23 października 2019

ZUS obchodzi 85. „urodziny”. Czy dociągnie do setki? [OPINIA]

(Zdjęcie ilustracyjne (CC0, wikimedia.org))

85 lat temu, na mocy rozporządzenia prezydenta Ignacego Mościckiego, powstał Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

 

Mało osób wie, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych powstał już przed II wojną światową. 24 października 1934 roku weszło w życie rozporządzenie prezydenta Rzeczypospolitej o zmianie ustawy o ubezpieczeniu społecznym z 28 marca 1933 roku. Na jego mocy połączono wcześniej istniejące fundusze: Zakład Ubezpieczenia od Wypadków, Zakład Ubezpieczenia Emerytalnego Robotników, Zakład Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych, Zakład Ubezpieczenia na Wypadek Choroby i Izbę Ubezpieczeń Społecznych, tworząc ZUS. Wcześniej systemy emerytalne były – w różnym czasie – wprowadzane w państwach zaborczych, a po odzyskaniu niepodległości już w 1927 roku powszechnym ubezpieczeniem społecznym (na wypadek bezrobocia, niezdolności do wykonywania zawodu, na starość i na wypadek śmierci) zostali objęci pracownicy umysłowi.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przed 1989 rokiem

Ile w II RP wynosiły składki na ubezpieczenie społeczne? Z przytoczonego rozporządzenia w powiązaniu z rozporządzeniem prezydenta Rzeczypospolitej o ubezpieczeniu pracowników umysłowych z 24 listopada 1927 roku wynika, że składka na pokrycie świadczeń emerytalnych pracowników umysłowych wynosiła 8 proc. płacy podstawowej (co w drodze rozporządzenia Rada Ministrów mogła podnieść do 10 proc.). Z kolei Fundusz Ubezpieczenia Emerytalnego Robotników miał wpływy ze składek w wysokości 5,8 proc. w przypadku robotników zatrudnionych w górnictwie i hutnictwie oraz 5,2 proc. w przypadku pozostałych ubezpieczonych. Z pewnymi wyjątkami system był przymusowy, a tzw. renta starcza przysługiwała po osiągnięciu 65 lat życia w przypadku mężczyzn i 60 lat w przypadku kobiet.

 

Zasady wyliczania składek na Fundusz Ubezpieczenia od Wypadków i Chorób Zawodowych ustalał minister opieki społecznej, a ponadto pracodawcy rolni opłacali dodatek w wysokości 0,2 proc. zarobków zatrudnionych u niego osób ubezpieczonych, a pozostali pracodawcy oraz w przypadku pracodawców rolnych zajmujących się ścinką i obróbką drzewa – 0,3 proc. Ponadto składka na wypadek bezrobocia, która wpływała do Funduszu Ubezpieczenia na Wypadek Braku Pracy Pracowników Umysłowych, wynosiła 2 proc. płacy podstawowej (co w drodze rozporządzenia Rada Ministrów mogła podnieść do 3 proc.). Z kolei Ogólny Fundusz Ubezpieczenia na Wypadek Choroby i Macierzyństwa otrzymywał kwoty w wysokości do 20 proc. rocznych wpływów ubezpieczalni z tytułu składek na udzielanie kredytów i subwencji w razie trudnego położenia finansowego ubezpieczalni.

 

Ciekawostką jest to, że w ramach umacniania władzy komunistycznej w 1955 roku ZUS został zlikwidowany. Wtedy emerytury i renty z budżetu państwa wypłacało Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, a zasiłki – związki zawodowe. ZUS przywrócono w 1960 roku. Później ubezpieczeniami społecznymi zaczęto obejmować kolejne kategorie osób: w 1962 roku – członków rolniczych spółdzielni produkcyjnych, w 1964 roku – adwokatów, w 1965 roku – rzemieślników, w latach 1966-1974 – osoby świadczące pracę na rzecz uspołecznionych zakładów pracy na innej podstawie niż stosunek pracy oraz prowadzące drobną działalność usługową i wytwórczą, w 1973 roku – twórców, w 1975 roku – osoby wykonujące pracę na podstawie umowy agencyjnej lub umowy zlecenia, w 1977 roku – rolników indywidualnych, a w 1989 roku – duchownych i osoby prowadzące działalność gospodarczą. Wyodrębniony z budżetu państwa Fundusz Ubezpieczeń Społecznych powstał w 1986 roku.

 

W III RP

Po zmianach ustrojowych, w 1989 roku, z powodu narastającego bezrobocia, władze coraz więcej osób posyłały na wcześniejsze emerytury, co obciążało system. Problemem stało się także to, że system emerytalny nie jest jednolity i daje przywileje różnym grupom zawodowym, co podnosi koszty jego funkcjonowania. Osobne zasady dotyczą sędziów, prokuratorów, służb mundurowych, górników czy rolników (KRUS). Swoje przywileje mają także nauczyciele (Karta Nauczyciela) i kolejarze. To powoduje, że corocznie budżet państwa musi przelewać do FUS dziesiątki miliardów złotych, aby w ogóle starczyło na bieżące wypłaty świadczeń.

 

W 1999 roku pod patronatem premiera prof. Jerzego Buzka doszło do głębokiej reformy systemu emerytalnego. Pojawiły się trzy filary: I – stary ZUS, II – OFE i III – dobrowolne prywatne fundusze emerytalne (Indywidualne Konta Emerytalne i od 2012 roku Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego). Jednak z powodu problemów finansowych państwa w 2013 roku rząd PO-PSL zdecydował o przejęciu z OFE ok. 150 mld zł, czego skutkiem była ich marginalizacja. W ramach dokończenia demontażu tego systemu w maju 2019 roku Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju przedstawiło projekt likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych, gdzie pozostało ok. 160 mld zł. Pieniądze zgromadzone na OFE mają trafić na Indywidualne Konta Emerytalne lub na zarządzany przez ZUS Fundusz Rezerwy Demograficznej. W miejsce OFE rząd PiS wdrożył natomiast Pracownicze Plany Kapitałowe.

 

Z powodów demograficznych (spadek dzietności i brak zastępowalności pokoleń) sytuacja finansowa systemu emerytalnego w Polsce będzie się pogarszała. Nie polepszyła jej decyzja rządu PiS o powrocie do niższego wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet. W tym kontekście w próbie ściągnięcia z rynku większych pieniędzy pojawiają się takie propozycje, jak te, by oskładkować umowy o dzieło czy znieść limit 30-krotności składek na ZUS. Próbuje się też wykluczać czy ograniczać liczbę rencistów poprzez nieprzyznawanie czy nieprzedłużanie wypłaty świadczeń. Na przykład liczba osób pobierających rentę z tytułu niezdolności do pracy w latach 2010-2018 spadła o 36 proc.

 

To wszystko w sytuacji, gdy konieczność opłacania wysokich składek na ZUS za pracowników oraz przez osoby prowadzące działalność gospodarczą jest jedną z głównych przyczyn blokujących rozwój przedsiębiorczości w Polsce. To tzw. klin podatkowy na rynku pracy, który jednocześnie obniża wynagrodzenia pracowników i podnosi koszty przedsiębiorców. Mimo ciągłych apeli ze strony pracodawców i ich organizacji, kolejne rządy nie rozwiązują tego problemu, a nawet go nasilają. Na przykład łączna wysokość składki na ZUS dla przedsiębiorców została podniesiona z 783 zł na koniec 2007 roku do 1317 zł w 2019 roku. Oznacza to nominalny wzrost o 68 proc.

 

Z drugiej strony w ostatnich latach pozytywny wpływ na sytuację finansową ZUS-u ma napływ do naszego kraju imigrantów zarobkowych, głównie z Ukrainy, co chwilowo powoduje, iż dotacja do FUS z budżetu państwa może być niższa. Jak wynika z danych Zakładu, od 2014 roku rośnie liczba osób ubezpieczonych w ZUS (o ok. 2 proc. rocznie) i w 2018 roku było ich niemal 16 milionów. Tym samym rosną też wpływy ze składek, które w 2016 roku wyniosły 152 mld zł, a 2018 roku przekroczyły już 180 mld zł, dzięki czemu jednocześnie dotacja z budżetu państwa może być coraz niższa. W 2016 roku wyniosła niecałe 45 mld zł, podczas gdy w 2018 roku – poniżej 36 mld zł. Dla dopełnienia obrazu sytuacji warto dodać, że w 2018 roku wydatki FUS sięgnęły 230 mld zł, co jest największą pozycją w całych finansach publicznych (26 proc.).

 

Trzeba mieć jednak na uwadze fakt, że wzrastająca liczba składkowiczów, także z Ukrainy, oznacza, że ludzie ci nabędą prawa emerytalno-rentowe czy zasiłkowe i w przyszłości konieczne będzie wypłacanie im świadczeń z tego tytułu. Z danych Zakładu wynika, że w 2014 roku średnio świadczenia emerytalno-rentowe pobierało ponad 7,2 mln osób, a w 2018 roku – już powyżej 7,6 mln osób. I tu jest gigantyczny i rosnący problem, bo już teraz przyszłe zobowiązania ZUS sięgają wartości trzyletniego PKB Polski i powodują, że realne zadłużenie państwa polskiego jest znacznie wyższe niż wynika z oficjalnych danych! Otóż rządowe szacunki wartości uprawnień emerytalno-rentowych nabytych w ramach ubezpieczeń społecznych na koniec 2015 roku wyniosły niemal 5 bln zł!

 

Co dalej?

Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że system zusowski jest bardzo nieracjonalny i niemoralny.

 

Polski system emerytalny nie jest dobry, bo jest przyczyną kryzysu demograficznego w Polsce. To system redystrybutywny, a nie kapitałowy. To znaczy, że emerytura nie zależy od oszczędności, które odkłada się przez całe życie, a od koniunktury gospodarczej w przyszłości. A przecież nie wiadomo, jaka ta przyszłość będzie. Jeżeli na emeryturę mają pracować dzieci sąsiada, to nie ma się co dziwić, że nie mamy dzieci w Polsce – mówi o. Jacek Gniadek SVD. – Uważam to za upokarzające, że człowiek, który pracował 40 lat, na emeryturze może wybierać z banku tylko tyle, a nie więcej. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby był to system dobrowolny, a nie narzucony – dodaje duchowny.

 

Dla niektórych osób żyjących w obecnym systemie – w którym państwo jest omnipotentne – takie spojrzenie może wydawać się iście rewolucyjne, ale ks. Gniadek uważa, że nie ma potrzeby, by państwo zajmowało się emeryturami.

 

Państwowy system mógłby być tylko alternatywą wobec innych systemów emerytalnych, które mogłyby być prywatne. Takie obligatoryjne rozwiązanie mogłoby być dla pracowników rządowych, natomiast reszta ludzi powinna sama zadbać o emerytury. To by nas uwolniło od państwa, które wkrada się nam we wszystkie zakamarki naszego życia – argumentuje werbista.

 

Taki punkt widzenia implikuje pytanie: jak wyjść z aktualnej – wydaje się – sytuacji bez wyjścia? Na początku lat 90. wśród środowisk wolnościowych pojawił się pomysł, by stopniowo nowe pokolenia pracowników odchodziły od ZUS-u, który z powodów demograficznych będzie miał coraz więcej problemów, na rzecz prywatnych kapitałowych systemów emerytalnych. W tym czasie powstająca luka we wpływach do ZUS miała być uzupełniana dochodami z prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Niestety, ówczesne władze nie podchwyciły tego pomysłu, a wpływy z nieudolnie przeprowadzonej prywatyzacji (sprzedaż znacznie poniżej wartości aktywów) zostały na bieżąco „przejedzone”.

 

Aktualnie prawdziwą i rewolucyjną reformę systemu emerytalnego proponuje Konfederacja. Politycy tego ugrupowania chcą likwidacji przymusowych składek na ZUS. Chodzi przede wszystkim o to, by uwolnić przedsiębiorców od przymusu składkowego, który jest olbrzymim obciążeniem i blokuje rozwój biznesu w Polsce.

 

Trzeba przynajmniej od tego zacząć. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli ktoś uważa, że sobie nie poradzi w ten sposób, że sobie nie odłoży na emeryturę swoich własnych środków, to niech zostanie w ZUS-ie. Jeżeli ktoś uważa, że ZUS działa, funkcjonuje i ZUS mu zapewni to zabezpieczenie emerytalne, to proszę bardzo. Natomiast jeśli ktoś chce podjąć to ryzyko, zwłaszcza tak jak przedsiębiorca, że sobie odłoży sam na emeryturę, to jest jego sprawa – tłumaczy Jacek Wilk, były poseł Konfederacji.

 

Jak w takim razie zabezpieczyć uprawnienia aktualnych emerytów i tych, którzy już są w systemie?

 

„Polski emeryt może być jednym z najbogatszych na świecie, jeśli stworzymy – co postuluję od lat – specjalny fundusz zabezpieczenia emerytalnego Polaków oparty o środki z opłat prowizyjnych od eksploatacji, przetwarzania i obrotu zasobami naturalnymi, których mamy w Polsce ogromne ilości!” – napisał Jacek Wilk na jednym z portali społecznościowych.

 

 

Tomasz Cukiernik

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie