18 maja 2012

Wojewódzki – idol ponowoczesnej ofensywy

(fot. Radosław Nawrocki/FORUM)

Na łamach najnowszego „Newsweeka” dwie dziennikarki charakteryzują rodzimych showmanów: Jakuba Wojewódzkiego i Szymona Majewskiego. Starcie dwóch medialnych trefnisiów wygrywa ostatecznie ten pierwszy. W końcu jest nie tylko dobrym kolegą naczelnego Tomasza Lisa, ale również – jak twierdzą dziennikarki – komikiem, który nie obawia się śmiać z religii, tragedii smoleńskiej czy seksu. Jednak popularność Wojewódzkiego wcale nie napawa humorem, a raczej dostarcza powodu do refleksji nad tym, kto i dla czego uważa go za swego idola.

 

W opiniach dziennikarek próżno oczywiście doszukiwać się głębszej refleksji czy – nie daj Boże – moralnej oceny hucpiarstwa, jakie uprawia Wojewódzki. Można wręcz odnieść wrażenie, że jego kpiny z religii katolickiej, bezczeszczenie polskiej flagi i wulgarne opisywanie relacji damsko- męskich, są kluczem do medialnego sukcesu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeśli dorzucimy do tego zestawu radiowe audycje, w których Wojewódzki wyśmiewał tragedię smoleńską i popisywał się rasistowskimi żartami, szybko dojdziemy do wniosku, że właśnie on powinien dzierżyć palmę pierwszeństwa w gronie najlepszych komików III RP. Tak bowiem wygląda droga do osiągnięcia pozycji autorytetu „młodych, wykształconych, z wielkich miast”.

 

Wirtuoz ponowoczesności

Na powyższych stwierdzeniach można śmiało zakończyć opis telewizyjnych wyczynów Wojewódzkiego. Żenującym pajacowaniem ku uciesze gawiedzi nie warto się zajmować. Warto natomiast postawić sobie pytanie: gdzie leży faktyczne źródło popularności TVN-owskiego showmana?

 

Wydaje się, że zbiorowym fanem Wojewódzkiego jest przede wszystkim ta część Polski, której postkomunistyczne elity III RP wrzuciły na plecy bagaż wydumanych narodowych kompleksów. Wystarczy lektura rzeczonego „Newsweeka”, „Polityki” czy „Wyborczej” bądź wieczór z którąś z mainstreamowych stacji telewizyjnych a zainteresowany już wie, co jest obciachem a co jest cool. Chodzi wszak o to, by pozbawić odbiorcę spójnego systemu aksjonormatywnego. Kierowanie się w życiu wartościami obiektywnymi dla liberalnych koryfeuszy jest wręcz tożsame z szaleństwem. W ten właśnie sposób religia zostaje sprowadzona do prywatnego zabobonu, a patriotyzm do szowinizmu i skrajnego nacjonalizmu. Nie trzeba już chyba wyjaśniać – bo mędrcy liberalnej nowej wiary szybko rzecz wyłuszczą – że kochający swoją ojczyznę katolik nie nadaje się w żadnej mierze na europejskie salony. Chyba, że jako powód do wstydu.  

 

Polskie „elity” z zachwytem roztaczają więc przed szczególnie podatnymi młodymi ludźmi wizję liberalnego, a więc – jak tłumaczą – zmodernizowanego świata. Świata ponowoczesnego, gdzie króluje hiperrzeczywistość. Czyli brakuje miejsca na obiektywne wartości, których źródłem jest Absolut. Jedyną regułą jest symulacja i symulakra – wszystko można wykreować, wszystko w znaczeniu indywidualnym jest wartością i wszystko jest prawdą. Obiektywna rzeczywistość nie istnieje, jedyne zaś kryterium stanowi osiągnięcie osobistego sukcesu. A sukces zależy od tego, czy zdecydujemy się wejść w rolę homo oeconomicus. Mówiąc więc wprost: im więcej masz dóbr materialnych, tym więcej znaczysz.

 

Takim światem czaruje młodych ludzi Jakub Wojewódzki, posługując się mało wyrafinowanym poczuciem humoru i wizerunkiem bogatego, nastawionego na konsumpcję chłopca. Taka postać przemawia do ludzi mamionych przekonaniem, że ambicją nowoczesnego Polaka powinna być ucieczka od rodzimej „wiochy”, „obskurantyzmu”, „kołtuństwa” do „wielkiego miasta”. Tam bowiem giną wyraźnie akcentowane w małych społecznościach normy a świat wartości traci swój istotowy wymiar. Można więc pójść w marszu równości, chwalić „wolny seks” i różnego rodzaju dewiacje. Tam też wypada „bać się PiS-u” i „demonów polskiej prawicy”. Swobodnie też można prezentować wyższość własnego statusu społecznego przez wykpiwanie „moherowych beretów”. Wszak to właśnie „mohery” mogą jeszcze wywołać zakłopotanie wśród „młodych wykształconych…”, proponując inny styl życia i tradycyjne wartości.

 

Dla tych, którzy poddali się ułudzie awansu do grupy „młodych, wykształconych, z wielkiego miasta”, Wojewódzki jawi się idolem – istnym królem nowego i pozornie lepszego stylu życia.

 

Piotruś Pan

Bo trzeba przyznać, że Wojewódzki znakomicie uosabia często współcześnie spotykaną aberrację,  mianowicie syndrom Piotrusia Pana – męską przypadłość, objawiającą się egotyzmem, brakiem odpowiedzialności i niezdolnością do budowania trwałych więzi. Ten bogaty, zakochany w sobie, chwalący się miłosnymi podbojami i luźnym stosunkiem do życia pięćdziesięciolatek to typowy wizerunek mężczyzny lansowany przez liberalne media i środowiska.

 

Jeśli więc rzeczywiście – jak wskazują sondaże – Wojewódzki staje się idolem polskiej młodzieży, to należy ze smutkiem skonstatować, że lajfstajlowy model nieodpowiedzialnego faceta, fircyka i kobieciarza, który słowa św. Augustyna: „kochaj i rób co chcesz” zamienił na „róbta co chceta”, przechodzi stopniowo do kulturowej ofensywy.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie