Przeciwnicy polityki Emmanuela Macrona spod znaku „żółtych kamizelek”, po raz dwudziesty wyszli na ulice francuskich miast, aby protestować. Frekwencja na manifestacjach stale spada, ale nadal utrzymuje się na poziomie ponad 5 tys. osób.
Antyrządowe protesty odbywały się we Francji juz po raz dwudziesty. Manifestacje „żółtych kamizelek” z tygodnia na tydzień maleją i nie są już tak liczne jak choćby na przełomie roku. Tym razem, według informacji francuskiego MSW, w protestach w całych kraju wzięło udział 5,6 tys. osób. Największa manifestacja odbyła się w Paryżu, gdzie na ulice wyszło blisko 2 tys. przeciwników Emmanuela Macrona. Agencja AFP podkreśla, że w zeszłą sobotę paryski protest był liczniejszy.
Wesprzyj nas już teraz!
Zmniejszenie liczby uczestników protestów nie spowodowało jednak, że antyrządowe manifestacje miały w pełni pokojowy przebieg. Do starć z policją doszło tuż obok Luwru, gdzie połączyły się dwie grupy demonstrantów. Policja użyła wobec manifestantów gazu łzawiącego. Warto dodać, że w Paryżu obowiązywał zakaz demonstrowania w pobliżu Łuku Triumfalnego oraz budynku Zgromadzenia Narodowego. Część z uczestników manifestacji złamała zakaz. Zatrzymani zostali obciążeni mandatami karnymi w wysokości 135 euro.
„Przyjeżdżamy z tych samych powodów, co 17 listopada (pierwszy dzień protestów – przyp. red.). „Nic nie dostaliśmy” – mówiła powiedziała Nadine, uczestniczka protestów. „To jest zawsze ten sam cel: sprawiedliwość społeczna i referendum obywatelskie, zwłaszcza gdy trzeba dokonać wyborów ekonomicznych” – dodał 43-letni Jean-Edouard z paryskiej dzielnicy Seine et Marne.
Poważniejsze zamieszki miały miejsce w Bordeaux na południu kraju. Demonstranci podpalali pojemniki ze śmieciami, a policję zaatakowali kamieniami. Do poważnego zdarzenia doszło również w centrum miasta, gdzie grupa anarchistów zniszczyła agencję bankową. Policja użyła wobec protestujących gazu łzawiącego oraz pałek. Funkcjonariusza zaapelowali do mieszkańców miasta, aby nie wychodzili z domów.
Źródło: euronews.com, rmf24.pl
WMa