22 listopada 2016

Czy już czas na trzeci Majdan? Minęła kolejna rocznica ukraińskiego buntu

(By Sasha Maksymenko (Flickr: Anti-government protests in Kiev) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons)

Obchody trzeciej rocznicy protestów, w wyniku których obalony został prezydent Wiktor Janukowycz dowiodły, że na Ukrainie wybuch kolejnej „rewolucji” jest coraz bardziej prawdopodobny. Tak jak w 2013 roku poniedziałkowe protesty miały charakter antyrosyjski i antysystemowy. I chociaż najaktywniejszą grupę protestantów stanowili radykalni nacjonaliści, to z podnoszonymi zarzutami wobec politycznych elit Ukrainy zgadza się coraz większa część społeczeństwa.

 

Od Majdanu do Europmajdanu

Wesprzyj nas już teraz!

Parafrazując Wyspiańskiego, także dla Ukrainy listopad to czas niebezpieczny. Trzy lata temu, 21 listopada na Plac Niepodległości (Majdan Niezależnosti) wyszli nieliczni początkowo protestanci, oburzeni odłożeniem przez ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Jeszcze wtedy opinia publiczna społeczeństwa ukraińskiego nie była tak zdecydowanie prounijna, duża część obywateli większe szanse rozwoju kraju widziała w trzymaniu się aliansami z Rosją.

Niemniej na plac, nazwany w czasie protestów Euromajdanem, przychodzili zwolennicy opcji zbliżenia się do Unii Europejskiej i poluzowania związków z Rosją. Nastroje demonstrantów radykalizowały się a mass media relacjonowały na żywo wydarzenia z Euromajdanu, „podkręcając” frekwencję. Do tragedii doszło, gdy po obu stronach konfliktu pojawili się uzbrojeni w broń ostrą demonstranci i funkcjonariusze Berkutu (jednostek specjalnych policji). W ślad za Kijowem poszły kolejne miasta, Janukowycz tracił kontrolę nad państwem, a w zachodniej Ukrainie zajmowano budynki administracjo publicznej.

 

Przeciw Rosji

W dniach od 18 do 20 lutego doszło do wyjątkowo tragicznych walk, a 21 lutego Janukowycz opuścił Kijów. 23 lutego 2014 Werhowna Rada Ukrainy (parlament) wybrała swojego przewodniczącego Ołeksandra Turczynowa na stanowisko pełniącego obowiązki Prezydenta Ukrainy. Rozpoczęły się rządy nowych sił politycznych, chętnie przedstawiających się jako proeuropejskie i prounijne, ostro wypowiadające się w relacjach z Rosją. Taka retoryka wpisała się w linię polityczną partii dominujących od tamtej pory na scenie politycznej Ukrainy, ale oczekiwania obywateli Ukrainy dotyczyły nie tylko większego odseparowania się od Rosji lecz także europeizacji życia społecznego i gospodarczego.

 

Czy zaczął się już trzeci Majdan?

Próby reform, mocno wspierane przez państwa szeroko rozumianego Zachodu, na razie rozczarowują swoimi efektami. Dla zwykłego obywatela dolegliwe są podwyżki cen energii, żywności, zamykanie kolejnych zakładów pracy. Fakt, że demonstrujący w poniedziałek swój gniew obrócili jak przed trzema laty przeciw aktualnej – nowej/starej władzy, dowodzi braku autorytetu elit politycznych. Ponownie wrócił zarzut wobec prezydenta Petra Poroszenki o prowadzenie interesów z Rosją. Jakby przewidując taki kierunek protestów Poroszenko dzień wcześniej próbował uspokoić nastroje przygotowujących się do demonstracji. Jak donosi „Ukraińska Prawda”, prezydent Poroszenko zapewnił, że nie dopuści do wewnętrznych konfliktów, bo to może „bardzo szybko pogrążyć kraj w chaosie i bezładzie”. Przyznał jednak, że ludzie mają podstawy do niezadowolenia, a „każdy wolny obywatel ma prawo do protestów”. Broniąc dotychczasowych posunięć głowa państwa przyznała, że konieczne reformy wiążą się z wymaganiami Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a ten „nigdy nie przepisuje słodkich leków”. W ustach prezydenta – właściciela fabryk słodyczy na Ukrainie i w Rosji słowa te zabrzmiały dla wielu Ukraińców wyjątkowo gorzko.

 

Walka o dusze i umysły

Oceniając poniedziałkowe demonstracje w Kijowie można zadać sobie pytanie, czy aktywizacja nacjonalistycznych ugrupowań właśnie w dniu zrywu sprzed trzech lat nie oznacza nasilenia się walki o dusze i umysły, konieczne do dokonania ponownego ruchu politycznego. Na ukraińskim portalu Eramedia poinformowano, że na Plac Niepodległości poszło protestować 500 aktywistów niedawno powołanego Korpusu Narodowego „Azow”, którzy oczekiwali od prezydenta Poroszenki odpowiedzi na pytania o realizację obietnic składanych od lat – wprowadzenia bezwizowego ruchu z Unią Europejską oraz terminu zakończenia wojny w Donbasie. Z drugiej strony krytykę obecnej władzy prowadzi były gubernator odeski i były prezydent Gruzji – Michał Saakaszwili. W weekend pod pomnikiem Wiaczesława Czornowiła (ukraińskiego bohatera i dysydenta) zapowiedział na 27 listopada spotkanie pod gołym niebem zwolenników nowotworzonego „Ruchu nowych sił” – siły politycznej o ambicjach dokonania fundamentalnych zmian w polityce państwa.

 

Jednak wobec zapaści ekonomicznej i pauperyzacji coraz szerszych grup społecznych najsilniejsza może być za chwilę nie partia radykalnie nacjonalistyczna, jak Korpus Narodowy „Azow”, ani „partia uczciwych”, jaką chce tworzyć Saakaszwili. Najgroźniejsza dla przyszłości Ukrainy jest „partia” nieobecnych w polityce, emigrujących za pracą i rozczarowanych kolejnymi zmianami niesłownych elit na ich kontynuatorów, działających pod innym szyldem. „Partia” jeszcze nie zorganizowana, ale już niebezpieczna. Z kim do wyborów pójdą rozczarowani i zniechęceni ten zapewne wygra. Tylko z takim koalicjantem rządzi się trudno i niestabilnie.

 

 

Jan Bereza

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 675 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram