9 grudnia 2019

Francja: trwa chaos komunikacyjny. To efekt strajków przeciw reformie emerytalnej

(Zdjęcie ilustracyjne David Monniaux [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/)])

Francja kolejny tydzień pogrąża się w chaosie komunikacyjnym. Trwa powszechny strajk w związku z planowaną reformą systemu emerytalnego, który pozbawi przywilejów niektóre grupy zawodowe. Obecne 42 różne systemy emerytalne maja być ujednolicone. Rząd zapowiada, że nie wycofa się z reform, bo w przeciwnym razie w 2025 r. zabraknie środków na wypłatę świadczeń.

 

Prezydent Emmanuel Macron, premier Edouard Philippe i inni ministrowie gabinetu spotkali się późną niedzielę, aby omówić sporną reformę, która, jak twierdzą potężne związki zawodowe w kraju, zmusi wielu do dłuższej pracy na niższe świadczenie. Ponieważ zarówno rząd, jak i związki zawodowe zobowiązały się do zachowania stanowczości, firmy zaczęły szacować koszty strajku, który rozpoczął się w zeszły czwartek, gdy około 800 tys. ludzi wyszło na ulice w całej Francji, masowo odrzucając plany wprowadzenia jednego systemu emerytalnego w miejsce 42. istniejących planów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wielkie problemy miały osoby na co dzień korzystające z komunikacji publicznej. W Paryżu czynne były jedynie dwie linie metra. Zamknięto szkoły, niektóre sklepy i hotele. Wiele osób zdecydowało się wziąć urlopy lub pracę zdalną. Tysiące innych nie miało wyjścia, jak tylko wcisnąć się w niebezpiecznie przepełnione pociągi podmiejskie i metro, których liczba została ograniczona do minimum.

 

Największe od lat niepokoje wzmogły presję na gospodarkę francuską osłabianą już od ponad roku z powodu cotygodniowych antyrządowych demonstracji tzw. „żółtych kamizelek,” sprzeciwiających się bezrobociu i słabnącej sile nabywczej pensji w związku z dekarbonizacją gospodarki. Wielu jest przeciwnych planom Macrona, który obiecał oprzeć kraj na solidnych podstawach ekonomicznych, przy czym wymaga to gruntownego zreformowania systemu emerytalnego. Właściciele firm obawiają się o wyniki finansowe i o dostawę towarów, jeśli strajk będzie się przedłużał, zwłaszcza, że demonstracje odbywają się w szczycie świątecznych zakupów.

 

W czwartek i piątek strajkujący zablokowali kilka magazynów paliwa, powodując długie kolejki na stacjach benzynowych. Według Alliance of Commerce, który reprezentuje 27 tys. supermarketów oraz sklepów odzieżowych i obuwniczych, zatrudniających prawie 200 tys. pracowników, pierwszy dzień przestoju spowodował już średnio 30-procentowy spadek sprzedaży. Związek lokalnych przedsiębiorstw ostrzegł, że przedłużające się niepokoje „mogą być śmiertelne dla wielu” małych firm.

 

Stowarzyszenie hoteli poinformowało, że rezerwacje w regionie Paryża spadły o 30-40 procent w pierwszym dniu strajku. Niepokoje odbiły się również na transporcie regionalnym i międzynarodowym, w tym liniach Thalys i Eurostar. Kilka lotów odwołano w pierwszych dniach demonstracji.

 

W poniedziałek chaos utrzymywał się i trzy główne związki kolejowe wezwały do nasilenia akcji protestacyjnych przed kolejnym strajkiem generalnym we wtorek. „W najbliższych dniach zalecamy unikanie transportu publicznego” – można przeczytać na stronie internetowej firmy RATP, która zawiaduje połączeniami kolejowymi, tramwajami, autobusowymi i metrem w metropolii paryskiej. Korzysta z nich codziennie około 10 milionów pasażerów. Jak podała spółka, tylko jedna trzecia linii kolejowych, łączących przedmieścia z centrum Paryża, będzie kursowała w godzinach szczytu w poniedziałek.

 

Dziesięć z 16 linii metra RATP zostanie zamkniętych, cztery będą oferować ograniczone usługi, a tylko dwie linie będą działać zgodnie z planem, ale z „ryzykiem zatoru” w godzinach szczytu. W niedzielę zamknięto 14 linii metra. SNCF, operator kolei międzymiastowej, ostrzegł przed potencjalnie „niebezpiecznym” przeludnieniem i „wyjątkowo skomplikowaną” podróżą. Od dwóch trzecich do trzech czwartych szybkich pociągów międzynarodowych miało kursować zgodnie z planem. W międzyczasie spodziewano się, że główne drogi stolicy będą bardziej zatłoczone niż zwykle.

 

Jean-Paul Delevoye, którego Macron wyznaczył do kierowania projektem reformy emerytalnej, miał ogłosić wyniki swoich miesięcznych konsultacji w poniedziałek, a następnie premier w środę miał przedstawić ostateczne szczegóły proponowanego planu reform. Rząd starał się złagodzić gniew związkowy obietnicami stopniowego wprowadzania nowego systemu. – Jestem zdecydowany doprowadzić reformę emerytalną do końca – deklarował premier Edouard Philippe w wywiadzie udzielonym czasopismu „Journal du Dimanche.” – Jeśli nie przeprowadzimy dziś gruntownej, poważnej i postępowej reformy, ktoś inny zrobi ją jutro, ale naprawdę brutalnie – ostrzegał.

 

Celem planowanej reformy jest likwidacja specjalnych planów, w ramach których niektórzy pracownicy mogą przejść na emeryturę po pięćdziesiątym roku życia i zastąpić go jednolitym systemem z równymi prawami dla wszystkich. Przed spotkaniem ministrów w niedzielne popołudnie kilku członków gabinetu zaproponowało złagodzenie reform. – Chcę, aby budżet państwa był zrównoważony, ale nie bądźmy dogmatyczni … kalendarz jest otwarty do dyskusji – tłumaczył minister finansów Bruno Le Maire w France 3 TV. – Nie chcemy, aby zmiany były zbyt dotkliwe dla osób zainteresowanych reformami – dodał.

 

Dyskusje koncentrują się na grupach wiekowych, na które reforma będzie miała wpływ. W lipcu Jean-Paul Delevoye mówił, że reforma wpłynie na osoby urodzone w 1963 roku lub później. Wiceminister środowiska Emmanuelle Wargon zasugerowała,   że „rząd będzie elastyczny”. – Możemy różnicować, w jaki sposób każdy specjalny system emerytalny będzie łączył się z nowym systemem w różnych terminach i na różnych warunkach – mówiła.  Prawa emerytalne mają być ustalane proporcjonalnie na podstawie tego, ile lat przepracowano w nowym i starym systemie. Nowy system „będzie raczej pozytywny dla znacznej części obywateli francuskich”- oceniła minister.

 

Przywódca związku Hardline CGT Philippe Martinez powiedział, że będzie walczył, dopóki rząd całkowicie nie zrezygnuje z reformy.

 

Francja ma jeden z najbardziej hojnych systemów emerytalnych wśród krajów Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Brakuje jednak środków na wypłaty emerytur. Macron w swojej kampanii wyborczej w 2017 r. obiecał gruntowną reformę.

 

Oficjalny wiek emerytalny to 62 lata, ale pracownicy kolei, zakładów energetycznych i niektórzy inni przechodzą na hojne emerytury po ukończeniu 50. lub 55. roku życia.  Zgodnie z ogólnymi zarysami reformy, każdy pracownik miałby gromadzić „punkty emerytalne” na osobistym koncie. Nikt nie dostałby mniej niż 1000 euro miesięcznie. Nowy system miałby wejść w życie w pełni w 2025 r. Oznaczałoby to zerwanie z istniejącą strukturą 42. różnych sektorowych programów emerytalnych, z których każdy ma inny poziom składek i świadczeń.

 

Obecnie wysokość świadczenia emerytalnego oparta jest na średniej z 25 lat pracy w sektorze prywatnym i ostatnich sześciu miesięcy w sektorze publicznym. Prezydent twierdzi, że system punktowy byłby sprawiedliwszy i prostszy. Co jednak najistotniejsze, nie powiększałby się deficyt środków na świadczenia emerytalne w związku ze starzejącym się społeczeństwem.

 

Niezależny komitet emerytalny prognozuje, że do 2025 r. system osiągnie deficyt w wysokości ponad 17 mld euro (0,7 proc. PKB), jeśli nic nie zostanie zrobione. Francuzi są głęboko przywiązani do utrzymania oficjalnego wieku emerytalnego na poziomie 62 lat, który należy do najniższych w krajach OECD. Pracownicy publiczni wykonujący uciążliwe lub niebezpieczne prace, mogą odejść na emeryturę znacznie wcześniej. Macron mówi im, że będą musieli pracować dłużej, ale unika szybkiego podniesienia wieku emerytalnego.

 

Jednym z pomysłów jest utrzymanie limitu 62 lat, ale ograniczenie zasiłków dla tych, którzy odchodzą z pracy przed 64. rokiem życia, i zwiększenie premii dla tych, którzy odejdą później. Związki sektora publicznego martwią się, że ich pracownicy wyjdą gorzej na proponowanych zmianach, ponieważ w obecnym systemie państwo rekompensuje chroniczny niedobór składek i wypłat w sektorze. Związki obawiają się również, że stracą głos na temat składek i świadczeń w ramach centralnie zarządzanego systemu punktowego. Premier Edouard Philippe wskazał, że można wprowadzić ustępstwa, kiedy reforma wejdzie w życie.

 

Deklarował, że opowiada się za kompromisem między „natychmiastową i brutalną transformacją”, dzięki której reformy będą miały zastosowanie do osób urodzonych po 1963 r., a klauzulą ​​„dziadka”, która wpłynie tylko na osoby wchodzące na rynek pracy od 2025 r. Rząd jednak nie chce zrezygnować z tworzenia systemu punktowego.  Największy związek Francji, nastawiony na reformy, umiarkowany CFDT, jest otwarty na pomysł systemu opartego na punktach. Inne związki CGT i Force Ouvriere, które w przeciwieństwie do CFDT są najsilniejsze w sektorze publicznym, całkowicie odrzucają reformę.

 

Źródło: reuters.com, france24.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 273 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram