6 kwietnia 2020

Witold Gadowski: 10 kwietnia przez Polskę przejdzie defilada 96 widm smoleńskich

(Fotograf: Jaroslaw Bloniarz, Archiwum: Forum)

W dziesiątą rocznicę katastrofy smoleńskiej media nakarmią nas plewami, głupotami i paniką. Smoleńsk stanie się jedynie wrzutką, dzięki której TVP będzie mogła pokazać przebitkę z rozmowy Tuska z Putinem na sopockim molo, a TVN przedstawiać Macierewicza jako człowieka chorego i obłąkanego – mówi Witold Gadowski w rozmowie z PCh24.pl.

 

Kiedy w roku 2019 udzielał Pan wywiadu portalowi PCh24.pl w związku z 9. rocznicą katastrofy smoleńskiej, na pytanie „Co wiemy?”, odpowiedział Pan: „Wiemy, że katastrofa miała miejsce, i że zginęło w niej 96 osób. Wiemy, że według ustaleń tzw. komisji technicznej, czy też zespołu Antoniego Macierewicza, miał miejsce wybuch. Wiemy, że raport Anodiny jest nieprawdziwy. To samo wiemy o raporcie Millera. Nic poza tym”. Czy przez ostatni rok dowiedzieliśmy się czegoś nowego, czegoś istotnego?

Wesprzyj nas już teraz!

Nie!

 

Nic? Zero? Null?

Totalny null! To jest cały fenomen tej sprawy. Wszystko wskazuje na to, że nikt, kompletnie nikt, nie przejmuje się sprawą smoleńską, śmiercią Prezydenta RP i najważniejszych ludzi w państwie.

 

Dlaczego? Przecież przez lata cała Polska żyła tą sprawą…

Ma Pan rację – przez lata tak było, ale proszę, abyśmy na moment odwrócili nasze role i to Pan odpowiedział na pytanie: czy dzisiaj ktokolwiek żyje Smoleńskiem?

 

Jeśli miałbym być szczery, to odnoszę wrażenie, że epidemia koronawirusa uratowała rząd przed niewygodnymi pytaniami smoleńskimi…

Też jestem tego zdania. Mamy do czynienia z ogromną manipulacją, zarówno ze strony rządowej jak i opozycyjnej. Każdy, kto nie zgadza się ani z jedną, ani drugą narracją; każdy, kto zadaje niewygodne pytania i domaga się prawdy; każdy, kto podważa jedne i drugie ustalenia, albo jest skazany na wyzwiska i obelgi, których nie wypada przytaczać, albo oskarżany o agenturalność.

 

A co z prawdą? Przecież wielu Polaków jej się domaga!

A „cóż to jest prawda?”, że zacytuję Poncjusza Piłata. Zdecydowana większość naszych rodaków kompletnie straciła zaufanie do mediów głównego nurtu, jeśli chodzi o sprawę smoleńską. Nie chcą oni o tym słuchać, nie chcą o tym nawet myśleć. Są totalnie zniechęceni.

 

Obawiam się, że taki efekt chcieli osiągnąć ci, którzy przez 10 lat grali tą katastrofą. Tak jak powiedziałem: nikt ma nie zadawać niewygodnych pytań, a jeśli to zrobi, to albo zostanie przedstawiony jako wariat i oszołom, albo przemilczany.

 

Jakie niewygodne pytania ma Pan na myśli?

Chociażby to, którym rozpoczął Pan tę, jak i naszą ubiegłoroczną rozmowę o katastrofie smoleńskiej: „Co wiemy?” Albo raczej: „dlaczego po 10 latach nadal nic tak naprawdę nie wiemy?”. Dlaczego karmi się nas jakimiś bredniami, półprawdami, jakimiś dziwnymi, nic nie wnoszącymi wrzutkami czy też „faktami medialnymi”?

 

Pragnę przypomnieć, że Holendrzy już dawno skończyli śledztwo i przygotowali obszerny raport ze szczegółowymi ustaleniami, w którym wskazali winnych zestrzelenia samolotu w 2014 roku, kiedy zginęło 298 osób. Jak to jest, że Holendrzy byli w stanie odzyskać wrak, który znajdował się w strefie wojennej? Jak to jest, że ten wrak został zbadany? A co z katastrofą smoleńską?

 

Polska nie odzyskała wraku Tu-154 M…

No właśnie… Od 10 lat nie mamy nieograniczonego dostępu do kluczowego dowodu. Czy trzeba coś więcej dodawać?

 

W ostatnim czasie trwała zacięta debata: kto pojedzie do Smoleńska na obchody 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej? Powiem szczerze, że jest to chyba jedyna dyskusja wokół tragedii z 10 kwietnia 2010 roku, z jaką przez ostatni rok mieliśmy do czynienia… Ostatecznie stanęło na tym, że polska delegacja uda się do Smoleńska w innym terminie.

Ale czemu się Pan dziwi? Przecież to temat najważniejszy, który ogniskuje uwagę ludzi władzy. Wyjazd do Smoleńska pokaże nam, kto w partii rządzącej jest ważniejszy, kto mniej ważny, kto przed kogo może się wepchnąć, kto będzie miał dłuższe i szersze filakterie, a kto będzie stał bliżej prezesa Kaczyńskiego. Proszę się więc nie dziwić, że ten problem jest tak ważny dla polityków partii rządzącej.

 

Skoro tak to wygląda, to co ja więcej mogę powiedzieć? Patrzę na to wszystko z wielkim smutkiem, żalem i rozgoryczeniem, widząc skalę upadku mojej ojczyzny…

 

Chyba najlepszym odzwierciedleniem skali upadku, o którym Pan mówi, jest postawa Antoniego Macierewicza, który niejednokrotnie mówił z dumą, że udało się skazać Tomasza Arabskiego – człowieka odpowiedzialnego za lot do Smoleńska przed 10 laty.

Powiem więcej: Antoni Macierewicz mówi o tym rzekomym sukcesie ludziom, którzy przez 96 miesięcy brali udział w tzw. miesięcznicach smoleńskich, narażając się przy tym na drwiny i wyzwiska, tracąc czas i pieniądze. Jak im to wynagrodzono? Tomasz Arabski dostał wyrok w zawieszeniu, a w Warszawie powstał brzydki, estetycznie wstrętny pomnik Lecha Kaczyńskiego, któremu mogą się poprzyglądać.

 

Po to były te miesięcznice? Żeby postawić jakiś jeden czy drugi pomnik, nic przy tym nie wyjaśniając? Żeby Jarosław Kaczyński mógł powiedzieć: 96 miesięcznica jak 96 ofiar; fajnie, że pomarzliście; fajnie, że staliście tutaj w skwarze. Dziękuję, do widzenia… Czyli co: ludzie są jakimiś marionetkami, które można pociągać za sznurki kiedy się chce i jak się chce?

 

Ja sam tak właśnie się czuję: jak marionetka wykorzystana w perfidnej grze…

 

Gdzie się podziali wszyscy eksperci, wszyscy profesorowie, którzy gdy PiS pozostawał w opozycji, byli cytowani przez związane z tą partią media? Dlaczego dzisiaj nie słyszymy o ich kolejnych badaniach i ustaleniach smoleńskich? Co na przykład z profesorem Biniendą?

Profesor Binienda to człowiek, który w niezwykle uczciwy sposób prowadził badania w tej sprawie. Niedawno z nim rozmawiałem. Ma on ogromny żal do partii rządzącej, ponieważ w pewnym momencie po prostu przestano go traktować poważnie, by kilka chwil później odwrócić się od niego bez jakichkolwiek wyjaśnień, bez słowa „dziękujemy”, bez słowa „przepraszamy”.

 

A przecież ten człowiek poświęcił całą swoją karierę, cały swój dorobek dla tej sprawy! Profesor Binienda naraził się na drwiny, wyzwiska, ubliżanie i poniżanie. Temu człowiekowi groziło zwolnienie z pracy, bo jeden czy drugi konfident pisał donosy do jego przełożonych na uczelni! I co? Jedynym na co było stać ludzi, którzy do niedawna z nim współpracowali w Polsce, było powiedzenie: „pana ustalenia są niewiarygodne”.

 

Na jakiej podstawie przekazano mu to stwierdzenie?

Na żadnej. Po prostu półgębkiem, gdzieś w przelocie profesor Binienda usłyszał te cztery słowa.

 

Człowiek, który do sprawy smoleńskiej podszedł metodycznie, porządnie, z pełnym warsztatem naukowym, został spławiony… O czym zatem więcej tu mówić? Po prostu jest to sytuacja, w której na usta cisną się niecenzuralne słowa.

 

Zainwestowaliśmy mnóstwo pieniędzy i jeszcze więcej emocji w sprawę smoleńską, i co? I nic z tego nie wynika…

 

Czy kiedykolwiek poznamy prawdę?

Nie.

 

Dlaczego?

Bo III RP nie jest państwem poważnym. Nie rządzą w niej poważni ludzie, nie ma poważnych procedur. Nie ma nawet poważnej myśli, a nawet woli politycznej…

 

Kto w związku z tym ma zmienić Polskę w poważne państwo? PiS obiecał rewolucję sumień i rewolucję moralną w pozytywnym znaczeniu tych słów. Zamiast budowy poważnego państwa, partii Jarosława Kaczyńskiego udało się postawić co najwyżej Rzeczpospolitą Sondażową…

Dziwi to Pana? Od wielu lat w Polsce rządzi tak naprawdę pijar i manipulacja medialna. Jedynym, na co patrzą politycy, są słupki popularności. Nie ma żadnej głębszej myśli, a ludzie, którzy podpisują się pod jakimiś, nawet niekiedy słusznymi ideami, są przypadkowi i skazani na maksymalne wykorzystanie, jak w przypadku katastrofy smoleńskiej.

 

Czy 10 kwietnia będzie miała miejsce jakaś prowokacja?

Szczerze mówiąc, mało mnie to już dzisiaj interesuje… Nawet jeśli będzie taka prowokacja, to co to zmieni? Politycy na siebie pokrzyczą, dziennikarze trochę popyskują, emocje na kilka dni zostaną rozdmuchane, a potem wszystko wróci do normy.

 

Proszę mi wybaczyć, ale rozważania smoleńskie są od dłuższego czasu dla mnie drugorzędne. Żyjemy w epoce totalnej przebudowy świata. Lepiej zająć się tą sprawą niż Smoleńskiem, bo polska klasa polityczna przez ostatnich 10 lat udowodniła, że ma w bardzo głębokim poważaniu prawdę o katastrofie i tych, którzy tę prawdę chcą poznać, jakakolwiek by nie była.

 

Myśli Pan, że wyborcy to wszystko tak po prostu zapomną? Te wszystkie emocje i środki zainwestowane w walkę o prawdę smoleńską?

Na razie wszystko wskazuje na to, że tak. Teraz Smoleńsk został wyciszony, wręcz zapomniany. Jak będzie potrzeba, to przeprowadzi się jakieś nowe ekshumacje i rozgrzeje opinię publiczną kolejnymi negatywnymi emocjami.

 

Proszę zauważyć, że aktualnie trwa wielka debata o termin wyborów, jakby w tej chwili było to najistotniejsze. Proszę państwa: wybory są w maju, czyli za kilkadziesiąt dni! Jest jeszcze dużo czasu na ogłoszenie zmiany ich terminu. A co mamy? Przepychankę polityczną, która urąga podstawowym zasadom logiki.

 

Powiem teraz coś, co być może niektórych zszokuje: pewien chiński przedsiębiorca zwrócił się do polskich władz, że sprzeda niemal nieograniczoną ilość testów na obecność koronawirusa, które w przeciągu kilku godzin wykrywają ten patogen w ludzkim organizmie. Zrobił to przez polskiego przedstawiciela. Natychmiast zaczęli do niego dzwonić różni ludzie, którzy proponowali, że jeśli skuma się z nimi, to oni wszystko załatwią, bo mają dojścia, itd. Warunek: ominąć polskiego przedstawiciela, z którym współpracował chiński przedsiębiorca. Wniosek jest taki: klasa próżniacza, urzędnicza próbuje zrobić interesy na kryzysie związanym z epidemią. A co robią politycy? Pyskują i lamentują na temat terminu wyborów… Czy jest to pocieszające?

 

No cóż… Mogę tylko zacytować Pana słowa opublikowane w tygodniku „Niedziela”: Wielki Post 2020 ma wyjątkowo gorzki smak… Aż strach pomyśleć, co będzie 10 kwietnia…

To co przez ostatnich kilkadziesiąt dni: media nakarmią nas plewami, głupotami i paniką. Smoleńsk stanie się jedynie wrzutką, dzięki której TVP będzie mogła pokazać przebitkę z rozmowy Tuska z Putinem na sopockim molo, a TVN przedstawiać Macierewicza jako człowieka chorego i obłąkanego.

 

Nikt nie zada pytania: skąd się wziął koronawirus? Jak to leczyć? Nikt nie chce nam odpowiedzieć nawet na najprostsze pytania. Mało tego: dziennikarze boją się nawet stawiać tak podstawowe kwestie. Dokładnie tak samo jak w przypadku katastrofy smoleńskiej.

 

Jak Pana zdaniem będzie wobec tego wyglądał 10 kwietnia 2020?

Strasznie, ponieważ będzie to parada widm. Z jednej strony wspomnienie katastrofy sprzed 10 lat, a z drugiej katastrofa, która właśnie trwa, i o której nic nie wiemy. Jedyne, co jest nam serwowane, można przedstawić w sposób następujący: bójcie się, bo nadchodzą straszne czasy. Jeśli nie będziecie ufać władzy, to wszyscy zginiecie!

 

Państwo przejmuje wszelkie możliwe regulacje naszego życia. Państwo całkowicie uzależnia nas od siebie: od swoich racji żywnościowych, pieniędzy czy kaprysu urzędników. A my w zdecydowanej większości patrzymy na to biernie i nie widać jakiejkolwiek chęci zbuntowania się.

 

Powtórzę: 10 kwietnia 2020 będzie paradą widm na pustych polskich ulicach. Może ta defilada widm 96 ofiar Smoleńska kogoś przebudzi. Wątpię w to, ale… nadzieja umiera ostatnia.

 

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie