6 lutego 2019

Grzegorz Kucharczyk: Okrągły Stół – narodziny systemu władzy

Legendarne dzieje początków III Rzeczypospolitej mówią o tym, jak to „Polacy z różnych stron sporu politycznego potrafili porozumieć się przy Okrągłym Stole”. Tak wykuwał się „kompromis Okrągłego Stołu”, który legł u podstaw „procesu demokratycznego w Polsce” (A. Michnik) a „polski Okrągły Stół stał się inspiracją dla wielu zwaśnionych grup na świecie” (A. Kwaśniewski). Autorzy tych klechd i baśni, jak przystało na gatunek literacki, który reprezentują, piszą o „cudzie Okrągłego Stołu” (A. Michnik), rzewnie wspominając czasy, gdy jako „wierni giermkowie Okrągłego Stołu” w charakterze asystentów takich herosów jak „Bronisław Lwie Serce” (dla niewtajemniczonych: Bronisław Geremek) wykuwali wspólnie „kompromis”. Wyrażają zarazem przekonanie, że „bez [Okrągłego ] Stołu komunizm skończyłby się w Polsce później i gorzej” (P. Pacewicz).

 

Tyle świat dziejów bajecznych. Przejdźmy jednak do realnej historii początków „polskiej transformacji”, której spektakularnym (choć nie jedynym) przejawem były rozpoczęte 6 lutego 1989 roku przy świetle kamer rządowej telewizji rozmowy przy dużym okrągłym stole ustawionym w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie. Zasiadła przy nim część opozycji solidarnościowej reprezentowana przez Lecha Wałęsę i skupieni wokół niego „doradcy” wywodzący się z grona dawnych partyjnych rewizjonistów (komuniści rozczarowani komunizmem) ze stroną rządową reprezentowaną przez szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W ostatnich latach nasza wiedza o okolicznościach towarzyszących początkowi rozmów znacznie się poszerzyła. Udostępniona przez wdowę po szefie komunistycznej bezpieki teczka pracy TW „Bolka” pozwala przypuszczać, że za okrągłym stołem zasiadł oficer prowadzący (realnie patrząc) ze swoim osobowym źródłem informacji, które regularnie wygrywało w totolotka. Już sam ten fakt pewnej służbowej podległości istniejącej między dwoma głównymi kontrahentami negocjacji rzuca całkiem nowe światło na genealogię „okrągłowostołowego cudu” i pracujących nad jego sprokurowaniem rozmaitych „giermków”.

 

Z kolei ujawnione parę lat temu dokumenty informujące o poufnych kontaktach między Jackiem Kuroniem, funkcjonującym w propagandzie PRL na użytek maluczkich jako „ekstrema, z którą nigdy nie zasiądziemy do rozmów”, a funkcjonariuszami komunistycznej bezpieki (słynnym Lesiakiem właścicielem niemniej znanej szafy) bezpośrednio przed Okrągłym Stołem, są dodatkowym dowodem wielkiej inscenizacji, która rozpoczęła się 6 lutego 1989 roku.

 

Inscenizowany był sprzeciw władz PRL wobec „ekstremistów w rodzaju Kuronia i Michnika”, inscenizowana była sytuacja zasiadania przy stole dwóch skonfliktowanych stron (w rzeczywistości bardzo dobrze i całkiem intymnie znały się od lat), inscenizowane było wreszcie miejsce. Jak wiadomo wszystkie najważniejsze ustalenia zapadały w czasie „konsultacji” w Magdalence, a może jeszcze w innych miejscach, których do tej pory jeszcze nie znamy.

 

Autorzy podań o „cudzie Okrągłego Stołu” piszą o tym wydarzeniu w kategoriach zdarzenia sprawczego, którego uczestnicy tak sami z siebie, kierując się nagle wzbudzoną w sobie intencją miłości nieprzyjaciół, zainicjowali proces „demokratyzacji” nie tylko w Polsce, ale we wszystkich krajach Układu Warszawskiego. W rzeczywistości po raz kolejny gen. Jaruzelski wystąpił na początku 1989 roku jako podwykonawca zarządzeń dochodzących z centrali czerwonego imperium. W grudniu 1981 roku odebrał zlecenie siłowego rozprawienia się z „Solidarnością” i je posłusznie wykonał. Na przełomie 1988 i 1989 roku mądrość etapu była już inna. Teraz głoszący pierestrojkę i głasnost tow. Gorbaczow wymagał przyspieszenia nad Wisła „normalizacji” i „demokratyzacji”. I tym razem zadanie to zostało posłusznie wykonane.

 

W samej Moskwie – o czym warto pamiętać – myśl o „reformowaniu” i „demokratyzowaniu” socjalizmu od czasów Ł. Berii zawsze rodziła się w kręgach sowieckiego aparatu bezpieczeństwa. Pierwszą pierestrojkę stłumiło w zarodku obalenie Berii w 1953 roku. Jego wizję „demokratyzacji” ustroju sowieckiego podjął po latach Jurij Andropow. W 1956 roku nadzorujący akcję tłumienia powstania węgierskiego, a w latach osiemdziesiątych główny promotor w sowieckim aparacie władzy „reformy” realnego socjalizmu – najpierw jako szef KGB, a potem jako epizodyczny następca Breżniewa na stanowisku szefa sowieckiej partii, a tym samym całego ZSRS. Człowiekiem Andropowa był Gorbaczow, który pokonywał kolejne szczeble w hierarchii partyjnej dzięki protekcji szefa KGB. Jeśli więc gdzieś szukać realnych, a nie bajecznych korzeni Okrągłego Stołu, to właśnie tam – w gronie wysokich oficerów sowieckiej bezpieki i ich politycznych protegowanych w centrum politycznym imperium.

 

„Reformatorzy” z KGB postępowali zgodnie z regułami anglosaskiej maksymy o czynieniu cnoty z konieczności (make a virtue out of necessity). W latach osiemdziesiątych nie było dla nich tajemnicą – a w końcu należeli w Sowietach do grupy ludzi najlepiej poinformowanych –że imperium grozi implozja. Trzeba było więc jakiejś nowej wersji NEP-u (dopuszczenie przez Lenina w latach dwudziestych drobnych elementów normalnej wymiany gospodarczej), by skutecznie uciec do przodu. Na użytek pożytecznych idiotów na Zachodzie wszystko zaś należało sprzedać jako nagłe nawrócenie się na „ideały zachodniego świata demokracji i prawa człowieka”.

 

Nieprzypadkowo także nad Wisłą ludzie bezpieki należeli do tych, którzy wewnątrz peerelowskiego aparatu władzy przygotowywali grunt pod tak pojętą „transformację”. O Kiszczaku była już mowa. Warto w tym kontekście wspomnieć również gen.  Władysława Pożogę, pierwszego zastępcę Kiszczaka w MSW i szefa wywiadu oraz kontrwywiadu MSW, a jednocześnie jednego z trzech (obok S. Cioska i J. Urbana) autorów raportów wysyłanych w połowie lat osiemdziesiątych do Jaruzelskiego. Wskazywano w nich na pilną konieczność odejścia od gospodarczych nonsensów tzw. realnego socjalizmu, co oznaczać będzie pewne „koszty społeczne”. Te zaś – jak przekonywano – można tylko ponieść mając ochronę w postaci dopuszczenia do władzy części „odpowiedzialnej” (tj. znajdującej się w zasobach archiwalnych MSW albo ideowo i środowiskowo pokrewnej) opozycji. Tak – w sensie analitycznym i koncepcyjnym – rodził się system władzy Polski doby „transformacji”. Wszystko, co było potem, było inscenizacją, sprzedawaną następnie jako „cud” i „wielki kompromis”.

 

Istota porozumień podpisanych przy Okrągłym Stole polegała na transferze realnej władzy politycznej z Biura Politycznego KC PZPR do reaktywowanego w tym celu Urzędu Prezydenta (A. Dudek). W domyśle urząd ten był zastrzeżony dla W. Jaruzelskiego jako gwaranta bezkolizyjnej „tranformacji”. Drugie i jeszcze ważniejsze zabezpieczenie interesów peerelowskiego aparatu władzy polegało na procesie – dziejącym się już wcześniej – tzw. uwłaszczenia nomenklatury. Okrągły Stół niejako milcząco zatwierdził ten proces tworzenia „politycznego kapitalizmu” w Polsce po 1989 roku, który stanowi sam rdzeń nowego systemu władzy.

 

Dopuszczono doń wybranych, bo „kapitalizm polityczny” był (i jest) tylko dla nielicznych. Tylko nieliczni zostali na przykład dopuszczeni do rynku medialnego („Gazeta Wyborcza” to jedna z konsekwencji Okrągłego Stołu), czy do naprawdę lukratywnych sektorów gospodarczych (m. in. handel paliwami, sektor bankowy), gdzie niepodzielnie rządzili (czas przeszły?) ludzie z wojskowej i cywilnej bezpieki. Tylko nieliczni mieli – w pierwotnym zamyśle – tworzyć polską scenę polityczną epoki „transformacji”. Któż dzisiaj pamięta o pomysłach snutych na łamach GW stworzenia pod koniec 1989 roku na bazie komitetów obywatelskich jednej, solidarnościowej monopartii na czele z reprezentantami „kompromisu” i ich „giermkami”.

 

W tym sensie Okrągły Stół nie tylko był próbą nałożenia na polską rzeczywistość polityczną kłamliwego matriksu „zgody wszystkich odpowiedzialnych sił w Polsce”, gdy w tym samym czasie trwała w najlepsze kradzież majątku narodowego (kapitalizm polityczny). Był i ciągle pozostaje instrumentem nakładania na Polaków niewidzialnej bariery rozwojowej (szklanego sufitu), bo rozwój – gospodarczy, intelektualny, kulturowy – ma być tylko dla nielicznych i zawsze tych samych. Im szybciej pozbędziemy się tej logiki, której symbolem jest Okrągły Stół, tym lepiej dla nas wszystkich.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie