24 sierpnia 2017

Co to za świat! Według niektórych łatwiej jest zaakceptować homo-związek niż pójście córki do zakonu – pisze Anne Maloney, profesor filozofii w Kolegium Św. Katarzyny w Saint Paul. Sama pani profesor początkowo nie mogła bowiem zrozumieć decyzji swojej córki…

 

Na stronach portalu magazynu Crisis Magazine Maloney opisuje sytuację swojej córki, która w ciągu ostatnich dwóch lat była świadkiem wstąpienia do zakonu swoich czterech koleżanek.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Autorka bynajmniej nie uważa tego za niekorzystne zjawisko, wręcz przeciwnie bardzo je pochwala. Jednakże przyznaje, że największą trudność stanowiło dla niej poinformowanie o tych wydarzeniach innych ludzi, włączając w to praktycznie wszystkich katolików z jej otoczenia. „Młoda kobieta, która dobrowolnie porzuca świat dla życia w klasztorze, postrzegana jest przez innych jako bardzo dziwna”, pisze autorka. Po czym dodaje, że każda z tych młodych kobiet, które zdecydowały się na życie zakonne jest atrakcyjna, dynamiczna, bystra i utalentowana. „Żadna z nich nie miałaby w realnym świecie najmniejszego problemu ze znalezieniem pracy, ładnego domu oraz przystojnego męża”, pisze Maloney. Właśnie z tego powodu, kiedy autorka informowała, że Hannah, Brigitta, Michaela lub Lisa chcą wstąpić do zakonu, najbardziej typową odpowiedź jaką słyszała wyrażały słowa: „Oh! Ale ona jest taka: Ładna! Mądra! Bystra! Utalentowana!”. Słowa te zazwyczaj wypowiadane były z zaskoczeniem lub żalem.

 

Na początku Maloney sama nie była wolna od takich reakcji. Kiedy jedna z wspomnianych wcześniej dziewcząt – Hannah wstępowała do Zakonu Karmelitanek, autorka uczestniczyła w tej ceremonii. Jak sama przyznaje, siedząc tuż obok rodziców tej młodej dziewczyny myślała o setkach tysięcy dolarów, które rodzice wydali na jej edukację. Myślała o świętach, które będą obchodzić bez niej, o utracie obecności córki w ich życiu, o dzieciach, które Hannah nigdy nie będzie mieć. Maloney przyznaje, że właśnie takie myśli uniemożliwiły jej pełne uczestnictwo w „cichej radości” tego dnia. Podczas uroczystego śniadania, po Mszy Świętej, autorka miała okazję porozmawiać z rodzicami Brigitty, która wstąpiła do zakonu rok wcześniej. Maloney pytała o trudności życia z taką a nie inną decyzją dziecka. Rodzice Brigitty wydawali się wdzięczni za to, że mogą wyrazić swoje troski związane z wyborem córki, jednak wciąż powracali do tej samej kwestii – ich córka jest szczęśliwa, osiągnęła spokój.

 

Po uroczystości Maloney z mężem i córką chcieli się pożegnać z Hannah, która siedziała w jednym z pokoi ubrana w prosty brązowy habit oraz welon. Wtedy właśnie rozwiały się wszelkie wątpliwości, dręczące Maloney, w związku z wyborem drogi życiowej przez tę dziewczynę. „Hannah promieniowała radością”, opisuje autorka, „była to radość tak namacalna, że aż migotała, fizyczna siła w pokoju. Jakiekolwiek miałam pytania, jakiekolwiek wątpliwości, jakiekolwiek obawy –  zostały zmiecione przez siłę tej radości”.

 

Oczywiście większość osób z rodziny i kręgu przyjaciół Anne Maloney nie było świadkiem tej sytuacji. Dlatego właśnie, kiedy słyszą o kobiecie, która decyduje się za życie zakonne nie powiedzą być może wprost „co za strata”, ale taki właśnie sentyment maluje się na ich twarzach, a w powietrzu unosi się niewypowiedziane pytanie: „dlaczego ktoś mający wszystko decyduje się uciec od wspaniałego świata i ukryć w zakonie?”

 

Takie reakcje, uwzględniając jej własną sprawiły, że Maloney zaczęła się zastanawiać się nad życiem ich wyrazicieli – kim naprawdę jesteśmy, a nie kim twierdzimy, że jesteśmy? Wracając z uroczystej Mszy Świętej Hannah autorka pomyślała: „Te kobiety zachowują się tak, jakby naprawdę wierzyły w to wszystko! Mój Boże, one naprawdę w to wierzą”. Po czym dodała: „ale czy ja w to wierzę?” Maloney zaczęła się zastanawiać co jej reakcja na decyzję tych młodych dziewcząt świadczy o jej wierze? Czy naprawdę wierzy? Jeśli nie, to jak wyglądałoby jej życie, gdyby naprawdę uwierzyła?

 

Jak sama przyznaje Maoney jest praktykującą katoliczką, żyjącą blisko Kościoła, urodziła trójkę dzieci, które udało jej się wychować na również praktykujących młodych dorosłych, naucza na katolickiej uczelni, wykłada we własnej archidiecezji na tematy związane z Kościołem, jak również pisze artykuły do katolickich czasopism, które ludzie uważają za pomocne. Jednakże, własna reakcja na decyzję o życiu zakonnym młodych dziewcząt była dla Maloney tak dużym zaskoczeniem, że nie mogła jej zignorować. „I nie jestem w tym wypadku chyba wyjątkiem” – dodaje.

 

Autorka opisuje wykład, w którym uczestniczyła wiele lat temu, prowadzony przez siostrę ze zgromadzenia Sióstr Dobrego Pasterza. Zakonnica między innymi opowiadała jak poinformowała swoją niezwykle katolicką rodzinę o pragnieniu wstąpienia do nowicjatu. Wówczas jej siostra miała wykrzyczeć: „Gdybym wiedziała, że to będziesz Ty, nigdy nie odmawiałabym Modlitwy za Powołania”. Z kolei inna kobieta, wspomina Maloney, po kilku latach unikania tematu randek, pomimo posiadania zainteresowania ze strony płci przeciwnej, poinformowała swoją rodzinę, że przejawia zainteresowania tą samą płcią i postanowiła żyć jako katoliczka w czystości. Na to jeden z jej krewnych miał wybuchnąć: „Co za ulga! Dziękuję Bogu, że jesteś po prostu homoseksualistką! Wszyscy obawialiśmy się, że zostaniesz zakonnicą!”

 

Jakie świadectwo o naszych katolickich rodzinach wystawia nam fakt, że łatwiej zaakceptować homoseksualność członka rodziny niż powołanie do życia zakonnego, zastanawia się autorka. Zdaniem Maloney żyjemy w kulturze, w której wszystko jest akceptowane, wszystko jest tolerowane, w którym żaden wybór nie może zostać uznany za zbyt radykalny lub dziwny – za wyjątkiem jednego – ofiarowania swojego piękna, inteligencji oraz talentu Chrystusowi, całkowicie Chrystusowi. Wydaje nam się to zbyt dziwne, zbyt trudne, zauważa Maloney.

 

Pan Jezus poniekąd przestrzegał, że decyzja poświęcenia życia dla niego nie jest łatwa. Nigdy nie stwierdził przecież „chodź, podążają za mną a będziesz pasował do swoich rówieśników”, albo „weź mój krzyż, a rodzina i przyjaciele ci przyklasną”. Wręcz przeciwnie, Pan Jezus nauczał: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was” (Mt, 5, 11). Mało tego, Chrystus nauczał Dwunastu, że ludzie będą głośno odrzucać tych, którzy za nim podążają, zauważa Maloney.

 

Edyta Stein, czyli św. Teresa Benedykta od Krzyża przypominała, że Jezus „pyta każdego z nas: Czy pozostaniesz wierny Ukrzyżowanemu? Zastanów się uważnie!… Jeśli zdecydujesz się na Chrystusa, będzie to kosztować cię życie”. Stein wyjaśniała, że krzyż tworzy podział „pomiędzy tych, których pierwszą miłością jest Bóg, i tych których pierwszą miłością są oni sami”. Podobnie nauczał św.      Paweł „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie”.

 

Powołanie mężczyzny i kobiety do małżeństwa, podkreśla Maloney, może zaprowadzić nas do Nieba. Jednakże warto pamiętać, że to właśnie życie konsekrowane, jak przypominał nam św. Jan Paweł II najbardziej precyzyjnie oddaje to jak będzie wyglądać Królestwo Niebieskie: „Życie konsekrowane sławi i w pewien sposób antycypuje przyszłość, pełnię Królestwa Niebieskiego, już obecnego w swoich owocach i w tajemnicy, które zostanie osiągnięte, i kiedy dzieci zmartwychwstania nie będą brały już żony czy męża, ale będą jak anioły Boga”.  

 

Pewnego razu jedna z kobiet zaczepiła Anne Maloney, po tym jak dowiedziała się, że kolejna z dziewcząt – Lisa zamierza wstąpić w życie zakonne. Miała stwierdzić: „Wow. Żadnego seksu, żadnego męża, żadnych dzieci. Co jeśli poświęci to wszystko i okaże się, że się pomyliła? Co jeśli to życie to tak naprawdę wszystko co mamy i ona poświęca to tak naprawdę dla niczego?” Autorka przyznaje, że z całą pewnością jest to intrygujące pytanie, jednakże dla większości z nas o wiele ważniejsze powinno być inne pytanie: „co jeśli ta dziewczyna ma rację?”

 

Podsumowując swoje rozważania Maloney słusznie zauważa, że każde powołanie właściwe przemyślane oraz podjęte może stanowić drogę do zbawienia. Dla wielu jest to małżeństwo, dla innych życie w czystości. Pan Bóg, podkreśla autorka, zapewnia nam wszystko czego potrzebujemy i każde indywidualne powołanie jest dostosowane do temperamentu oraz możliwości, którymi obdarzył nas Pan. Warto jednakże, niezależnie od naszej ścieżki życiowej, zadawać sobie pytania, takie jak: „Jak wyglądałoby moje życie gdybym żył tak jakbym wierzył w to wszystko? Czy jestem spostrzegany jako dziwak przez większość świata? Czy moje życie jest znakiem, sprzecznością, przeszkodą? Jeśli nie, dlaczego nie?”       

 

Źródło:  crisismagazine.com

malk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 117 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram