Francuski sąd apelacyjny zajmował się w środę 16 września próbą odpowiedzi na pytanie: czy mężczyznę, który „zmienił płeć” i „oficjalnie jest kobietą”, można uznać za matkę jego narodzonego wcześniej dziecka? W ten sposób na gruncie prawnym sąd musiał rozstrzygnąć kwestię możliwości „macierzyństwa trans-płciowego”. Chociaż wiadomo, że z porodem ta osoba nie miała nic wspólnego, to próbowano stworzyć precedens.
Mężczyzna – ojciec dziecka – „zmienił płeć” w czasie ciąży swojej żony i zalegalizował to w urzędzie stanu cywilnego. Na tym jednak się nie skończyło. Postanowił on zostać „matką” swojej córki i to w dodatku „matką biologiczną”. Jak argumentował: jest przecież biologicznym „rodzicem”, a w „papierach” jest już kobietą.
Wesprzyj nas już teraz!
Wniesiona do sądu sprawa miała podważyć tradycyjne pojęcie rodzicielstwa i otworzyć drogę do postulowanej przez lobby LGTB prawnej zmiany tej definicji. Pozornie chodziło tylko o zmianę na akcie urodzenia dziecka, które miałoby zamiast ojca dwie matki. W rzeczywistości o przekroczenie kolejnej granicy w procesie niszczenia tradycyjnego społeczeństwa. Wcześniej podjęto decyzje, aby na aktach urodzenia dzieci pojawiały się „bezpłciowe” określenia „rodzic 1” i „rodzic 2”.
Sąd Najwyższy zdecydował o wpisaniu do rejestru stanu cywilnego dziecka mężczyzny po transformacji płciowej, jako matki swojej córki. Jednak Sąd Apelacyjny, ku rozgoryczeniu środowisk „postępu” zdecydował, że tego typu działanie jest niezgodne z prawem i anulował wcześniejszą decyzję.
Prawnicy transseksualnego powoda mówią, że decyzja sądu jest „nie do zaakceptowania” i zapowiadają dalszą batalię prawną. Dodają, że w „izbie cywilnej sędziowie okazali się mniej postępowi”.
Transseksualista nie chce być „ojcem dziecka”, więc w akcie urodzenia aktualnie widnieje nazwisko tylko jednego rodzica. Mężczyzna chciał adoptować dziecko i dzięki temu zostać dopisany do jego aktu urodzenia jako druga matka. Sąd jednak stwierdził, że rodzic nie może się starać o adopcję swojego dziecka. Za to stwierdzenie prawnicy powoda oskarżyli sędziów o… transfobię.
Wyjaśnijmy, że będąc już rodzicem dwójki dzieci, mężczyzna zapłodnił żonę i w czasie jej ciąży dokonał zmiany płci. Para została rodzicami po raz trzeci w 2014 roku i od tego czasu zaczął się problem z próbą wpisania dziecku dwóch matek, z czego jedna miała by być matką „niebrzemienną”. Ponieważ o takich dziwactwach nie śniło się nawet filozofom, Sąd Apelacyjny w Montpellier pod koniec 2018 roku miał ciężki zgryz i zauważył tu lukę prawną. Przychylił się jednak do wpisania dodatkowej „matki” w kacie urodzenia dziewczynki. Sprawa dotarła teraz do Sądu Apelacyjnego i chociaż prawnicy przerzucają się argumentami, ten uznał, że nie zmienia to rzeczywistości, w której transpłciowiec jest oczywistym ojcem i żadne kruczki prawne tego nie zmienią.
Kolejna fanaberia lobby LGTB i próba wpisania do ksiąg stanu cywilnego stwierdzenia, które jest po prostu fałszywe. Warto dodać, że takie legitymizacje kłamstw dyskredytują prawo i sądy. Prawo. Niestety, to niemal „klasyczna” metoda działań lobby LGTB.
Bogdan Dobosz