30 października 2013

Filozofia prawa nihilizmu

(Fot. dede13/sxc.hu)

W 1937 roku w encyklice „Mit brennender Sorge”, potępiającej niemiecki narodowy socjalizm, papież Pius XI napisał m.in., że „zgubną tendencją czasów obecnych jest odrywanie od fundamentu Bożego Objawienia nie tylko moralności, lecz także teorii i praktyki prawa. Mamy tu na myśli szczególnie tzw. prawo naturalne, które ręką samego Stwórcy zostało wpisane do serca ludzkiego. […] Ludzkie prawa, gdy sprzeczne są z prawem naturalnym do tego stopnia, że tej sprzeczności usunąć nie można, już od samego początku obciążone są wadą, której żaden przymus, żadna zewnętrzna siła uzdrowić nie może”.

 

W tym kontekście papież ocenia maksymę będącą od 1933 roku dyrektywą niemieckiej polityki i niemieckiej jurysprudencji, głoszącą, że „prawem jest to, co narodowi przynosi pożytek”. Dla właściwego zrozumienia tej zasady Pius XI przytacza słowa rzymskiego polityka i filozofa epoki przedchrześcijańskiej Marka Tulliusza Cycerona. W dziele „De officis” – cytowanym w encyklice – Rzymianin pisał: „jest niemożliwe, by coś było pożyteczne, co równocześnie nie jest moralnie dobre. I nie dlatego jest coś moralnie dobre, że jest pożyteczne, lecz dlatego jest pożyteczne, że jest moralnie dobre”. Narodowo-socjalistyczny porządek prawny w Niemczech nie tylko więc – co podkreślała encyklika – nie tylko była zaprzeczeniem chrześcijańskiej (katolickiej) wizji ładu prawnego, ale i klasycznej tradycji jurysprudencji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rozwinięciem i uzasadnieniem tej tezy zawartej w „Mit brennender Sorge” jest niedawno opublikowana książka ks. prof. Tadeusza Guza „Filozofia prawa w III Rzeszy Niemieckiej” (Towarzystwo Naukowe KUL, 2013). Autor, którego na tym portalu nie trzeba specjalnie przedstawiać czytelnikom, interpretuje narodowosocjalistyczną filozofię prawa w świetle pryncypiów realistycznej filozofii (Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu). Uzyskujemy w ten sposób obraz nie tylko narodowosocjalistycznej filozofii prawa, ale raczej całego narodowosocjalistycznego światopoglądu – i to od samych podstaw, metafizycznych i antropologicznych.

 

Jak pisze ks. prof. Guz we wstępie do swojej rozprawy, istotą narodowosocjalistycznej ideologii była kontradyktoryjna (samozaprzeczająca) wizja bytu – pojmowanie „wszelkiego bytu jako sprzeczności bytu i niebytu, której pozytywną stroną jest tylko istnienie nordyckie, a negatywną każde inne jako niebyt, który należy w majestacie rasistowskiego prawa uśmiercić, jak np. Polaków i Żydów, albo zniewolić, albo zaledwie najmniejszą cząstkę ludzkości, nie bez największego ryzyka zgermanizować” (s. 14-15).

 

W ten sposób, by zacytować raz jeszcze autora, dokonuje się „substancjalizacja rasy nordyckiej” i „desubstancjalizacja osoby ludzkiej”. Filozofia prawa w III Rzeszy Niemieckiej zrywa z tradycją sięgającą czasów grecko-rzymskiej starożytności, wysublimowaną przez chrześcijaństwo, widzącą przede wszystkim osobę ludzką (persona) jako główny punkt odniesienia dla prawa.

Ale tak naprawdę – jak czytamy w rozprawie ks. prof. Guza – tym punktem odniesienia dla niemieckiej filozofii prawa w Niemczech po 1933 roku nie była również zmitologizowana „rasa nordycka” i dbałość o jej czystość (por. ustawy norymberskie z 1935 roku). Ośrodkiem narodowosocjalistycznego oglądu rzeczywistości był bowiem „obraz świata i światopogląd” prezentowany przez Führera (s. 53).

 

Kult jednostki w III Rzeszy to temat dobrze znany i nieźle zbadany. Na kartach wspominanej tutaj ksiązki dostajemy do ręki przejaw tego kultu od strony stosunkowo najmniej znanej polskiemu czytelnikowi – kult kreowany po 1933 roku przez reprezentantów niemieckiej jurysprudencji. Mamy w ten sposób do czynienia z kolejną odsłoną – tym razem w wydaniu niemieckim – dobrze znanego w dwudziestym wieku (i nie zakończone wraz z tym stuleciem) zjawiska zdrady, a właściwie kompromitacji klerków (intelektualistów). Dytyramby o „duchowych energiach” i „genialnej osobowości” Hitlera powtarzane były bez żenady przez wybitnych przedstawicieli niemieckiej nauki prawa.

 

Tym łatwiej było im głosić konieczność zerwania z tradycją prawa naturalnego. Jak pisał w 1939 roku H. H. Dietze „słowo i nauka o chrześcijańsko-katolickim prawie „natury” tworzy […] jedną z największych uzurpacji, przez którą Kościół kiedykolwiek zawinił” (s.202). Z kolei w 1934 roku Carl Schmitt uzasadniał prymat prawa stanowionego nad prawem naturalnym tym, że „przez powoływanie się na jakiekolwiek inne i różne od porządku państwowego prawo – prawo naturalne, prawo Boskie […] – już niejedno państwo zostało pogrzebane” (s.201). Na marginesie należy zauważyć, że jedną z zalet opracowania ks. prof. Guza jest przypomnienie (w szeregu miejscach) zaangażowanie Schmitta w szerzenie nihilistycznej wizji prawa w Niemczech po 1933 roku; rzecz szczególnie potrzebna zważywszy na to, że w niektórych kręgach szeroko rozumianej „polskiej prawicy” myśliciel ten jest traktowany jako z gruntu konserwatywny pisarz polityczny (fascynacje decyzjonizmem, itp.).

 

Prawo naturalne mogło być dopuszczalne w narodowosocjalistycznych Niemczech tylko pod jednym warunkiem – musiało to być „niemieckie prawo naturalne” (tak jak był „Niemiecki bóg”, „niemiecka dusza”, „niemiecka Europa” etc.). Cytowany Hans Helmut Dietze wskazywał więc w 1936 roku na konieczność obowiązywania w Niemczech „młodego narodowosocjalistycznego prawa naturalnego”, które „ani nie jest katolickie, ani protestanckie, ani niemieckie” (s. 204).

 

„Nowe Niemcy” musiały również odciąć się od tradycji prawa rzymskiego. Jak przypomina autor ksiązki ten postulat NSDAP zgłaszała już w 1920 roku. „Żądamy zastąpienia prawa rzymskiego służącego materialistycznemu porządkowi świata przez wspólnotowe prawo niemieckie” (s.112). Tą myśl po 1933 roku ochoczo podjęli twórcy niemieckiej jurysprudencji. R. Bechter wytykał więc w 1938 roku prawu rzymskiemu „podkreślanie osoby konkretnej” czyli „indywidualizm”, kontrastując je w ten sposób z „prawem niemieckim”, które po dojściu do władzy NSDAP, „jest ukierunkowane socjalistycznie” (s. 68).

 

To „socjalistyczne ukierunkowanie” niemieckiej myśli prawniczej pod rządami NSDAP oznaczało nie tylko zanegowanie osoby ludzkiej jako podmiotu prawa, ale w związku z tym również negacje praw rzeczowych, w tym przede wszystkim prawa własności. Charakterystycznym ujęciem było tutaj „powiązanie własności z narodowym porządkiem” oraz „używanie własności w sensie wspólnoty” (T. Maunz). Postulowano więc „uwolnienie się od skostniałych form klasycznego pojęcia prawa wywłaszczeniowego spokojnej epoki mieszczańsko-państwowo-prawnej”. Ostatecznie o wywłaszczeniu (bądź nie) miała w ostatecznej instancji decydować „wola Führera”.

 

Pierwszą instytucją, która po wojnie zwycięskiej dla Niemiec, miała boleśnie odczuć wolę Hitlera w tym względzie miał być Kościół katolicki – „po wojnie cała własność Kościołów będzie przynależeć do narodu niemieckiego” (tak zanotował wynurzenia Hitlera jeden z urzędników Ministerstwa Propagandy Rzeszy).

 

Uczeni mężowie byli w stanie uzasadnić wszystko – w tym pogwałcenie (w razie takiej polityki wywłaszczeniowej) woli testatorów i darczyńców. Jak nauczał prof. Heinrich Lange z Wrocławia „prawo dziedziczenia musi […] odpowiadać zdrowemu światopoglądowi”. To zaś oznaczało nałożenie „narodowej szaty” na „nowe prawo dziedziczenia” (s. 144).

 

Wszystko tej więc uznaniowe, aprioryczne (czytaj: nihilistyczne): osoba, prawo naturalne, własność, a nawet rasa – bo i tak o wszystkim decyduje Führer. Należy zerwać – jak pisał Alfred Rosenberg – z „Prawdami Wiecznymi” nauczanymi przez klasyczną metafizykę i Kościół katolicki.; trzeba odrzucić „ten cały aparat kościelno-rzymski”, czyniący „rozum ślepy” m. in. poprzez „czarodziejstwa sakramentów”.

 

Oto ziejąca otchłań nihilizmu, której powab dla wielu jest aktualny także dzisiaj. Ma rację autor książki, podkreślając (s. 206), że poznanie korzeni filozoficznych nauki o prawie w III Rzeszy Niemieckiej jest niezmiernie istotne „nie tylko w celu teoretycznopoznawczym w stosunku do socjalizmu narodowego, lecz także dla wielu fundamentalnych rozstrzygnięć w dzisiejszym prawodawstwie w Polsce, Europie i na świecie”.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie