11 września 2012

Kogo ma bronić rzecznik dyskryminowanych?

(Ryszard Hołubowicz , cc licence, wikimedia.commons)

Sejm zajmie się w najbliższych dniach projektem lewicy, która chciałaby powołać do życia specjalny urząd ds. ochrony osób dyskryminowanych. Nieoczekiwanie, nie chodzi jednak o to, by chronić coraz bardziej spychanych na margines katolików, ale dewiacyjne mniejszości.


Co zakłada projekt firmowany przez Ryszarda Kalisza? Przypomnijmy, że chodzi o powołanie przez Sejm rzecznika, który miałby „przeciwdziałać dyskryminacji z powodu płci, rasy, pochodzenia narodowego i etnicznego, religii i przekonań, niepełnosprawności, wieku lub orientacji seksualnej”. Rzecznik ów w rzeczywistości po prostu przejąłby część uprawnień dzisiejszego Rzecznika Praw Obywatelskich – w projekcie SLD napisano bowiem, że miałby „stać na straży przestrzegania zasady równego traktowania oraz zakazu dyskryminacji określonych w konstytucji, dyrektywach UE oraz ratyfikowanych przez Polskę umowach międzynarodowych”.

Wesprzyj nas już teraz!

Nie dajmy się zwieść ludziom, którzy wyjątkowo sprawnie radzą sobie z rozkładaniem moralności Polaków. Za pięknymi słowami o potrzebie troski o słabszych, jak zwykle kryje się bełkot, który ma wymóc kolejne niezasłużone przywileje. Projekt o którym mówimy, jest przecież przygotowany po to, by zadowolić homoseksualne lobby, coraz silniej i coraz skuteczniej naciskające na frakcję rewolucyjną polskiego parlamentu.

Zastanówmy się, kto rzeczywiście jest w Polsce dyskryminowany? Czy jest to fryzjer-homoseksualista z Warszawy, czy słuchaczka Radia Maryja z Gietrzwałdu? Czy są to rozpijający się po knajpach „single z wyboru”, czy płacący te same podatki ojcowie i matki rodzin wielodzietnych? Czy zwolennicy relatywizmu i taniej rozrywki, otrzymujący kilkanaście kanałów telewizyjnych w prezencie od KRRiT, czy ponad dwa miliony ludzi chcących wśród tych kanałów zobaczyć jeden, w którym mówi się jeszcze o religii? A może bardziej dyskryminowaną grupą niż ponad sześćset tysięcy ludzi, którzy podpisali apel o całkowity zakaz aborcji, jest grupka feministek, którym premier obiecuje ratyfikację lewackich dokumentów UE, na tzw. Kongresie Kobiet?

Kto w Polsce jest bardziej dyskryminowany – przyjeżdżający na Euro2012 obcokrajowcy, dla których zamyka się główne ulice w miastach, w których śpią sportowcy i dla których tworzy się olbrzymie strefy przeznaczone do śpiewów i picia piwa, czy osoba, która chciałaby wnieść na stadion krzyż czy Pismo Święte, wbrew zakazowi, który wyda akurat PZPN? Kogo massmedia częściej przywołują do porządku – starających się o odzyskanie swojej przedwojennej własności pozostałej na dzisiejszych terenach Rzeczpospolitej Niemców i Żydów, czy Kościół Katolicki, najbardziej doświadczony przez nazistowskiego i bolszewickiego okupanta? Czy wreszcie urządza się medialne nagonki na wprowadzanie do najmłodszych klas tzw. edukacji seksualnej, czy może żąda się, żeby księża i katecheci jak najszybciej przestali pobierać pensję od państwa?

Najgorsze jednak jest to, że owe lewicowe „antydyskryminacyjne” przepisy i instytucje, są powoływane nie tylko do obrony grup zupełnie niezagrożonych, ale również jako kolejny bat na tych, którzy rzeczywiście mogą czuć się zagrożeni – przeciwko katolikom. Czy żyjąc w dzisiejszej Polsce, naprawdę ciężko byłoby nam wyobrazić sobie, że Rzecznik ds. dyskryminacji wszczyna postępowanie wobec księdza, który naucza o tym, że aborcja to morderstwo a homoseksualizm to zwyrodnienie? Przecież tego typu wyroki – póki co przeciwko świeckim – już zapadały!

Współcześni politolodzy twierdzą, że lewica w swoim programie zawsze zakłada troskę o słabszych i wykluczonych. Niektórzy uważają nawet, że za kilkadziesiąt lat, weźmie się za obronę ludzi wierzących bo… nie będzie już nikogo innego do „bronienia”. Nauka nie zakłada jednak, że lewica nie jest zwyczajną „siłą polityczną”, ale narzędziem w wielkim dziele zniszczenia tego co prawdziwe, piękne i dobre.

Gdyby kierować się lewicową ideologią wtrącania się państwa do wszystkiego, katolicy rzeczywiście potrzebowaliby urzędu, który będzie ich chronić przed dyskryminacją. Na szczęście mamy już swoje instytucje, z tą główną, „rozpostartą wszędzie w czasie i przestrzeni, zakorzenioną w wieczności, groźną jak armia z rozwiniętymi sztandarami”. Lewica takiej instytucji nie posiada, musi więc co i rusz tworzyć nowe stanowiska dla swoich kolegów, którzy pod hasłami walki z nierównością, walczyć będą o jak najwyższą pensję i jak najdłuższą kadencję.

 

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie