Paryż po wielu miesiącach przerwy ponownie stał się miejscem protestów osób związanych z ruchem „żółtych kamizelek”. Przeciwnicy polityki Emmanuela Macrona licznie wyszli na ulice stolicy, ale także innych miast. W Paryżu doszło do starć z policją, która zatrzymała ponad 250 osób.
„Żółte kamizelki” zorganizowały serię demonstracji w Paryżu oraz innych francuskich miastach m.in. w Marsylii, Lyonie, Nantes, a także Bordeaux czy Nicei. Część z manifestacji odbywała się w pokojowym nastroju, ale inaczej było w stolicy. Tam policja starła się z protestującymi, którzy zboczyli z głównej trasy marszu. Niektórzy demonstranci mieli przy sobie czarne flagi. Jak informują francuskie media, identyfikowali się z tzw. czarnym blokiem, który znany jest z radykalnych form aktywności.
Wesprzyj nas już teraz!
Policja, aby zapanować nad rozruchami w Paryżu zdecydowała się użyć gazu łzawiącego, a także dokonała zatrzymania 256 osób. Niektóre z nich miały przy sobie niebezpieczne przedmioty i narzędzia. Funkcjonariusze podczas starcia z demonstrantami starali się nie dopuścić do wejścia manifestantów na Pola Elizejskie. W przeszłości demonstranci pojawiali się na tej słynnej alei handlowej, co często kończyło się stratami właścicieli sklepów. – Na tej alei, która jest wizytówką naszego kraju, wymagamy spokoju. Dlatego zakazałem tych demonstracji – mówił prefekt policji Didier Lallemen, który nie zgodził się na legalne wkroczenie demonstrantów na słynną aleję.
Ciekawe, że duża część protestujących w Paryżu nie przestrzegała obowiązujących we Francji ograniczeń związanych z tzw. pandemią koronawirusa. Portal France24.com zwraca uwagę, że manifestacje „żółtych kamizelek” wróciły na ulice w chwili, gdy służby sanitarne odnotowują nawet 10 tys. zakażeń dziennie. Warto dodać, że właśnie wysoka liczba zakażeń była powodem zakazania manifestacji „żółtych kamizelek” w Tuluzie.
Źródło: France24.com, wp.pl
WMa