8 października 2013

Gnoza – wyzwolenie czy zagrożenie?

(Giovanni Bellini, Morderstwo św. Piotra Męczennika, 1509)

 

Gnoza przeżywa w ostatnio Polsce i w Europie swój renesans. Czym tak naprawdę jest ten ruch – chrześcijańską herezją, czy europejskim mistycyzmem?

 

Wesprzyj nas już teraz!

„Piękno jest tylko gnozy początkiem” to tytuł zbioru esejów Jerzego Prokopiuka, można rzec – naczelnego gnostyka Polski. Ten platoński cytat wskazuje od razu, czym jest gnoza i gdzie należy szukać jej korzeni. Gnoza jest mianowicie poznaniem, lub inaczej – po prostu wiedzą. Wiedzą o Bogu, sprawach bożych, o naturze świata i o człowieku; wiedzą uzyskaną drogą swoistej iluminacji.

Grecja  i Bliski Wschód – źródła europejskiej gnozy

Historia tak rozumianej europejskiej gnozy rozpoczęła się, rzecz oczywista, w Grecji. Przed Platonem w gnozie upatrywały drogi do zbawienia misteryjne grupy religijne orfików i pitagorejczyków. Dziś nie sposób odtworzyć ich pierwotnych poglądów; najwcześniejsze źródła pisane, wyjąwszy Platona, pochodzą z epoki oddzielonej od początków ruchu orifków i pitagorejczyków o kilkaset lat. Badacze przypuszczają jednak, że gnostyczne idee orfików nie są pochodzenia europejskiego; wiele wskazuje, że idee te trafiły do Grecji z Bliskiego Wschodu.

I to właśnie Bliski Wschód jest głównym źródłem, z którego czerpała europejska gnoza w swoich historycznych przejawach na przestrzeni niemal 2000 lat. Wokół idei gnostycznego poznania zbudowano bowiem w początkach ery chrześcijańskiej potężne grupy religijne, z własną kosmo- i antropogonią, z własnymi obrzędami i własnymi świętymi pismami. Ruchy te prędko zostały jako heretyckie usunięte przez Kościół na margines; jednak ich spuścizna co i rusz odżywała w europejskiej historii, najpierw pod postacią bułgarskich bogomiłów i zachodnieuropejskich katarów, później w renesansowym hermetyzmie i XIX-wiecznym egzystencjalizmie, by w XX wieku pojawić się pod postacią antropozofii, psychologii głębi i New Age. Zacznijmy jednak od początku.

Gnostycyzm starożytny – do dziś aktualny model mitologiczny

II i III w. po Chrystusie był w Imperium Romanum czasem niebywałego wręcz fermentu religijnego. Wśrod setek nowych ruchów zaczęli działać także gnostycy – synkretystyczni myśliciele-mistycy, czerpiący garściami z chrześcijaństwa, judaizmu, filozofii pogańskiej i wschodnich religii, a których głównym wyróżnikiem był radykalny antykosmizm – nienawiść do świata materialnego. Ruchy te, choć same mieniły się „gnozą”, współcześni badacze zwykle nazywają gnostycyzmem, termin „gnoza” rezerwując dla samego aktu mistycznego poznania Boga i rzeczy Bożych, choć taki – sztuczny przecież – podział terminologiczny nie jest powszechnie przyjmowany.W każdym razie, za twórców największych szkół gnostycyzmu starożytnego uważa się Saturnina, Bazylidesa, Marcjona, Walentyna i Manesa. Szkół, bo gnostycyzm był w owych czasach ruchem bardzo luźnym, nie posiadającym żadnych wspólnych organizacji ani wszędzie aktualnych pism. Nie będziemy tu wchodzić w szczegóły doktryny pierwszych gnostyków; nawet pobieżna ich prezentacja w literaturze naukowej zabiera bowiem kilkanaście stron. We wszystkich ruchach gnostyckich starożytności można wyróżnić jednak kilka elementów wspólnych. Po pierwsze, gnostycyzm II i III wieku charakteryzował wspomniany już antykosmizm, a więc głęboka niechęć, a wręcz nienawiść, do świata materialnego i do ludzkiego ciała. Ów antykosmizm wyrastał z założeń przyjętej kosmo- i antropogonii. Gnostycy uważali bowiem, że w świecie ma miejsce konflikt dwóch zasad, Dobra i Zła (lub Światła i Ciemności). Dobro/Światło ma naturę czysto duchową, tymczasem materia jest dziełem wyłącznie Zła/Ciemności. W gnostyckiej kosmogonii spotykamy często wizję, w której z pierwotnie istniejącej, świetlistej i dobrej boskiej Pełni (Pleroma) oddziela się jeden z duchów (np. żeńska Sofia – Mądrość), powodowany lub powodowana wielką pychą i pragnieniem wiedzy. Duch ów doprowadza do stworzenia świata materialnego, często poprzez pośrednika, złego lub po prostu niedoskonałego Demiurga. To właśnie Demiurg tworzy człowieka, a przynajmniej jego ciało; bo dusza w gnostyckich antropogoniach zawsze zawiera świetlisty i dobry element Pleromy, dany w niektórych wersjach człowiekowi przez Najwyższego Boga. W każdym razie materia, dzieło złej, upadłej istoty, jest z natury i nieodwracalnie skażona; jedynym, co w świecie zachowuje związek ze światłością Pleromy jest właśnie owa najgłębsza część ludzkiej duszy, opisywana często jako „iskra boża”. Gnostyk więc to człowiek, który, świadomy swojego pochodzenia i natury otaczająćej go rzeczywistości, poszukuje kontaktu między boską częścią własnej duszy a Bogiem Światłości. Czyni to poprzez gnozę, a więc poprzez iluminacyjną wiedzę o dualistycznej naturze świata i nieodwołanie złym charakterze materii. Tylko gnoza może przynieść ludzkości wybawienie; gnoza jest też zupełnym przeciwieństwem pistis, czyli wiary – w chrześcijaństwie przecież najważniejszej.

Powyższy schemat mitologiczny gnostycy przedstawiali – i nadal przedstawiają – w niezliczonych ilościach wariantów; nie on jest zresztą najważniejszy. Sednem gnozy jest rozpoznanie, że człowiek jest uwięziony w złym świecie, a do osiągnięcia zbawienia potrzebne jest wyzwolenie „iskry bożej” własnej duszy z materialnej egzystencji i połączenie jest z Najwyższym Bogiem.

Gnoza i chrześcijaństwo

To właśnie nieustanne odwołania do Biblii zwróciły uwagę Ojców Kościoła na gnostycyzm; co więcej, niektórzy z twórców szkół gnostycznych uważali się po prostu za prawdziwych chrześcijan, którzy lepiej od Kościoła rozumieją przesłanie Chrystusa. Przy tym gnostycy w zasadzie jednogłośnie odrzucali Stary Testament. Stary Testament został ich zdaniem podyktowany przez złego Jahwe, Demiurga-Twórcę tego materialnego świata. Odrzucali więc prawa starotestamentalne jako utworzone dla uciemiężenia człowieka. Czerpali za garściami od Chrystusa, którego jednak interpretowali po swojemu, jako Zbawiciela od zła materii, przeciwnego starotestamentalnemu Demiurgowi. Oprócz Ewangelii gnostycy wykorzysytwali też szereg pism własnego autorstwa mówiących o Chrystusie, by wymienić tylko słynną Ewangelię Tomasza. 

Czy gnoza jest herezją chrześcijańską?

Ze względu na swoje zainteresowanie motywami biblijnymi, niekiedy uważa się starożytny gnostycyzm za herezję chrześcijańską. Jest to jednak wielkie uproszczenie. Chociaż faktycznie wielu gnostyków wywodziło się z chrześcijaństwa i oś swojej mitologicznej i soteriologicznej narracji budowało wokół postaci Chrystusa, to istniała również gnoza nie mająca niczego wspólnego z religią chrześcijańską. Najlepszym tego przykładem jest tzw. hermetyzm, który obywa się kompletnie bez odwołań do historii biblijnych. Starożyny gnostycyzm czerpał po prostu z wielu źródeł. Należy tu wymienić wspomniany już platonizm oraz neoplatonizm, z jego orficko-pitagorejskimi korzeniami. Niezwykle silny wpływ na mitologię gnostycką miał też perski, skrajnie dualistyczny zoroastryzm. Ważne były też mistyczne nurty w przedchrystusowym judaizmie; niektórzy badacze utrzymują nawet, że gnostycyzm wywodzi się właśnie z tych ruchów. Przeważa jednak pogląd, który pewne judaistyczne koncepcje o ewidentnie gnostyckim charakterze nazywa „protognostycyzmem”, a więc jednym z wielu składowych elementów, które w II i III wieku utworzyły synkretystyczny system historycznego gnostycyzmu.

Kataryzm, czyli gnoza średniowieczna

Starożytny gnostycyzm, chociaż długo dla Kościoła groźny (gnostycki w swej istocie manicheizm usidlił przecież na wiele lat samego św. Augustyna), od V w. coraz skuteczniej był spychany do podziemi. W średniowieczu odrodził się najsilniej pod postacią kataryzmu, szerokiego ruchu wyrosłego w Langwedocji. Kataryzm nie był jednak pierwszą odsłoną średniowiecznego „ożycia” gnozy. Wcześniej w Cesarstwie Bizantyńskim pojawił się paulicjanizm, tworzący własny Kościół i będący niemałym problemem. Paulicjanie zaniknęli w X wieku, ale dali początek bułgarskiem bogomilizmowi. Dopiero z bogomilizmu wyrósł najsłynniejszy ruch gnostycki średniowiecza, kataryzm.

Katarzy, tak jak wcześniejsi gnostycy, widzieli w materialnym świecie samo zło; odrzucali Stary Testament i, rzecz jasna, gorąco kontestowali Kościół katolicki jako narzędzie diabła. Głosili radykalną ascezę, wyrzekając się mięsa, alkoholu i wszelkiego, nawet małżeńskiego, pożycia seksualnego. Ta niechęć do prokreacji powodowana była odziedziczoną po starożytnej gnozie nienawiścią do materii – katarzy uważali, że rodząc dzieci, coraz to bardziej rozpuszczają „boską iskrę” duchową w złej materii i tym samym oddalają powszechne zbawienie. Kościół z pomocą Świętego Oficjum i francuskich oddziałów po długich zmaganiach zdławił katarską herezję w połowie XIII w. Za symboliczną datę uznaje się często rok 1244, gdy padła francuska twierdza Montsegur. XIII wiek był końcem intensywnych i ponad tysiącletnich zmagań Kościoła z gnostycką herezją zakrojonych na szeroką skalę. Bo przecież gnoza nie zginęła – stała się jednak przedmiotem zainteresowania raczej uczonych filozofów i wolnomyścicieli niż ludu, tak jak było to jeszcze w przypadku kataryzmu.

Gnoza w mistyce Kościoła

Zanim przejdziemy do nowszych dziejów gnozy, trzeba powiedzieć jeszcze kilka słów o wpływie gnozy na myśl wewnątrz ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Ojcowie Kościoła już w starożytności przejęli kilka z gnostyckich idei. Badacze wskazują na silne związki całości mistycyzmu chrześcijańskiego z gnozą. Podaje się tu na przykład Klemensa Aleksandryjskiego, który bronił „prawdziwej” katolickiej gnozy przed „fałszywą” gnozą heretycką. Zdaje się jednak, że znaczenie gnozy u Klemensa – niekiedy ważniejszej nawet od samego zbawienia (sic!) – ma korzenie raczej neoplatońskie niż gnostyckie. Oprócz Klemensa, badacze wskazują jednak również mistykę św. Augustyna, św. Grzegorza z Nyssy; wśród późniejszych chrześcijańskich mistyków wymienia się Mistrza Eckharta, bł. Henryka Suzona, św. Katarzynę ze Sieny i św. Teresę z Avili. Szczególnie wyraźne jest gnostyckie pochodzenie niektórych poglądów Mistrza Eckharta. Obok wielkiej deprecjacji materii głosił on też, że w samej duszy jest konkretna, można rzec – współistotna Bogu iskra duchowa. Iskra ta jest niestworzona i wieczna; zadaniem człowieka jest umożliwienie tej iskrze powrotu do Boga, zupełnie jak u gnostyków. Należy jednak zaznaczyć, że pomimo wielu podobieństw, różnica między gnozą a postawą wymienionych mistyków jest zasadnicza. Chrześćijańscy mistycy nie uważali materii za złą z natury i pokornie akceptowali wolę Boga, który stworzył świat tak, a nie inaczej.

Renesans gnostyczny XIX wieku

Gnoza zdobyła szerszą popularność ponownie w końcu XVIII i w XIX wieku. Już w dziełach Woltera (zwł. w „Kandydzie”) odnajdujemy gnostyckie motywy, choć, co trzeba podkreślić, sam Wolter niekoniecznie był świadomy takiego ich pochodzenia; w żadnym wypadku nie można określić go mianem gnostyka. Inaczej jest już u Wiliama Blake’a, którego poezja jest wprost przesiąknięta ideami gnostyckimi. Należy tu wymienić zwłaszcza dzieła „Pierwsza księga Urizena”, „Czterej Zoa’” oraz „Jeruzalem”. Blake, bazując na tradycyjnym gnostyckim schemacie, stworzył własną mitologię. Jest znamienne, że jego fascynacja gnozą była zupełnie niezrozumiana przez większość współczesnych; gnostyckie poematy Blake’a rozchodziły się w malutkiej liczbie ezgemplarzy. Świadczy to jedynie o tym, jak niszowym ruchem była na przełomie XVIII i XIX gnoza. Z angielskojęzycznej literatury warto wskazać jeszcze Hermana Melville’a, którego słynna powieść „Moby Dick albo Wieloryb”, podobnie jak u Blake’a, w sposób zupełnie jawny inspirowana była gnozą.

Egzystencjalizm, antropozofia i psychologia głębi

Niektórzy badacze podkreślają związki filozofii egzystencjalizmu z gnozą. Pomimo rzeczywistego podobieństwa niektórych głównych idei obu koncepcji, zwłaszcza wyobcowania człowieka w świecie materialnym, nie ma mowy o bezpośrednim wpływie gnostycyzmu na egzystencjalistów. Swoje nowe życie gnoza otrzymała na wielką skalę dopiero w XX wieku, a to za sprawą dwóch przede wszystkim postaci – Austriaka Rudolfa Steinera i Szwajcara Carla G. Junga. Jerzy Prokopiuk, dołączając do nich jeszcze wielkiego Goethego, uważa ich za najważniejszych „ożywicieli” gnozy w naszych czasach. Rudolf Steiner w 1913 roku założył Towarzystwo Antropozoficzne, które miało zajmować się, jak sak określał, „naukowym badaniem świata duchowego” – antropozofią. Popularność Steinera jest wciąż ogromna; na znanych portalach aukcyjnych wprost roi się od jego książek. Z kolei Carl G. Jung w swojej psychologii głębi czerpał garściami z dorobku europejskiego gnostycyzmu. W swoich „Siedmiu mowach do zmarłych (Septem sermones ad mortuos) powoływał się min. na Abraxasa, gnostyckiego boga-źródło całej rzeczywistości, zawierajacego w sobie zarówno najwyższe dobro (summum bonum) jak i największe zło (infinum malum). W swojej pośmiertnie wydanej autobiografii przyznaje, że to właśnie zawarte w „Septem…” inspirowane również gnozą przemyślenia ukształtowały podstawy jego późniejszych koncepcji psychologicznych. Zarówno Steiner jak i Jung są postaciami niezwykle popularnymi w kręgach „New Age”; znaleźli też setki naśladowców, którzy popularyzują i rozwijają ich myśl, tym samym popularyzując i rozwijając wątki gnostyczne.

Gnoza w polskiej literaturze

Także polscy literaci inspirowali się – i nadal inspirują – gnozą. Czesław Miłosz przetłumaczył nawet gnostycki „Hymn o Perle”, a wśród środowiska literackiego uchodził właśnie za gnostyka; Edward Stachura w „Fabula Rosa” i „Oto” zamieścił mnóstwo cytatów ze wspomnianej już gnostyckiej Ewangelii Tomasza; wg P. Zacharewicza, autora monografii na temat gnozy u współczesnych pisarzy polskich, proza niezwykle popularnej dziś Olgi Tokarczuk jest pełna odniesień do gnostyckich mitów. Trzeba też wrócić tu do Jerzego Pilipiuka, którego niezwykle bogaty dorobek literacki przyczynił się do popularyzacji w Polsce gnozy w sposób trudny do przecenienia.

Neognoza – wyzwolenie czy zagrożenie?

Współcześni gnostycy podkreślają, że gnoza jest systemem niezwykle humanitarnym i świetną odpowiedzią na popularną dziś „indywidualną religijnośc”. Jednocześnie nawet jej najwięksi zwolennicy nie potrafią ukryć ogromnego, nihilistycznego potencjału immanentnie wpisanego w gnostycki antykosmizm. Jak można szanować i cenić na przykład ludzkie ciało, które w gnostyckiej myśli jest po prostu z natury złe? Gnostyckie tezy skrajnie deprecjonujące materię mogą w dzisiejszym, stechnicyzowanym świecie pełnić rolę swoistego adwokata diabła, dając ludziom wyzutym z chrześcijańskiej tożsamości quasi-religijne przyzwolenie na różne eksperymenty inżynierii społecznej. Przyjmując na chwilę gnostycką, perspektywę, zapytajmy za Jerzym Pilipukiem („Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka”) – czy gnoza jest podszeptem Najwyższego Boga czy Lucyfera?

Paweł Chmielewski

 

mat

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie