W Niemczech trwa poważny polityczny kryzys. Po deklaracji ustąpienia z szefowania CDU przez Annegret Kramp-Karrenbauer w wybuchła ostra walka o władzę w chadecji. Duże perturbacje przechodzi też koalicja rządowa na szczeblu federalnym. Jednocześnie trwają zmagania o ustanowienie nowego gabinetu w Turyngii.
Problemy zaczęły się od jesiennych wyborów do landtagu Turyngii. Zwycięstwo odniosła w nich postkomunistyczna Lewica (Die Linke), wyprzedzając drugą Alternatywę dla Niemiec i trzecią CDU. Po kilku miesiącach negocjacji zapanowało powszechne przekonanie o rychłym stworzeniu skrajnie lewackiego rządu złożonego z Lewicy, socjaldemokratycznej SPD i Zielonych. Premier miał zostać – ponownie – Bodo Ramelow z Lewicy. Spodziewano się, że jego wybór będzie formalnością. Jednak głosowanie 5 lutego przyniosło prawdziwe trzęsienie ziemi. Dzięki współpracy AfD, CDU i liberalnej FDP kandydatura Ramelowa upadła, a zamiast niego premierem obrano Thomasa Kemmericha z FDP.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawa wywołała gigantyczny skandal, bo Kemmerich stał się pierwszym premierem landowym wybranym z poparciem AfD. Alternatywa jest tymczasem traktowana przez inne niemieckie partie jako parias, z którym nie wolno wchodzić w żadną współpracę. Tym więcej, że w Turyngii strukturami AfD kieruje Björn Höcke, polityk wyraziście nacjonalistyczny. Krytycy wydarzeń w Turyngii posuwali się nawet do porównywania Höckego do Hitlera, a Kemmericha do Paula von Hindenburga.
Doszło do pata. Kemmerich już 8 lutego ustąpił i obecnie jedynie pełni obowiązki premiera. Partie polityczne szukają rozwiązania, ale będzie o nie trudno. Początkowo mówiono o nowych wyborach; sondaże dają jednak gigantyczną przewagę Lewicy, a niemal o połowę spadło poparcie dla CDU. Stąd chadecja jest zdecydowanie przeciwna powtórzeniu głosowania. CDU i FDP przeprosiły już za współpracę z AfD, ale oba ugrupowania póki co odrzucają możliwość poparcia Ramelowa. Lewicowcy tymczasem nie zdołają utworzyć rządu bez głosów choćby kilku polityków chadecji i liberałów.
Kryzys w Turyngii okazał się mieć ogromne znaczenie dla polityki krajowej. Na szefową CDU Annegret Kramp-Karrenbauer spadła ostra krytyka za niezdolność do okiełznania szefa chadecji w Turyngii Mike’a Mohringa i zablokowania współpracy z AfD. Popularna „AKK” ogłosiła, że wobec tego ustąpi i nie będzie też ubiegać się o urząd kanclerza. W efekcie w chadecji rozpoczął się zajadły bój o to, kto pokieruje formacją i kto będzie wspólnym kandydatem CDU/CSU na następcę Merkel. Wybory do Bundestagu odbędą się już w 2021 roku i dzisiaj wszystko wskazuje na to, że powstanie wówczas rząd CDU/CSU-Zieloni z chadeckim kanclerzem na czele. Stąd ten, kto wygra aktualny bój w chadecji, zyska realną szansę na przejęcie władzy w kraju.
O szefostwo w partii ubiegają się te same osoby, które jesienią 2018 roku konkurowały z Kramp-Karrenbauer. To Friedrich Merz, prawnik i ekspert finansowy o konserwatywnym profilu; bliski kanclerz Angeli Merkel Armin Laschet, liberalizujący premier Nadrenii Północnej-Westfalii oraz Jens Spahn, minister zdrowia i homoseksualista, aktywnie zaangażowany w umacnianie ideologii gender. Dodatkowo mówi się o kandydaturze na kanclerza premiera Bawarii i szefa CSU, Markusa Södera, ale tego wariantu nie traktuje się zbyt poważnie.
Największe szanse zdaje się mieć Friedrich Merz. W 2018 roku przegrał z Kramp-Karrenbauer o włos. Poparcie dla Merza zadeklarował już szef berlińskich struktur CDU, Kai Wegner. W jego ocenie jedynie część dołów partyjnych popiera Spahna lub Lascheta, a większość ugrupowania optuje za jednoznacznie Merzem.
Merz deklaruje, że w CDU chce wspierać kurs wolnorynkowy i konserwatywny.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy dojdzie do wyborów w CDU. Zjazd partii powinien odbyć się w grudniu, ale jest bardzo możliwe, że dojdzie do zwołania dodatkowego zjazdu jeszcze przed wakacjami.
Pach