18 sierpnia 2014

Fikcja neutralności

„Konstytucja mówi to…”, „konstytucja mówi tamto…” – lewicowi publicyści, powołując się na polską ustawę zasadniczą, zagrzewają się nawzajem do walki o jeden z największych mitów ukutych przez liberalno-demokratyczną propagandę: państwo neutralne światopoglądowo. Czy aby na pewno Konstytucja RP im sprzyja?

 

Zacznijmy od początku, czyli od tego, że taki potworek, jak „państwo neutralne światopoglądowo” w ogóle nie istnieje. Nie ma nawet o tym mowy, bo prawodawca, tworząc kolejne reguły prawne, musi się kierować jakimiś etycznymi przesłankami. Jeśli, powiedzmy, chce stworzyć nowe prawo antykorupcyjne, to jasno musi określić, czym jest korupcja, zaznaczyć granicę między korumpowaniem urzędnika a procedurą lobbingu, itd.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W ostatnich tygodniach w Polsce toczy się gorąca debata o zakres zaangażowania Kościoła w sprawy publiczne. Lewicowi publicyści co i rusz dowodzą, że biskupi zbyt głęboko ingerują w sferę państwa, dyktując na przykład jak powinno wyglądać prawo aborcyjne, czy w jaki sposób powinna funkcjonować tzw. klauzula sumienia dla lekarzy odmawiających zabicia nienarodzonego dziecka.

 

Asumptem do tej dyskusji był, oczywiście, słynny przypadek prof. Bogdana Chazana. Przy czym postępowcy, zarzucając duchownym próbę uzyskania wpływu na stanowienie praw w Polsce, powołują się szumnie na konstytucję, zapewniającą rzekomą „neutralność światopoglądową” państwa. Faktycznie, w konstytucji znajduje się zapis, ale o „bezstronności” nie zaś „neutralności” co wszak nie przeszkodziło stwierdzić publicyście „Polityki” rzuconemu na „odcinek kościelny”, Adamowi Szostkiewiczowi, że w istocie prawodawca miał na myśli „neutralność”. Zdążyliśmy już chyba przywyknąć, że mainstreamowe media najlepiej wiedzą, co kto miał na myśli oraz jakie w istocie miał zamiary. Pomińmy jednak spór o zamierzenia twórców polskiej konstytucji i zastanówmy się nad pytaniem, czy faktycznie konstytucja zabrania państwu stanowienia prawa w oparciu o etykę chrześcijańską?

 

To pytanie istotne, wszak za postulatem „neutralności światopoglądowej państwa” kryje się w gruncie rzeczy skrajny relatywizm prowadzący do totalnego chaosu, który raz zapanowawszy będzie prowadził stopniowo do totalnej degrengolady. Nie wiedzieć bowiem czemu w Polsce w świetle prawa stanowionego można zabić dziecko, kiedy zajdą trzy – określone przez ustawodawcę – przypadki, podczas gdy w Wielkiej Brytanii można nienarodzone dzieci zabijać do woli, byle niezbyt rozwinęły się pod matczynym sercem. W którym więc momencie – i czy w ogóle – „zarodek” staje się dzieckiem? To niezwykłe, że w krajach posługujących się podobnym kodem kulturowym ustawodawcy nie potrafią rozstrzygnąć tak prostej sprawy! Co więcej, stanowiący prawo potrafią przeczyć sobie w ramach tego samego systemu prawnego! Właśnie w Polsce istnieją trzy wyjątki od zakazu tzw. aborcji – co oznacza, że nienarodzeni legalnie są zabijani – ale już Rzecznik Praw Dziecka ma, zgodnie z ustawą, chronić prawa dzieci od samego ich poczęcia!

 

Ale cóż tam Rzecznik, skoro ustawa przyzwalająca na „aborcję” w określonych przypadkach, łamie Konstytucję. W art. 38. ustawy zasadniczej czytamy bowiem: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Jeśli „zapewnia każdemu” to – trudno mieć wątpliwości – czynić tak powinna bez wyjątku. Tymczasem, jak pokazuje praktyka prawna III RP, rzecz ma się zupełnie inaczej. Innym przykładem łamania konstytucji przez tzw. wyjątki od zakazu aborcji jest zabijanie nienarodzonych z uwagi na ich stan zdrowia. Jak się to ma wobec konstytucyjnego zapisu o gwarantowanej każdemu przez państwo „ochronie zdrowia”? To iście szatańska zagadka, niedająca się rozwikłać. Podobnie jak w przypadku niektórych zapisów konstytucyjnych, zgoda na tzw. aborcję w niektórych przypadkach sieje zamęt związany z klauzulą sumienia dla lekarzy. Można bowiem – a i owszem – odmówić zabicia dziecka, ale, chcąc ściśle stosować się do przepisów lekarz i tak bierze udział w krwawym procederze poprzez wskazanie szpitala, gdzie nienarodzeni pozbawiani są życia. Z kolei położne, jak na razie, w ogóle nie mają formalnych podstaw do odmowy asystowania przy „aborcji”.

 

Pośród takiego chaosu porządek przywrócić może tylko etyka katolicka, mająca na względzie przede wszystkim dobro człowieka. Ono w końcu powinno zastąpić egoistyczne interesy lewicowych szaleńców niosących ze sobą zgubny chaos. Czy więc konstytucja faktycznie zabrania stanowienia prawa w oparciu o ów spójny system etyczny?

 

Warto odłożyć na chwilę sprawę rozstrzygania czy „bezstronność” oznacza „neutralność” i przyjrzeć się, na jakie relacje między państwem a Kościołem zezwala polska konstytucja. Otóż w art. 25 ust. 3 Konstytucji RP znajdujemy zapis o zasadzie poszanowania autonomii oraz wzajemnej niezależności kościołów i związków wyznaniowych lecz również o współdziałaniu tychże „dla dobra człowieka i dobra wspólnego”.

 

Co więcej, specjaliści od prawa konstytucyjnego oceniają, że zasada autonomii i wzajemnej niezależności oznacza, owszem, przyznanie kompetencji Kościołowi w zakresie religii a niekompetencji państwa w tej dziedzinie i – analogicznie – kompetencji państwa w jego sprawach wewnętrznych a niekompetencji Kościoła w tym zakresie, ale – uwaga, wszak to, co pada po „ale” jest zwykle najważniejsze – reguła ta nie ma charakteru absolutnego! Stąd konstytucjonaliści powołują się na istnienie reguły res mixte (sprawy wspólne) czyli kwestii uznawanej przez obie strony za wspólny obszar działania.

 

Nic nie stoi na przeszkodzie, by państwo i Kościół za res mixte uznały chociażby sprawę życia ludzkiego, a ściślej, granic jego obrony przez prawo. Dlaczego prawodawca nie może uznać, że właśnie etyka katolicka jest najlepszym fundamentem w oparciu o który można napisać prawo dotyczące aborcji czy eutanazji? Biorąc po uwagę istnienie res mixte nie wydaje się zasadne twierdzenie, że zaangażowanie Kościoła w tworzenie prawa w Polsce jest sprzeczne z Konstytucją RP. Ta bowiem zezwala na to, o ile obie strony sobie tego życzą. Nie dajmy się więc zwieść, że polskie państwo musi być „neutralne światopoglądowo”, czyli de facto ateistyczne.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie