23 maja 2013

Dzielił ich mur, łączyła wspólna walka (cz. I)

(Getto w Warszawie. Fot. z archiwum Juergena Stroopa. Durova/Wikimedia Commons)

W związku z obchodzoną ostatnio 70. rocznicą powstania w getcie warszawskim do debaty publicznej powracają jak bumerang wrzucane nam przez „użytecznych idiotów” lub wyrachowanych manipulatorów zarzuty braku pomocy żydowskim powstańcom ze strony Armii Krajowej. Można je sprowadzić głównie do niedostarczenia większej ilości broni i niewyprowadzenia z getta większej liczby ludzi. Jednak biorąc pod uwagę okrutne realia tamtych czasów i realne możliwości polskiego ruchu oporu oskarżenia te są całkowicie nieuzasadnione.

 

Zbyt mało broni

Wesprzyj nas już teraz!

 

Do ludzi podnoszących ten zarzut nie dociera argument, że organizujący się dopiero polski ruch oporu nie posiadał dużych ilości broni, a tym bardziej – odpowiedniej. W latach 1942-43 następowało dopiero powolne scalanie podziemnych organizacji zbrojnych w Armię Krajową. W ogóle brakowało sprzętu, zwłaszcza takiego, który byłby przydatny w warunkach konspiracyjnej walki, szczególnie prowadzonej w mieście.

 

O ile do wykonywania wyroków na zdrajcach czy urzędnikach niemieckiego aparatu bezpieczeństwa nadawała się broń krótka (pistolety i rewolwery), to najbardziej odczuwano brak pistoletów maszynowych. Był to nowy rodzaj broni produkowany jedynie w większych ilościach przez Stany Zjednoczone, ZSRS i hitlerowskie Niemcy. Produkcja angielskich stenów ruszyła dopiero w 1941 roku. Z zamówionych przez AK 4 tysięcy sztuk tej broni do końca 1942 r. zrzucono do kraju zaledwie 80![i]. Co prawda, w późniejszym okresie trafiło ich do Polski więcej, ale w interesującym nas okresie nie starczało nawet dla oddziałów Kedywu (Kierownictwo Dywersji). Produkcja polskiej kopii tej broni w warunkach konspiracyjnych ruszyła dopiero w grudniu 1943, więc o wiele za późno, by móc pomóc powstańcom w getcie wiosną tego samego roku. Choć pod względem jakości produkowany przez polskie podziemie sten przewyższał swój brytyjski oryginał, to do wybuchu Powstania Warszawskiego wyprodukowano zaledwie ok. tysiąca stenów plus siedemset pistoletów maszynowych Błyskawica.

 

Polski ruch oporu korzystał też z broni ukrytej po klęsce wrześniowej. Niestety, często źle zakonserwowana i pośpiesznie zakopywana w ziemi na polach przegranych bitew, szybko ulegała ona zniszczeniu. Ocenia się, że do 1944 r. jedynie co trzecia sztuka nadawała się do użycia[ii], a te, którą używano często się zacinała. Czasem spotyka się zarzut ze strony ocalałych powstańców z getta, że przekazana im przez polski ruch oporu broń zacinała się. Niestety, taką bronią dysponowało polskie podziemie i tym, co miało dzieliło się z walczącymi w getcie. W tamtych czasach każdy egzemplarz był na wagę złota, a młodzi ludzie – jak trafnie oddali to poeci tamtych czasów – śnili o karabinie.

 

Żeby bardziej uzmysłowić sobie skalę wysiłku polskiego ruchu oporu, który dzielił się z powstańcami getta własnym skromnym arsenałem broni, trzeba przytoczyć kilka bardzo istotnych danych. W lecie 1944 r., czyli rok po powstaniu w warszawskim getcie AK, przystępując do planu „Burza” w terenie poza Warszawą, nie była w stanie zapewnić uzbrojenia dla 75 proc. swoich zmobilizowanych żołnierzy[iii]. Liczono, że broń i amunicję zdobędą w walce. Podobnie było w stolicy przed wybuchem Powstania Warszawskiego. Jedynie co piętnasty walczący posiadał broń długą a co czwarty w ogóle posiadał jakąkolwiek broń palną[iv]. Tak, więc wyraźnie widać dotkliwy brak broni, a pomimo tego podzielono się nią z powstańcami getta.

 

Dostawy broni dla getta

 

Już na samym początku wojny, bo już jesienią 1939 r. tworzący się dopiero polski ruch oporu przekazał 39 doskonałych pistoletów Vis[v] Żydowskiemu Związkowi Wojskowemu (ŻZW). Organizacja ta uznawała polski rząd na uchodźstwie i współpracowała z władzami Polskiego Państwa Podziemnego. Niestety, przez wiele lat świadomie przemilczano lub zakłamywano istnienie i rolę tej organizacji, próbując wylansować w polskiej i światowej opinii publicznej jedynie pamięć o komunizujących grupach bojowych spod znaku Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB). Liczebność tej ostatniej grupy w trakcie powstania w getcie ocenia się na 220 do 700 bojowników[vi], podczas gdy grupy bojowe Żydowskiego Związku Wojskowego mogły liczyć do 1 500 ludzi[vii].

 

Choć nie zachowały się dokumenty i pokwitowania przekazywanej broni, to jedyny oficer z ŻZW, który przeżył wojnę, Kałmen Mendelson twierdzi, że jego organizacja otrzymała od polskiego podziemia niepodległościowego: 2 ciężkie karabiny maszynowe, 3 lekkie karabiny maszynowe, ponad 10 ręcznych karabinów maszynowych, ponad 20 pistoletów maszynowych, 40 karabinów, ponad 300 pistoletów, granaty, amunicję i materiały wybuchowe[viii]. Jak na skromny arsenał posiadany przez polski ruch oporu był to naprawdę hojny dar dla żydowskich towarzyszy broni! 

 

Zważywszy, że rozpoczynając Powstanie Warszawskie oddziały AK posiadały w Warszawie zaledwie 98 ręcznych karabinów maszynowych[ix] żydowskim powstańcom przekazano ponad 10 proc. tej bardzo przydatnej do walki w mieście broni. Przyjmując liczbę 1 500 bojowników ŻZW i stopień nasycenia jej bronią palną (ciężkie i ręczne karabiny maszynowe obsługiwały 7- i 2- osobowe grupy żołnierzy) uzyskujemy nawet wyższe niż 25 proc. nasycenie bronią palną żydowskich oddziałów. Było ono więc podobne jak oddziałów AK tuż przed rozpoczęciem Powstania Warszawskiego.

 

Dowódcy polskiego ruchu oporu nie potraktowali więc gorzej swych żydowskich towarzyszy broni niż swoich własnych podkomendnych z Armii Krajowej. Wydaje się jednak, że największą pomocą było przeszkolenie żydowskich bojowników w konspiracyjnej produkcji materiałów wybuchowych z „łatwo dostępnych materiałów”. Produkowane później miny i granaty bardzo przydały się do walki w mieście.

 

Żydowscy żołnierze wyklęci

 

Przemilczając istnienie Żydowskiego Związku Wojskowego pomniejszano też pomoc polskiego podziemia dla walczącego getta, ponieważ to właśnie do tej organizacji polskie podziemie niepodległościowe przekazało największą ilość broni. Komunizująca Żydowska Organizacja Bojowa otrzymała mniej pomocy w uzbrojeniu, ponieważ długo nie chciała złożyć obietnicy, że w razie okupacji Polski przez sowiety będzie wspierać legalny polski rząd w Londynie! Wydaje się to wprost nieprawdopodobne, że w sytuacji mordowania przez Niemców tysięcy mieszkańców getta bardziej zależało jej na pryncypiach ideologicznych i przestrzeganiu dyrektyw Moskwy niż na obronie swoich własnych ludzi. Należy też zwrócić uwagę, że właśnie w okresie powstania w warszawskim getcie, w wyniku odkrycia i ujawnienia przez Niemców sowieckiego mordu w Katyniu nastąpiło zerwanie stosunków dyplomatycznych sowietów z polskim rządem w Londynie (25 kwietnia 1943 r.).

 

Tak, więc w konsekwencji ideologicznego sporu pomiędzy prawicowym ŻZW i komunizującym ŻOB oraz zakłamania powojennej komunistycznej propagandy, skazano na całkowite zapomnienie bohaterską walkę Żydowskiego Związku Wojskowego. Ukrywając istnienie tej organizacji zacierano również wszelkie ślady polskiej pomocy dla walczącego getta, próbując wywołać w nas poczucie winy za obojętne przyglądanie się tragedii Żydów ginących w warszawskim getcie.

 

Krzysztof Niewola

 

Cdn.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie