23 marca 2016

Kłamstwo dżihadystów

Uczeni specjaliści od współczesnego terroryzmu określają go jako przykład charakterystycznej dla naszych czasów asymetryzacji wojny. Strona (w tym przypadku islamscy terroryści) są wobec zachodnich państw, które atakują w sytuacji znacznej asymetrii (nierównowagi) pod względem „twardej” infrastruktury militarnej, wyposażenia high tech, etc. A jednak są w stanie zadawać bolesne i – co ważniejsze z ich punktu widzenia – spektakularne ciosy.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Wszelako asymetryzacja w tym przypadku dotyczy tylko kwestii wojennej technologii. Obserwując współczesną Europę Zachodnią i głęboki kryzys duchowy, moralny oraz intelektualny, w którym znajduje się, można dojść do wniosku, że na najważniejszym polu wojny, tzn. na płaszczyźnie morale, zjawisko asymetryzacji wygląda zgoła inaczej.

 

Przed wiekami chiński strateg Sun Tsi, autor studiowanego do dzisiaj na wszystkich renomowanych akademiach wojskowych podręcznika „Sztuka wojny”, podkreślał, że największym zwycięstwem jest pokonanie wroga jeszcze przed podjęciem regularnych działań wojennych (zbrojnych). Decydującym – w sensie strategicznym – polem walki, od starożytnych Chin po współczesny świat, jest sfera ducha (woli i intelektu).

 

Niejednokrotnie na tych łamach była już o tym mowa, że Stary Kontynent, zwłaszcza kraje tzw. starej Unii cierpią na chroniczny uwiąd właśnie w tej sferze. Uwiąd w sferze ducha ma swój dramatyczny wyraz w uwiądzie biologicznym (zapaść demograficzna). Do tego dochodzi plaga dzieciobójstwa (aborcja). Jan Paweł II przypominał, że „naród, który zabija swoje dzieci, jest narodem bez przyszłości”. Za papieżem można powiedzieć, że cywilizacja, która zabija swoje dzieci, jest cywilizacją bez przyszłości.

 

Wojujący islamiści (dżihadyści) reprezentują zaś to, czego zupełnie nie rozumieją współczesne mainstreamowe elity świata zachodniego – żywą wiarę. Swoje życie (i niejednokrotnie swoją śmierć) układają według przepisów swojej religii. Ostatnio opublikowane w Niemczech (omawiane także na tych łamach) wyniki badań wśród młodzieży muzułmańskiej w Niemczech wyraźnie to pokazują. Kontrastuje to z „odkościelnieniem” szerzącym się obecnie wśród młodzieży niemieckiej katolickiego czy ewangelickiego wyznania.

Dżihadyści nie tylko mordują niewinne ofiary. Kłamią przy tym na potęgę. Po ostatnich zamachach w Brukseli tzw. Państwo Islamskie, przyznając się do ich zorganizowania, zapowiedziało jednocześnie nadejście dla „sojuszu krzyżowców ponurych dni”.

O „krzyżowcach” mówił też ciągle Osama bin-Laden. Wspominanie bytu, którego nie ma na współczesnym Zachodzie, rozumianym transatlantycko, jest jednym z największych kłamstw islamskiej propagandy.

 

Gdzie ci współcześni „krzyżowcy”, którzy zamiast śpiewać ateistyczne songi („Imagine”) i rozświetlać gmachy publiczne w barwy kolejnych zaatakowanych przez islamistów państw, swój sprzeciw wobec grasujących islamistów wyrażaliby mocnym uderzeniem (nie tylko z powietrza) w samo centrum wroga? Plonem działania współczesnych „krzyżowców” był raczej eksodus chrześcijan z Iraku po 2003 roku, a bezmyślny entuzjazm „krzyżowców” wobec tzw. arabskiej wiosny skutkował rzezią wyznawców Chrystusa na całym Bliskim Wschodzie. Można powiedzieć, że im więcej takich „krzyżowców”, tym więcej sukcesów islamskiego dżihadu.

 

Trzeba bowiem pamiętać, że bycie krzyżowcem to przede wszystkim stan ducha. Jak można „wziąć krzyż”, nie wierząc w zbawczą moc Krzyża? Jak można starać się o uwolnienie Grobu Chrystusa, skoro jest się zupełnie obojętnym wobec tego, co wydarzyło się w tym Grobie o poranku dnia trzeciego? Czy świętym Ludwikiem może być Francois Hollande, Ryszardem Lwie Serce prezydent Barack Obama, a nowym Godfrydem z Bouillon lub jego bratem Baldwinem z Boulogne któryś z premierów krajów Beneluksu, których nazwisk nikt nie pamięta? Ile wspólnego z Alienor z Akwitanii ma kanclerz Angela Merkel?

 

Nie byłoby krzyżowców bez Kościoła, bez papiestwa zwłaszcza. Idea krucjatowa nie zwyciężyłaby bez wsparcia świątobliwych papieży, takich jak marzący o krucjacie św. Grzegorz VII i bł. Urban II, który zwołał pierwszą zbrojną pielgrzymkę. Dzisiaj raczej Kościół przeprasza za te kilkaset lat swojej historii, przez które przewinęło się tylu rycerzy i tylu świętych. Chyba ostatnim papieżem, który ciepło odniósł się do wysiłku chrześcijańskich państw na rzecz powstrzymania islamskiej agresji na Europę był św. Jan Paweł II, który przebywając w Polsce w 1983 roku w sześćsetlecie wiktorii wiedeńskiej umieszczał ją w szeregu „szlachetnych zwycięstw moralnych narodu polskiego”. Ale potem także polski papież – przy okazji Roku Jubileuszowego 2000 – przepraszał za krucjaty. Teraz zaś czytamy, że podstawowym obowiązkiem katolików jest troska o ekosferę oceanów, dbałość o racjonalne zużywanie energii elektrycznej, etc.

 

Nie tylko brak siły ducha czyli woli drąży Stary Kontynent. Gaśnie również „lumen rationis”. Odrywanie rozumu od wiary, rozpoczęte na wielką skalę od epoki oświecenia, skutkuje tym, że więdnie również rozum, vulgo: szerzy się głupota. Brak umiejętności wiązania faktów i procesów społecznych ze sobą, obserwujemy od lat przy okazji ekspansji islamizmu w Europie. Jako rzecze mainstream: nie ma związku między rozrostem społeczności muzułmańskich w Europie Zachodniej a rozwojem islamskiego terroryzmu na Starym Kontynencie. Tymczasem niedawne dramatyczne wydarzenia w Belgii ujawniły, że terroryści przygotowujący krwawe zamachy w Paryżu i Brukseli przez długie miesiące bezpieczne „dziuple” mieli w muzułmańskich dzielnicach „stolicy Europy”.

 

Dla przypomnienia: Europa XI i XII wieku, która wydała z siebie ruch zbrojnych pielgrzymek, była jednocześnie kontynentem, pokrywającym się w tym samym czasie siecią uniwersytetów. Żywa wiara, której jednym z przejawów były owe pielgrzymki, szła w parze z ożywieniem umysłowym. Wspomagała je. Zdrowa filozofia, pozwala rozwijać zdrową teologię, ta formuje wierzących na serio duchownych, bez których nie ma cywilizacji, która chce żyć.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie