28 lutego 2020

Oddali życie w walce o wolną Polskę. Ostatnia bitwa Niezłomnych na Białostocczyźnie

(Zdjęcie ilustracyjne Lukasz Dejnarowicz / FORUM)

73 lata temu pod Międzyrzeczem rozegrała się jedna z ostatnich bitew Żołnierzy Niezłomnych na Białostocczyźnie, stoczona z siłami komunistycznej bezpieki. Miejsce tej batalii, otoczone borami Puszczy Knyszyńskiej, przecięte wstęgą rzeki Sokołda, choć nie upamiętnione do tej pory żadnym pomnikiem, jest uświęcone krwią bohaterów, którzy oddali życie w walce o wolną Polskę.

 

Rok 1947 był dla oddziałów żołnierzy podziemia niepodległościowego szczególnie trudny. W tym bowiem czasie władze komunistyczne zaplanowały przeprowadzenie marionetkowych wyborów do Sejmu. Niezłomni nie mogli w tym przeszkodzić. Stąd wszystkie siły bezpieki rzucono do walki z nimi. Rozpoczęły się zaciekłe obławy, przeprowadzano liczne prowokacje i urządzano podstępne zasadzki. Będąc w tak wielkim ucisku, dowódcy oddziałów WiN operujących w rejonie Puszczy Knyszyńskiej, postanowili przeprowadzić koncentrację swoich sił, wybierając na jej miejsce puszczańską wieś Międzyrzecze. Teren ten jest zaszyty w leśnej głuszy, daleki od miast, w których stacjonowały siły komunistycznej bezpieki. 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Międzyrzecze leży w malowniczej dolinie rzeki Sokołda. Otoczona jest przepastnymi borami Puszczy Knyszyńskiej. Od stuleci było to miejsce dogodne do prowadzenia wojny partyzanckiej z okupantami. W czerwcu roku 1831 na łąkach, odległej od Międzyrzecza zaledwie dwa kilometry, wsi Sokołda miała miejsce duża bitwa wracającego spod Wilna oddziału powstańców listopadowych z siłami rosyjskiego zaborcy. Dziś tę batalię upamiętnia mauzoleum, na którym spoczywa kilkudziesięciu powstańców listopadowych poległych podczas zmagań z wrogiem. Tereny Międzyrzecza i Sokołdy były również często odwiedzane przez oddziały powstańców styczniowych. Obecnie w Puszczy Knyszyńskiej urządzony jest liczący około 50 km Szlak Powstańców Styczniowych. Wiedzie on m.in. przez okolice Międzyrzecza i Sokołdy.

 

Jako pierwszy, 15 stycznia 1947 roku, do Międzyrzecza przybył spod Sokółki oddział WiN dowodzony przez Wincentego Krutula ps. „Lancet”. Później z różnych rejonów puszczy na kwatery w Międzyrzeczu zaczęli przychodzić inni „leśni”. Z każdą godziną było ich coraz więcej. Ostatni dotarli na miejsce zgrupowania żołnierze patrolu Jana Galicza ps. „Wichura”. Był 16 stycznia. – „Leśnych” zebrało się w Międzyrzeczu około trzydziestu lub czterdziestu. Wszyscy w mundurach i przy broni – powiedział nam świadek tamtych wydarzeń Eugeniusz Olchowik. Niezłomni rozlokowali się w domach i budynkach gospodarczych miejscowych rolników. Tu czuli się bezpiecznie.

 

Niestety ten stan bezpieczeństwa nie trwał długo. Przerwał go błąd popełniony przez Jana Galicza ps. „Wichura”. 16 stycznia Galicz wraz z bratem Kazimierzem Galiczem oraz Władysławem Czeremchą ps. „Komar”,  patrolując wieś Nowa Grzybowszczyzna dokonali aresztowania przebywającego tam komendanta posterunku MO w Krynkach. Nie myśląc o konsekwencjach przyprowadzili ze sobą aresztowanego milicjanta na miejsce zgrupowania do Międzyrzecza. Niestety tego samego dnia o zatrzymaniu krynieckiego komendanta MO doniesiono do siedziby UB w Sokółce.

 

Powiatowe UB w Sokółce zapisało się na kartach historii czarnymi zgłoskami. Było to jedno z najbardziej zbrodniczych UB na terenie dawnego województwa białostockiego. W  pierwszych latach po zakończeniu wojny nie było tygodnia żeby nie wywożono z budynku sokólskiego UB zwłok pomordowanych w nim członków organizacji podziemia niepodległościowego.

 

Szefostwo sokólskiego UB, zaraz po otrzymaniu informacji o ujęciu przez Niezłomnych komendanta MO, zebrało około 40 osobową grupę operacyjną złożoną z funkcjonariuszy UB, MO i LWP. Uzbrojonych po zęby komunistycznych żołdaków, wyposażono jeszcze w opancerzoną tankietkę. Poproszono też o wsparcie KBW z Białegostoku. UB-ecy wiedzieli gdzie szukać Niezłomnych i porwanego przez nich komendanta MO, gdyż otrzymali tę informację od konfidenta zamieszkałego blisko Międzyrzecza. Kilkudziesięciu żołnierzy KBW z Białegostoku i grupa operacyjna z Sokółki przyjechali samochodami na skraj puszczy do miejscowości Lipina. Tam się spotkali. Później razem przemieszczali się nocą przez puszczę, tak by nad ranem zacząć otaczać Międyrzecze. Na szczęście spostrzegł to wartownik i w porę obudził „Leśnych”. Nie wszyscy jeszcze zdążyli się ubrać, kiedy rozpoczęła się kanonada.

 

Świadkiem bitwy w Międzyrzeczu był jeden z mieszkańców tej miejscowości Cezary Szuchnicki. – Bitwa miała miejsce na terenie naszej wsi 17 stycznia 1947 roku. Dokładnie zapamiętałem tę datę choć miałem wówczas tylko 9 lat. Zapisałem ją nawet, na gorąco, w kalendarzu. Ojciec jak to zobaczył kazał mi tę datę wykreślić, bo bał się, że ten kalendarz może wpaść w ręce  UB – powiedział nam Cezary Szuchnicki z Międzyrzecza. Podczas wymiany ognia nikt we wsi nie był bezpieczny. – Sąsiedzi z domów, które stały najbliżej pola bitwy, mówili mi, że kiedy zaczęła się strzelanina leżeli na podłodze, bo pociski wlatywały do ich domu jednym oknem a wylatywały drugim – wspomina Cezary Szuchnicki. 

 

Niezłomni zaskoczeni nagłym atakiem zaczęli się bronić. Z przodu szedł na nich gęsty ogień z luf broni funkcjonariuszy UB i MO. Największe starcie miało miejsce na polu, za którym stał las. Oprócz kanonady z broni palnej, słychać było huk rozrywających się granatów. Niezłomni widząc, że siły i uzbrojenie wroga są przeważające i nie dadzą im rady, zaczęli wycofywać się w stronę lasu. Tam jednak stali żołnierze KBW, o czym „Leśni” nie wiedzieli.

 

Do masakry żołnierzy podziemia nie doszło najpewniej jedynie dzięki Bożej Opatrzności. Niespodziewanie bowiem żołnierze KBW, kiedy zobaczyli jak z mroków zimowego poranka śmiało, bez lęku biegną na nich Niezłomni, sami wpadli w panikę. Pierwszy zaczął uciekać ich dowódca, a za nim cały oddział KBW poszedł w rozsypkę. W pierścieniu obławy powstała wyrwa, którą wykorzystali „Leśni”, aby ujść z rąk sił komunistycznych oprawców. Będąc już w puszczy, rozproszyli się tak, że pogoń za nimi nie była możliwa. Część Niezłomnych, ci którzy dźwigali rannych (wśród nich był dowódca „Lancet”), przedarli się lasem około 2 km, do wsi Sokołda. Tam ostrzelała ich tankietka stojąca na głównej drodze wiodącej przez wieś Sokołda do Krynek. Żołnierze podziemia odpowiedzieli silniejszym ogniem, zmuszając załogę tankietki do ucieczki. Niezłomni zajęli u gospodarzy w Sokołdzie kilka fur zaprzężonych w konie, załadowali się na nie wraz z rannymi i odjechali do puszczy.

 

Bitwa w Międzyrzeczy nie była długa, ale po obu stronach byli ranni i zabici. – Kiedy następnego dnia po bitwie szedłem do szkoły, na polu, gdzie była największa wymiana ognia,  leżały trzy ciała młodych mężczyzn – Niezłomnych, w przedwojennych polskich mundurach. Pamiętam że nie mieli butów, UB-ecy im je zabrali – wspomina Cezary Szuchnicki. W bitwie zginęło trzech członków WiN, w tym Władysław Czeremcha ps. „Komar”. Zabity został również schwytany 16 stycznia komendant MO, choć z dostępnych historycznych źródeł nie sposób wywnioskować z czyjej ręki zginął. Ciała zabitych podczas bitwy żołnierzy WiN zabrali UB-ecy i zawieźli do Sokółki. Do tej pory nie wiadomo gdzie je pochowali. Zapewne zgięło też kilku członków grupy operacyjnej, którzy przeprowadzali obławę, widzieli to miejscowi. Jednak o tzw. stratach ludzkich, raporty UB milczą.

 

Po bitwie komunistyczne represje spadły na mieszkańców wsi Międzyrzecze, w których domach kwaterowali Niezłomni. – Na drugi dzień po strzelaninie przyjechali UB-ecy z Sokółki i zabrali tam na przesłuchania wszystkich młodych mężczyzn z Międzyrzecza. Przesłuchiwali ich, w okrutny sposób, około miesiąca, potem puścili od domów – powiedział Cezary Szuchnicki.

 

Bezpiece, poprzez obławę w Międzyrzeczu, nie udało się zniszczyć sił podziemia niepodległościowego. Oddziały Niezłomnych, po przegrupowaniu, wkrótce znów zaczęły nękać komunistów. Do dwóch potyczek z UB doszło w marcu 1947 w rejonie wsi Łaźnie. Kiedy jednak dowódcy oddziałów WiN działających na terenie Puszczy Knyszyńskiej (okolice Sokółki i Supraśla) zrozumieli, że alianci Polsce nie pomogą, a dalsza walka oznacza wykrwawianie się patriotów, którzy będą jeszcze ojczyźnie potrzebni, zdecydowano się ujawnić. Miało to miejsce w kwietniu 1947 roku w Sokółce. Przed złożeniem broni Niezłomni uczestniczyli we Mszy św. w kościele św. Antoniego, tym samym, w którym w roku 2008 miał miejsce Cud Eucharystyczny.

 

Rząd komunistyczny w lutym roku 1947 ogłosił amnestię dla żołnierzy podziemia, którzy się ujawnią. Jak zwykle jednak obietnice komunistów okazały się fałszem. Niezłomni, którzy się zdekonspirowali, zastali aresztowani przez UB – byli torturowani, ginęli z rąk komunistów lub do końca PRL-u na różne sposoby byli represjonowani.

 

Adam Białous

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie