Czy z powodu wysokich temperatur i doniesień o zmianach klimatu można popaść w depresję? Paryski „Le Figaro” w czasie, kiedy we Francji słupki rtęci przekraczają 40 stopni, przekonuje, że… tak.
Tzw. depresja ekologiczna, niepokój związany ze zmianami klimatycznymi to ponoć najnowszy problem dotykający młodzież na Zachodzie.
Dziennik „Le Figaro” posłużył się przypadkiem 18-letniej Giulii. Dziewczyna jest członkiem grupy na Facebook’u, która łączy ludzi cierpiących na… kolapsjologię (społeczność liczy już 40 tys. osób). To nowe pojęcie stworzone we Francji w roku 2015 przez Pablo Servigne’a i Raphaëla Stevensa. Wiąże się z upadkiem, katastrofizmem, panicznym lękiem przed nieuchronnymi zmianami klimatu. Giulia sama uważa się za osobę cierpiącą na ekokatastrofizm.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jestem sparaliżowana paniką. Czuję, że Ziemia nie powinna się ruszać, że powinna cały czas pozostawać w tym samym miejscu… – wyznaje dziewczyna.
– Czy mamy do czynienia z jakąś nową epidemią? Na razie wstrzymałbym się z tak odważną tezą. W ostatnim miesiącu miałem do czynienia z pięcioma pacjentami, którzy skarżyli się, że cierpią na stres czy paniczny strach przed zmianami klimatycznymi – mówi Christophe Bagot, psychiatra i psychoterapeuta.
– Być może to rodzaj patologii, ale jest to z pewnością zjawisko, którego nie możemy lekceważyć. Jeszcze pięć lat temu nikt o nim nie wspominał. Tzw. ekolęk wynika przede wszystkim z poczucia totalnej bezsilności – uważa Catherine Larrère, filozof specjalizująca się w etyce środowiska naturalnego. Zdaniem francuskiej psycholog, ekologiczny lęk wiąże się z tym, że człowiek jest istotą śmiertelną, zaś dla cierpiących na tę przypadłość ludzi, zdających sobie sprawę ze stanu świata, w którym żyją, ta śmierć wygląda bardziej konkretnie. Wydaje się też bliższa.
Źródło: „Le Figaro”
ChS
Polecamy również: