Postrzelony przez policję z broni gładkolufowej Tomasz Gutry z „Tygodnika Solidarność” przeszedł operację i dochodzi do zdrowia w szpitalu. W rozmowie z Polsat News zauważył, że żaden przedstawiciel policji nie skontaktował się z nim w celu przeproszenia za sytuację. – Po postrzeleniu też nie zareagowali – mówi.
Działania policjantów operujących 11 listopada na ulicach Warszawy budzą olbrzymie społeczne emocje, a w sieci krążą materiały wskazujące na niedwuznaczną rolę pewnej grupy mężczyzn w wywołaniu zamieszek. Część internautów – korzystając z nagrań – dowodzi, że owi prowokatorzy to… funkcjonariusze „po cywilu”.
Wesprzyj nas już teraz!
To jednak nie koniec kontrowersji, gdyż w wyniki działań funkcjonariuszy ranny został fotoreporter „Tygodnika Solidarność” Tomasz Gutry – osoba dokumentująca wydarzenia w kraju już od lat 80. XX wieku.
Na zdjęciach, jakie w środowe popołudnie obiegły internet, widać Gutrego z dziurą w policzku. To efekt „spotkania” z policyjną bronią gładkolufową. Strzał został oddany – wedle relacji ofiary działania mundurowych – z odległości kilku metrów.
Wydałem polecenie, by wydział kontroli zajął się sprawą zranienia fotoreportera na Marszu Niepodległości – napisał Komendant Stołeczny Policji nadinsp. Paweł Dobrodziej.https://t.co/qi1i1ERfq4
— PolsatNews.pl (@PolsatNewsPL) November 12, 2020
W związku z odniesionymi obrażeniami Tomasz Gutry przeszedł w nocy operację. Obecnie wraca do zdrowia w szpitalu, skąd rozmawiał z Małgorzatą Świtałą z Polsat News.
– Tłum już daleko uciekł. Za mną jakieś 10 metrów albo i więcej nie było już ludzi – stwierdził Gutry. Na pytanie „jak to się stało” odrzekł: No, strzelił do mnie. Miałem duży aparat fotograficzny na szyi.
– Policjanci jeszcze ze mną nie rozmawiali, ale jak przyjdą do szpitala, to ich wyrzucę. Po postrzeleniu też nie zareagowali. Jakaś dziewczyna zaprowadziła mnie do karetki, a ta zawiozła do szpitala przy ul. Szaserów – zauważył dodając, że choć policja wyraziła w internecie żal z powodu zaistniałej sytuacji nazywając ją „nieszczęśliwym wypadkiem” (Komendant Stołeczny Policji nadinsp. Paweł Dobrodziej) i „wielkim nieszczęściem” (rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak), to z nim nikt się nie skontaktował. Zaznacza jednak, że nie życzy sobie wizyty funkcjonariuszy w szpitalu i jeśli przyjdą to ich wyrzuci. Deklaruje też, że wystąpi o odszkodowanie.
Źródło: polsatnews.pl / tysol.pl / tvp.info / Twitter
MWł