5 czerwca 2018

Gdzie te elity? Prawdziwe takie

(Fot. Michal Dyjuk / FORUM)

Wybory… W obowiązującym w Polsce ustroju buńczucznie nazywane są „świętem demokracji”. Oto lud ma wskazać swych wybrańców, którzy godnie i mądrze będą kierowali losami kraju, gminy, miasta, wioski… A jak wybieramy? Kolejne skandale korupcyjne, a ostatnio coraz to nowe skandale obyczajowe każą powiedzieć: źle! Tylko czy problem tkwi w wyborcach czy może też w braku prawdziwych elit?

 

Czy moralność ma różne oblicza? Czy można rozdzielać grubą kreską życie prywatne od zawodowego, a to co czynimy w pracy może nie licować z wyznawanymi zasadami, wartościami z wiarą? Czy w końcu polityka może rządzić się „swoimi prawami”? Odpowiedź jest jasna: nie! Tyle, że w życiu publicznym najwyraźniej ta zasada nie ma zastosowania. A efekty tego są dramatyczne.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W ostatnich dniach media z lubością „grillują” prawicowego polityka Stanisława Piętę za jego kontakty z kobietą, dla której ponoć był gotów porzucić swoją rodzinę. Poseł znalazł też grupę obrońców. Usprawiedliwieniem miałoby być np. swego rodzaju operacyjne wręcz „rozpracowanie” polityka. A kiedy to nie przekonało, sięgnięto po argument „życia prywatnego”. „Romans (jeżeli miał miejsce) jest prywatną sprawą każdego człowieka, wraz ze wszystkimi jego konsekwencjami. Chyba że doszło do złamania prawa” – oceniła Dorota Kania, naczelna Telewizji Republika.

 

Zgoła inaczej było, gdy na pozamałżeńskim romansowaniu przyłapany został chociażby Ryszard Petru. „W PO czy w SLD – nie szkodzi swawolność. Niestety, prawicy we wszystkim mniej wolno” – napisał w „Gazecie Polskiej” Marcin Wolski. Ale czy obowiązuje jakaś zasada, iż moralna ocena postepowania zależy od tego, czy jest się politykiem opozycji czy też koalicji rządzącej, prawicy czy lewicy? A gdzie w tym wszystkim podziała się elementarna uczciwość, wierność, prawość, miłość…

 

Niestety, obyczajowe skandale z udziałem polityków określających siebie jako prawicowych (ale przecież nie tylko) nie są rzadkością. Dość wspomnieć przypadki miłosne byłego premiera pierwszego rządu PiS, czy niesmaczne pogaduchy znanego polityka prawicy podczas zakrapianej alkoholem imprezy na Podkarpaciu. Jeśli do tego dodać dość powszechne wśród polityków różnych opcji elementarne problemy z uczciwością czy to w oświadczeniach majątkowych czy też w rozliczaniu podróży służbowych, nie wspominając już o ujawnianych sprawach korupcyjnych, układach czy nepotyzmie… Niestety, tego wszystkiego – za sprawą polskich polityków – byliśmy już i jesteśmy wciąż świadkami.

 

Zmianę jakości każdorazowo mają przenieść wynoszone w demokracji do ragi świętości wybory. I za każdym razem – jak dotąd – okazuje się, że zmienia się niewiele, a na scenie politycznej wciąż moralności jest jak na lekarstwo. Co więcej, poza zgraną talią polityków, do skoku po władzę czają się inni, nowi kandydaci, niestety – w wielu wypadkach okazuje się – warci poprzedników.

 

Czy trzeba zatem pogodzić się z tym, że polityka, to „brudna gra”, której zasadom podda się każdy? Wiemy doskonale, jakie uczynki nie pochodzą od Ducha, ale które rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. (Por. Ga 5, 19-21).

 

Potrzeba nam zatem jakościowej zmiany w życiu politycznym. Potrzeba nam w polityce prawdziwych elit, kierujących się ewangeliczną Prawdą. Inaczej nie dziwmy się, gdy politycy – może i niekiedy z trybun populistycznie odwołujący się do chrześcijańskich korzeni – z niechęcią zajmują się sprawami wymagającymi od nich jednoznacznej moralnej postawy. Wprowadzenie zakazu aborcji jest tego doskonałym przykładem. Jak to bowiem możliwe, że w owym – jak mawiają lewacy – „kato-PiS-owskim” państwie wciąż w świetle prawa można mordować w łonach matek nienarodzone dzieci, a obywatelskie projekty zmiany prawa skazane są na banicję?

 

Podobnie też jesteśmy świadkami jak telewizja publiczna (politycznie przecież uzależniona) – w ramach pełnionej misji – promuje opolski koncert debiutów, na którym zaprezentowana ma być piosenka ideowo zaangażowana po stronie „cywilizacji śmierci” (sic!), obrana przez „czarne marsze” za swój hymn. Jak taka praktyka „klei się” publicznemu nadawcy z chociażby (skądinąd godnym pochwały) propagowaniem nauczania św. Jana Pawła II? To przecież papież z Polski wprowadził pojęcie owej „kultury śmierci” jako postawy destrukcyjnej wobec ludzkiego życia nad którym panowanie ma tylko Bóg. Czyż nie jest to owoc postępującej zgnilizny moralnej, rozmywania wartości i szukania poklasku tego świata?

 

Przed nami maraton wyborczy, a zatem czas rozliczeń polityków z ich obietnic i postaw. Bogaci doświadczeniem ostatnich lat – choć to oczywiście trudne, gdy to partia decyduje o kształcie list i wskazuje kto ma być „elitą” – szukajmy owych „mężów sprawiedliwych”. Od ich postawy zależy bowiem los naszego kraju. Sprawiedliwym Pan Bóg błogosławi. Fałszywi zawiodą nas tylko na manowce. Oczy bowiem Pana na sprawiedliwych [są zwrócone], a Jego uszy na ich prośby; oblicze zaś Pana przeciwko tym, którzy źle czynią (1P 3, 12).

 

Marcin Austyn

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie