga ludzi. My, jeżeli mogę tak napisać, poniewieramy tymczasem dopiero co wydartym z dołu śmierci narodowym artefaktem – Żołnierzami Wyklętymi, organizując wątpliwą estetycznie i kontrowersyjną, gdy chodzi o obrzędowość, rekonstrukcję ślubu rotmistrza Pileckiego. To nie takie pomniki i capstrzyki czynią z ludzi patriotów… Hallo! Jest tam kto?

 

Młodzi to przyszłość narodu, jak to się zwykło mawiać, a co precyzyjnie definiuje przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. 11 maja Dziennik Łódzki krzyczał wielkim tytułem o rozpoczęciu „święta przyszłości teatru”. Chodzi o doroczny Festiwal Szkół Teatralnych, który odbył się w łódzkim Teatrze Nowym.  Lasciate ogni speranza, voi ch’entrate, czyli Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie – taki napis w swej „Boskiej Komedii” umieścił Dante nad wejściem do piekła.  Trudno o inną konstatację, gdy patrzymy na to, czym nasączane są głowy i serca polskiej teatralnej młodzieży.  Studenci wrocławskiej filii krakowskiej PWST przygotowali adaptację powieści „Orlando” Virginii Woolf, w reżyserii Weroniki Szczawińskiej. Tytułowy bohater zaczyna swe życie jako chłopiec, by po kilku dekadach zmienić się w dziewczynę. Ot i cała historia.

  

Równie optymistyczne przesłanie śle do nas Akademia Teatralna w Warszawie. „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” Petra Zelenki, w reżyserii Marcina Hycnara, ubierają w groteskowe kostiumy i takież portrety psychologiczne samotnych, bezskutecznie poszukujących miłości ludzi. Nic dziwnego, że bezskutecznie, bo przecież uwikłani są w patologiczne związki, ale tej oczywistej prawdy spektakl nam nie zdefiniuje. Natomiast widz jest owymi toksynami karmiony „długo i namiętnie”.

 

Namiętną, choć nie do końca heteroseksualną jest inscenizacja „Laleczki” Tennessee Williamsa, zadana absolwentom łódzkiej Szkoły Filmowej, a wyreżyserowana przez Jacka Poniedziałka. Tytułowa Laleczka to jeszcze niepełnoletnia dziewczyna obiecana podstarzałemu mężczyźnie. Opiekun młodych aktorów nie skąpi widzom brudnego podkoszulkowego naturalizmu i perwersji, co ma wyrażać, jak stwierdził: upodlenie i utratę godności ludzi zepchniętych przez biedę na margines życia społecznego, czemu towarzyszy rozpad więzi rodzinnych, przemoc domowa i czasem desperackie akty agresji wobec innych. Jednym słowem zwykła historia, jakie zdarzają się codziennie w każdej polskiej miejscowości. Czy wobec tego faktycznie mamy „porzucić wszelką nadzieję”? Hallo! Jest tam kto?

 

Moja wieloletnia obecność w świecie teatru zmusza mnie do stwierdzenia, że z nimi nie ma szansy na dialog. Wróg to wróg. Nawet, kiedy organizują imprezę, której nadają obiecującą nazwę „Dialog”, jak to się dzieje w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu od lat wielu, to i tak rozmawiają tylko sami ze sobą i epatują swoim przewidywalnym do bólu finałowym przesłaniem. Ostatni „Dialog” (przydałby się podwójny cudzysłów) miał, swoją drogą, niezwykle aktualne hasło wywoławcze: „Świat bez Boga”. I żeby wszystko było jasne; to nie była diagnoza, która uświadamiać ma nam, że zło tego świata jest efektem odrzucenia Boga. Nic z tych rzeczy. W zasadzie każde przedstawienie tego festiwalu chciało widzowi udowodnić, że Boga po prostu nie ma, a religia to tylko, jak pisał Karol Marks, „opium dla ludu”. We Wrocławiu rozmawia więc ze sobą międzynarodowe grono niewierzących, choć w swych produkcjach scenicznych nijak nie potrafią od Boga się uwolnić i Go nie obrażać, oczywiście Boga chrześcijan. Co ciekawe, brylowali w tym gospodarze, mówiący po polsku i tutaj zameldowani hunwejbini dekonstrukcji – nestor Krystian Lupa, instytucjonalny Krzysztof Warlikowski i najmłodszy Radosław Rychcik.    

 

A my im na to wszystko odpowiadamy Festiwalem Patriotycznym w Pamiątce. Państwo nie kojarzycie, co to jest? Nikt z Was tam nie był? Przyznam się, że i ja dopiero od niedawna wiem, że Pamiątka to wieś w Gminie Tarczyn koło Piaseczna w woj. mazowieckim. I tam jest Zespół Szkół (podstawówka i gimnazjum), gdzie od kilku lat organizowany jest ów festiwal. Nie ma w programie teatru, ale jest m.in. konkurs recytatorski… Nie, drodzy Państwo, ja nie kpię ze szlachetnej inicjatywy ludzi z Pamiątki. Ja tylko opisuję katakumby, do których zepchnięto polską kulturę… Hallo! Jest tam kto? Hallo! Czy ktoś mnie słyszy?!

 

Tomasz A. Żak



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 314 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram