3 kwietnia 2020

Epidemia – czas powrotu do barbarzyństwa?

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: unsplash.com (Thomas Kelley))

Społeczne kryzysy sprzyjają nawrotowi prymitywizmu. Brak podstawowych dóbr lub paniczna obawa przed owym brakiem wyzwalają w ludziach najgorsze instynkty. W efekcie świat może stać się miejscem hobbesowskiej wojny wszystkich ze wszystkimi – bellum omnium contra omnes.

CNN donosi, że w Australii kobieta „podobno” pogroziła mężczyźnie nożem. Powód? Stanowił dla niej konkurencję w walce o papier toaletowy. Z kolei w Stanach Zjednoczonych pobito singapurskiego studenta – prawdopodobnie dlatego, że utożsamiono go z nosicielami wirusa z Chin. Akt irracjonalny z dwóch powodów. Po pierwsze: student nie był niczemu winny, ani nie przenosił choroby. Po drugie zaś: nawet gdyby ją przenosił, to należało raczej unikać kontaktu z nim.

Przykład rasizmu związanego z koronawirusem stanowi także sytuacja opisana przez papieża Franciszka. Powiedział on o młodym człowieku znajdującym się w budynku poddanym kwarantannie. W pewnym momencie mężczyzna usiłował wyjść, jednak nie uzyskał na to zgody czarnoskórego strażnika. W efekcie zaczął go obrażać: „ale kimże ty jesteś, czarnuchu, by uniemożliwić mi wyjście?”– pytał zagniewany. Wirus nienawiści nie ominął też Polski. Wszak w pierwszej połowie marca we Wrocławiu brutalnie pobito kucharza chińskiego pochodzenia.

Wesprzyj nas już teraz!

Zrzucanie na inne narody winy za epidemię to nic nowego. Na przykład o wywołanie epidemii dżumy niektórzy obwiniali Żydów jakoby zatruwających studnie. Z kolei – jak podaje „Deutsche Welle” – o wywołanie grypy hiszpanki oskarżano Niemców. Sowieci zaś zrzucali winę na Amerykanów zarówno za stonkę ziemniaczaną, jak i AIDS.

Świat rezygnujący ze społecznej współpracy staje się światem anarchii w najgorszym tego słowa znaczeniu. Jeśli człowiek to istota społeczna, to ta sytuacja prowadzi do jego zezwierzęcenia. Odejście od racjonalnej wspólnoty prowadzi do barbaryzacji obyczajów. Sytuacje kryzysowe wydobywają bowiem na światło dzienne zakorzenione w naszej naturze myślenie tkwiące w czasach prehistorycznych, a oparte na emocjach, uczuciach i słuchaniu zwierzęcych instynktów. Spośród nich najważniejszy okazuje się instynkt samozachowawczy. Widać go przy masowym wykupywaniu produktów ze sklepów. W ten sposób świat zamienia się w pole walki wszystkich ze wszystkimi – bellum omnium contra omnes, a życie w nim staje się, niczym w stanie anarchii u Thomasa Hobbesa, „samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie”.

Ku plemienności?
Brak wspólnoty może zresztą iść w parze z zachowaniem stadnym, z tworzeniem hord. To zaś przywołuje na myśl słowa Plinio Correa de Oliveiry o trybalizmie. Czy zmierzamy do zagłady dobrych manier, do postrzegania bliźniego jako wroga, do negacji kultury jako „zbędnej” i do zażartej walki o zaspokojenie tylko podstawowych potrzeb? Byłby to świat opisany na kartach „Rewolucji i kontrrewolucji” w następujący sposób:

„W plemionach spoistość wśród ich członków jest zapewniona głównie przez sposób myślenia i odczuwania wspólny wszystkim, z którego wynikają wspólne zwyczaje i wspólna wola. Indywidualny rozum jest zredukowany prawie do zera, innymi słowy, do pierwotnych i najbardziej elementarnych odruchów, na które ten stan atrofii jemu pozwala. Dzikie myślenie, myślenie, które nie myśli i zwraca się jedynie ku konkretowi – taka jest cena kolektywistycznego stopienia się plemienia.

Rozum – niegdyś ogarnięty hipertrofią dzięki swobodnemu badaniu Pisma Świętego, kartezjanizmowi i innym przyczynom, ubóstwiony przez Rewolucję Francuską, wykorzystywany aż do skrajnego nadużywania we wszystkich szkołach marksistowskiego myślenia – w końcu uległby atrofii i zostałby zniewolony służąc za narzędzie transpsychologicznemu i parapsychologicznemu totemizmowi”.

Realizacja tej czarnej wizji oznaczałaby ruinę wszystkiego, co zwiemy cywilizacją. To zaś stanowi antytezę wizji katolickiej, zgodnie z którą człowiek jest osobą – wolną i racjonalną oraz powołaną do wspólnoty. Katolicyzm stoi na antypodach zarówno prymitywnej walki wszystkich ze wszystkimi, jak i zachowań stadnych nakierowanych wyłącznie na życie doczesne i sprowadzających człowieka do roli trybika w maszynie.

Z drugiej strony pamiętajmy, że epidemia może wywołać również pozytywny zjawiska, sprawić, że docenimy to, co traktowaliśmy jako oczywistość: relacje społeczne, obiad w restauracji, lody na mieście, a także dobrodziejstwa techniki i ogólnie cywilizacji. Kryzys pokazuje bowiem, ich kruchość. Nic nie jest dane raz na zawsze, nic na tym łez padole nie jest pewne. Ważna to lekcja, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu.

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie