6 lutego 2018

Eskalacja konfliktu w Syrii. Powód: zestrzelenie rosyjskiego samolotu

(Zdjęcie ilustracyjne. fot. SANA / REUTERS / FORUM)

Sytuacja w Syrii – mimo hucznego ogłoszenia zakończenia walk z ISIS – pogarsza się z dnia na dzień. Rosjanie przeprowadzili najcięższe od 2015 r. bombardowania, w następstwie zestrzelenia rosyjskiego samolotu i śmierci najlepszego pilota w Rosji.

 

Moskwa szybko i stanowczo zareagowała na zestrzelenie samolotu szturmowego  Su-25 nad syryjską prowincją Idlib. Wkrótce po incydencie – do którego doszło w sobotę – rosyjskie ministerstwo obrony nakazało precyzyjne bombardowanie. Twierdzi, że zginęło co najmniej 30 bojowników.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Samo zestrzelenie samolotu jest dla Rosji powodem szczególnego zaniepokojenia. Samolot został najprawdopodobniej trafiony pociskiem z przenośnego systemu rakiet przeciwlotniczych, które rebeliantom musiały zostać dostarczone przez jakieś zewnętrzne źródło. Wystąpiły pewne rozbieżności dotyczące tego, kto kontrolował obszar, na którym spadł samolot i kto strzelał.

 

Pilot Rosyjskich Sił Powietrznych major Roman Filippov, zdołał się katapultować, ale bojownicy ostrzelali go. Rosyjskie media donosiły, że lotnik wciąż żył, kiedy wylądował na terenie kontrolowanym przez al-Nusrę i prawdopodobnie w obawie o swój los ostrzeliwał się, dopóki nie umarł. Wg niektórych doniesień, Fillippov miał się wysadzić w ostatniej chwili, powodując także śmierć bojowników, którzy się do niego zbliżyli.

 

Zespół wywiadowczy ds. konfliktu, niezależna grupa śledcza, która po raz pierwszy uzyskała zdjęcia i dokumenty dotyczące tego incydentu, twierdzi, że Filippow był uważany za jednego z najlepszych pilotów rosyjskiego lotnictwa. BBC poinformowało, że kontrolowana przez Ministerstwo Obrony Rosji telewizja Zvezda podała, iż został on pośmiertnie odznaczony medalem Bohatera Federacji Rosyjskiej, zwanym także Złotą Gwiazdą.

 

W syryjskiej prowincji Idlib walczy co najmniej kilka organizacji rebelianckich, w tym Hayat Tahrir al-Sham (HTS), która oddzieliła się od Jabhat al-Nusra, powiązanej wcześniej z Al-Kaidą. Operuje także Wolna Armia Syryjska i jej filia Jaish al-Nasr, którą władze amerykańskie uważają za „umiarkowaną”. To ona otrzymywała broń ze Stanów Zjednoczonych.

 

Kilka minut po zestrzeleniu Su-25, Alaa al-Hamwi, dowódca wojskowy batalionu Jaish al-Nasr twierdził, że jest odpowiedzialny za atak. Alaa argumentował, że dowództwo Jaish al-Nasr dostarczyło broń, by chronić się przed rosyjskim atakiem powietrznym. Później jednak odpowiedzialność za zestrzelenie wzięła na siebie organizacja HTS.

 

Dla Moskwy w tej chwili najważniejsze są pytania, w jaki sposób mogło dojść do zestrzelenia samolotu, jak bojownicy zdobyli broń i czy za atakiem kryje się gracz na wyższym poziomie?

 

Rosyjskie samoloty zwykle działają na wysokościach niedostępnych dla przenośnych pocisków, chociaż myśliwce Su-25 atakują na wysokości średniego pułapu. Su-25 prawdopodobnie latał nisko. Rosyjscy eksperci wojskowi twierdzą, że w przypadku zestrzelenia Su-25 istotne są dwie rzeczy: potrzebny był specjalny rodzaj systemu rakietowego i doświadczenie operatora.

 

Zastanawiając się nad możliwymi opcjami źródła broni wskazują, że rakiety zostały dostarczone przez Amerykanów albo rebelianci przejęli jeszcze sowiecką broń z syryjskich baz wojskowych lub dostaw katarskich i saudyjskich, które płynęły przez Turcję.  

 

Dmitrij Sablin, szef rosyjsko-syryjskiej grupy parlamentarnej zasugerował, że ​rakieta, która miała strącić Su-25 została dostarczona przez państwo sąsiadujące z Syrią. – Kraje, przez które dostarczane są uzbrojenie przeciw rosyjskim wojskom, powinny zrozumieć, że nie pozostaną bezkarne – ostrzegł.

 

Franz Klincewicz, pierwszy zastępca przewodniczącego rosyjskiej senackiej komisji obrony i bezpieczeństwa stwierdził z kolei, że jest  pewny, iż MANPADS (przenośne systemy obrony powietrznej) „zostały dostarczone terrorystom przez Stany Zjednoczone poprzez kraje trzecie”. Dodał, że kraje zachodnie mogą próbować wywołać pewne reakcje. – Dzisiaj przechodzimy bardzo skomplikowany proces, a prowokacje są użytecznym narzędziem. Sytuacja w tym regionie znajduje się pod kontrolą Turcji, a [zrzucenie tego odrzutowca] mogło zaostrzyć rosyjsko-tureckie spory. Sądzę, że zachodnie służby wywiadowcze także próbowały zaszkodzić naszym dalszym relacjom ze Stanami Zjednoczonymi – stwierdził dotychczas zagorzały krytyk Stanów Zjednoczonych.

 

– Nasze ministerstwo obrony prowadzi teraz poważne dochodzenie, by dowiedzieć się, kto stoi za tym atakiem. Jednak w tej złożonej konfiguracji działań wojskowych rola amerykańskiego wywiadu staje się jasna. Chcą zdyskredytować naszą pracę w walce z terrorystami i takie prowokacje będą kontynuowane – dodał.

 

Pogląd ten jest zgodny z wcześniejszymi rosyjskimi stwierdzeniami dotyczącymi ataków chemicznych w Syrii i ewentualnej amerykańskiej akcji wojskowej przeciwko prezydentowi Syrii Baszarowi al-Assadowi. W Moskwie panuje przekonanie, że Waszyngton usiłuje podważyć rosyjskie inicjatywy polityczne. W niedawno wydanym komunikacie prasowym rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych czytamy: „Uporczywe pragnienie Stanów Zjednoczonych, by uchwalić w Syrii scenariusz poprzednio zastosowany w byłej Jugosławii, Iraku i Libii jest aż nadto oczywiste”.

 

Jeszcze miesiąc temu Rosjanie deklarowali chęć współpracy z Amerykanami w Syrii w sprawach bezpieczeństwa i zwalczania terroryzmu. W zeszłym tygodniu główni szefowie rosyjskich agencji bezpieczeństwa byli w Waszyngtonie. Siergiej Naryszkin z rosyjskiej służby wywiadowczej, Alexander Bortnikow, szef federalnej służby bezpieczeństwa i Igor Korobow, szef rosyjskiego wywiadu wojskowego spotkali się m.in. z dyrektorem CIA Mikiem Pompeo, aby omówić perspektywy takiej współpracy. Wcześniej rosyjski ambasador w Stanach Zjednoczonych Anatolij Antonow wspomniał w wywiadzie dla rosyjskiej agencji informacyjnej RIA Novosti, że Moskwa jest „gotowa do zacieśnienia współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w Syrii”.

 

Niektórzy rosyjscy urzędnicy ostrożnie wskazują, że udział w zestrzeleniu samolotu w Idlib mogą mieć coś wspólnego również Turcy, którzy ściśle współpracują z opozycją syryjską, w tym z jej radykalnymi ugrupowaniami. Jeszcze inni uważają, że incydent to doskonała okazja do manipulowania emocjami w Moskwie.

 

Lokalne bojówki kurdyjskie uwikłane w walki z turecką armią starają się pozyskać wsparcie rosyjskie przeciw Ankarze. Reizan Hedu, oficjalny przedstawiciel kurdyjskich sił obronnych w Afrinie, był jednym z pierwszych, który złożył kondolencje w związku z utratą pilota i stwierdził: „Rosyjski pilot zginął z rąk terrorystów, którzy ponoszą również odpowiedzialność za śmierć Kurdów”. Hedu oskarżył m.in. Turcję.

 

Incydent, który upokorzył Rosję w Syrii może mieć długoterminowe konsekwencje. Oficjalnie Rosjanie wycofali się z Syrii w grudniu ub. roku. To był moment, by zakończyć zaangażowanie wojskowe na dużą skalę. Moskwa za pośrednictwem konferencji w Soczi chciała doprowadzić do uregulowania sytuacji politycznej Syrii.

 

Pomimo kontrowersji towarzyszących spotkaniu w Soczi i mieszanej reakcji uczestników, idea Soczi miała na celu zasygnalizowanie rosyjskiej elastyczności w zakresie współpracy z różnymi lokalnymi graczami i zaangażowania się w rozmowy z każdym, kto jest gotowy do rozmów,  które uwzględniałyby jednak rosyjskie interesy. 

 

Ostatni incydent narażający na szwank reputację Rosji skłonił Moskwę o wszczęcia najcięższego od 2015 roku bombardowania w Syrii.  

 

W tym samym czasie, co Rosjanie prowadzili zmasowany atak, tureckie wojska toczyły zacięte walki ze wspieranymi przez Amerykanów Kurdami. W Idlib miało też dojść do rzekomego ataku z udziałem broni chemicznej.

 

W Radzie Bezpieczeństwa ONZ Amerykanie i Rosjanie toczą ostry spór, obrzucając się wzajemnymi oskarżeniami. Waszyngton już w ub. roku po wcześniejszym incydencie z udziałem broni chemicznej w Syrii (kwiecień 2017 r.) zapowiedział, że przy następnej okazji dokona odwetowego ataku.

 

Pogarszają się także relacje Ankary z Teheranem. Iran zażądał od Turcji zaprzestania ofensywy wojskowej przeciwko Kurdom w Afrin, twierdząc, że działania Ankary naruszyły  suwerenność kraju zniszczonego przez wojnę i przyczyniają się do zwiększenia niestabilności.

 

Bahrajn Qasemi, rzecznik prasowy Iranu ds. zagranicznych stwierdził: – Turcja powinna zaprzestać działania w Syrii i szanować jej suwerenność oraz integralność terytorialną. Działania Turcji mogą przywrócić w Syrii niepewność, niestabilność i terroryzm.

 

Wg irańskiego urzędnika, rozwiązanie kryzysu powinno zostać omówione w rozmowach w stolicy Kazachstanu wraz z Rosją i Iranem.

 

Źródło: al.-monitor.cm, buusinessinsider.com, express.co.uk

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram