W Serbii, Czarnogórze i Albanii doszło do protestów opozycji, zarzucającej władzom korupcję i żądającej dymisji skompromitowanych polityków. Destabilizacja polityczna w tej części Europy może odnowić konflikty narodowe i zagrażać ochronie granic.
Protesty Serbów prowadzone są nie tylko w kraju, ale także innych miastach leżących poza granicami państwa. O skali napięcia może świadczyć fakt ich organizacji nawet w Kosowskiej Mitrowicy na terenie Kosowa, gdzie do tej pory Serbowie raczej starali się nie krytykować władz w Belgradzie. Zapoczątkowane 8 grudnia demonstracje trwają już jedenasty tydzień i nie widać woli dojścia do kompromisu ani ze strony opozycji, która żąda dymisji Vučića, ani ze strony prezydenta i jego bloku, zapowiadającego, że nawet pięciomilionowa demonstracja nie zmusi go do zmiany polityki władz.
Wesprzyj nas już teraz!
Z podobnymi postulatami występują demonstrujący w Czarnogórze przeciwnicy prezydenta Milo Đukanovića, który podejrzewany jest o korupcję. Maszerujący ulicami Podgoricy demonstranci krzyczeli „Milo złodziej” oraz „My chcemy sprawiedliwości” i nieśli transparenty z hasłem „Powstanie/Bunt”. Przyczynkiem do wyjścia Czarnogórców na ulice było podanie przez jednego z dotychczasowych sojuszników Đukanovića informacji o nielegalnym finansowaniu Demokratycznej Partii Czarnogóry i korupcji na najwyższych szczeblach państwa. Na razie trudno prognozować, czy tysiące protestujących będzie miało wystarczającą siłę by w demokratyczny sposób odsunąć rządzący trzydzieści lat Czarnogórą układ, stworzony przez socjalistów.
Niemniej zdeterminowani są Albańczycy, którzy na antyrządowym mityngu w Tiranie starli się z policją, wysłaną przez władzę oskarżaną przez przeciwników o korupcję i nieudolne rządzenie krajem. Lider opozycyjnej Demokratycznej Partii Albanii Lulzim Basha zapowiedział, że nie chce obalać rządu siłą lecz w drodze przyspieszonych demokratycznych wyborów odsunąć socjalistyczny gabinet Ediego Ramy od rządzenia Albanią.
Źródło: WebNoviny.sk, TSN, Ewropejska Prawda, Znaj.ua, Zerkało Nedeli,
Jan Bereza