„Zmieniły się polskie władze, zmienił się ton mediów publicznych, jednak to co najważniejsze – kultura, a szczególnie polska kinematografia… ani drgnęły. Jak leżały i ideologicznie zatruwały swoich widzów i słuchaczy, tak leżą. Nadal znajdują się w rękach uzurpatorów, którzy – siłą – usiłują narzucić całemu społeczeństwu wzorce etyczne i wyobraźnię, które budzą dreszcz obrzydzenia u normalnie pojmującego obywatela”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.
Zdaniem publicysty „przykładem niesłychanej bezczelności – zakrawającej na prowokację – jest dofinansowanie przez Polski Instytut Sztuki Filmowej produkcji filmu Pokot. To jednak nic w porównaniu z kolejną decyzją PISF-u związaną z „dziełem” w reżyserii Agnieszki Holland. Władze Instytutu postanowiły bowiem promować ten „obłąkańczy film” i patronować mu w ubieganiu się o nominację do „Oscara” dla najlepszego nieanglojęzycznego filmu.
Wesprzyj nas już teraz!
„Pokot nie jest żadnym filmem, żadną opowieścią, żadną artystyczną prowokacją – formuła filmowa stanowi w nim jedynie pretekst do zaprezentowania propagandowego, brutalnego w swojej wymowie manifestu ideowego”, uważa Gadowski. Jak bowiem inaczej nazwać przesłanie zawarte w postawie głównej bohaterki tego „dzieła”, która „za zabicie swoich dwóch psów morduje myśliwych, pali kościół i dostępuje swoistego wniebowstąpienia do ekologicznego raju”?
Dziennikarz podkreśla, że produkcja w reżyserii Agnieszki Holland wzywa „do zrównania zwierząt z ludźmi”, czemu służy filmowa prezentacja istoty ludzkiej – najbardziej negatywnego bohatera w dziejach świata, którą napędzają mordercze instynkty.
„Holland w swoim filmie twierdzi, że zabijanie ludzi, którzy wyznają inny niż ekologiczny sposób widzenia świata, jest uzasadnione, a nawet wskazane. Ekoterroryzm to, jej zdaniem, jedyne wyjście z pułapek współczesności”, wskazuje Gadowski. Dodaje, że Pokot”próbuje wmówić widzowi, że Boga nie ma. Istnieje za to „misterium przyrody” wyznaczające prawdziwy i jedyny „rytm postępowania”.
To jednak nie wszystkie wady Pokotu wyliczone przez Gadowskiego. Głupi scenariusz, tandetna oprawa, papierowe postacie, „zła, niemanieryczna muzyka towarzysząca scenom”, to tylko niektóre z pozaideologicznych wad wyliczanych kolejno przez publicystę.
W opinii Gadowskiego ogromne wsparcie ze strony PISF, jakie otrzymał film Agnieszki Holland to nic innego jak kolejny etap trwającej od wielu lat kampanii przeciwko Polsce, w ramach której „świadomie atakowane są tradycja i narodowe wartości”. Celem tej akcji jest „oświecenie ciemniaków”, czyli powolna, ale niekończąca się próba stworzenia nowego, postępowego obywatela, a co za tym idzie – zniszczenie katolicyzmu poprzez pokazanie, że ludzkość nie potrzebuje Boga, a nawet jeśli potrzebuje, to jest nim natura.
„Ten film nie może reprezentować Polski w świecie. Nic do rzeczy nie ma tu bredzenie o artystycznej wolności. Publiczne pieniądze nie mogą być kierowane na grafomańskie omamy artystki, która polskiego społeczeństwa po prostu nienawidzi. Pora, aby pani Holland i podobnie do niej myślący artyści przestali – za nasze pieniądze – pluć nam w twarz”, kończy Gadowski.
Źródło: tygodnik „Niedziela”
TK