Po zakończeniu przez rząd PiS finansowania z budżetu państwa programu refundacji zapłodnienia pozaustrojowego, swoje programy in vitro otworzyło kilka miast. Do akcji chcą się włączyć samorządy wojewódzkie. Znów do reklamowania nieetycznej procedury używane jest hasło „leczenie bezpłodności”.
– Po wycofaniu finansowania procedury in vitro na poziomie krajowym chcemy pomóc ludziom, którzy mają problemy z poczęciem dziecka – tak Piotr Bors, radny województwa łódzkiego na łamach rp.pl wyjaśnił powody uruchomienia programu in vitro.
Wesprzyj nas już teraz!
Województwo chce na ten cel przeznaczyć 200 tys. zł, a wydatki zostały zapisane jako „programy zdrowotne przeciwdziałania niepłodności”. Radny wyjaśnił, że niektóre samorządy miejskie uruchomiły swoje programy, ale wiele osób nie ma do nich dostępu.
Samorząd wojewódzki chce sięgnąć po doświadczenia Łodzi, gdzie od lipca 2016 do procedury sztucznego zapłodnienia dopłaca miasto (5 tys. zł do zabiegu, a każda para zakwalifikowana do programu może skorzystać z dopłaty trzykrotnie). Dane z miejskiego programu in vitro mówią dotychczas o 113 ciążach, w tym siedem mnogich, z których na świat przyszło 40 dzieci.
Swój program in vitro ma Warszawa. Procedury ruszyły w listopadzie, zakwalifikowanych zostało 156 par. Jednak Sejmik Województwa Mazowieckiego już w lipcu 2015 roku zdecydował o przeznaczeniu 300 tys. zł w ciągu trzech lat na naprotechnologię. Z programu na pierwszym etapie mogło skorzystać 26 par.
Źródło: rp.pl
MA